17–latek cierpi na stany lękowe. Wydawało mu się, że złapał złodzieja. Z bronią w ręku zaprowadził niewinnego nastolatka do swojego domu. 17–latek przez całą drogę błagał, żeby nie strzelał. Dopiero potem okazało się, że oskarżony mężczyzna trzymał w ręku broń gazową. Właśnie zapadł nieprawomocny wyrok w tej sprawie. Sędzia Daniel Hudak z Sądu Rejonowego w Kaliszu ogłosił wyrok w sprawie 52–letniego Macieja M. Mężczyzna został oskarżony o stosowanie przemocy, gróźb i zmuszanie do określonego zachowania 17–letniego chłopca.Sąd uznał oskarżonego za winnego zarzucanego mu czynu i skazał na karę pół roku ograniczenia wolności w postaci wykonywania nieodpłatnej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Zdecydował także o zakazie kontaktowania się z pokrzywdzonym „w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób”, zakaz zbliżania się do pokrzywdzonego na odległość mniejszą niż 20 metrów na okres 5 lat, wypłacenie chłopcu zadośćuczynienia w wysokości 5 tys. zł, pokrycie kosztów zastępstwa procesowego i kosztów sądowych.Myślał, że złapał złodziejaDo zdarzenia doszło w 2024 roku przy Al. Wojska Polskiego w Kaliszu. W godzinach popołudniowych na przystanek autobusowy biegł 17–latek. Nagle tuż obok niego zatrzymał się samochód, z którego wybiegł mężczyzna. W ręku trzymał broń, tylko on wiedział, że to pistolet gazowy. Złapał chłopaka za plecak i przystawił gazówkę do jego głowy. Oskarżony poprowadził go w kierunku znajdującego się w pobliżu domu. Po dotarciu na miejsce żona mężczyzny miała oświadczyć, że to nie ten chłopiec ich okradł.Okazało się, że tuż przed zdarzeniem w domu oskarżonego był inny chłopiec, który prosił kobietę o wsparcie finansowe. Kobieta odmówiła, a w tym czasie z posesji zniknął prostownik, do którego podłączony był akumulator samochodowy.Bezpośredni świadek zdarzenia zeznał, że kiedy oskarżony napadł na chłopaka, ten „nagle zrobił się blady i trząsł się ze zdenerwowania”. Dopiero po zdarzeniu, kiedy na miejsce przyjechała policja, okazało się, że oskarżony trzymał w ręku broń gazową.Nastolatek odczuwa stany lękowePokrzywdzony – jak zeznał w sądzie – myślał, że mężczyzna grozi mu prawdziwą bronią. – Błagałem, żeby nie strzelał do mnie. Wykonywałem jego polecenia, bałem się o zdrowie i życie – powiedział.Od czasu zdarzenia chłopiec odczuwa stany lękowe. Przeprowadzona diagnoza psychologiczna wykazała u niego zaburzenia adaptacyjne. 17–latek przebywa pod opieką psychoterapeuty.Czytaj też: Tragiczny wypadek na A1. Prokuratura umorzyła dwa postępowaniaOjciec chłopca powiedział, że „syn omija okolicę, gdzie został napadnięty. Stresuje się, kiedy dzwonek na telefonie wyświetla numer prywatny. Takie połączenie przychodziło od oskarżonego” – powiedział.Zdaniem prokuratury oskarżony podjął działania, które powinny być zastrzeżone tylko dla funkcjonariuszy policji, a nie dla samowolnego działania obywateli.Adwokat Karolina Skrzypczyńska oświadczyła, że nie można zgadzać się na taki sposób wymierzania sprawiedliwości.Według obrońcy oskarżonego adwokat Barbary Prokop zachowanie mężczyzny należy tłumaczyć tym, że był „zdenerwowany i wzburzony całą sytuacją”.Prokurator i oskarżyciel posiłkowy zażądali dla oskarżonego kary sześciu miesięcy ograniczenia wolności w postaci wykonywania pracy społecznej oraz po 5 tys. zł zadośćuczynienia. Obrońca oskarżonego zgodził się na kwotę zadośćuczynienia i wniósł o warunkowe umorzenie postępowania.Oskarżony przyznał się do czynuOskarżony przyznał się do zarzucanego czynu i wyraził żal z powodu swojego zachowania. Wyjaśnił, że broń gazową zakupił po tym, jak na osiedlu mieszkaniowym miały miejsce liczne kradzieże i sprawców nie udało się ustalić.Podczas uzasadnienia wyroku sędzia Daniel Hudak powiedział, że nie miał wątpliwości, że czyn miał miejsce.– Za ten czyn grozi do 3 lat więzienia. Przy wymierzaniu kary sąd wziął pod uwagę wyjaśnienia oskarżonego, przyznanie się do winy, wskazanie na okoliczności dotyczące czynu, przeproszenie pokrzywdzonego i że mężczyzna nie był wcześniej osobą karaną – powiedział.Wyrok nie jest prawomocny.Czytaj też: Prokuratura potwierdza. Interpol nie chce ścigać Romanowskiego