Propaganda będzie przekonywać: „To nie my, to oni”. To nie my, to oni – taką propagandę usłyszą w telewizorach Rosjanie, gdy Kreml za pośrednictwem rządowych mediów będzie tłumaczyć fiasko pokojowych rozmów na linii Moskwa-Waszyngton-Ukraina. Rosyjski naród uwierzył bowiem Donaldowi Trumpowi w rychły koniec wojny. Przechwałki Donalda Trumpa o możliwościach osiągnięcia pokoju pomiędzy Ukrainą a Rosją zostały szybko zweryfikowane w zderzeniu z bezwzględnymi realiami wojny. Większość wątpiła, że nie jest to kwestia ani 24 godzin, ani nawet miesiąca czy dwóch. Ta świadomość, zdaje się, właśnie dotarła do amerykańskiego prezydenta.– Stany Zjednoczone w ciągu kilku dni zrezygnują z prób doprowadzenia do pokoju między Rosją i Ukrainą, jeśli nie będzie sygnałów, że porozumienie w tej sprawie jest do osiągnięcia – oświadczył w Paryżu sekretarz stanu USA Marco Rubio.Europa rozbroiła siłę nacisku TrumpaOkazało się, że doświadczenie Trumpa i jego akolitów, niewątpliwie cenne w biznesie – w sytuacji, gdy jeden naród zbójecko zaatakował drugi – jednak nie wystarcza.Nie można też zapominać, że na zmianę postawy Białego Domu niezwykle istotny wpływ miała reakcja Europy. Przeważająca większość europejskich państw zadeklarowała niezachwianą pomoc Ukrainie – finansową i dyplomatyczną. Wielką konsolidacyjną rolę odegrały Wielka Brytania i Francja.Czytaj także: Atak terrorystyczny Rosjan. Postawili na jak największą liczbę ofiarW ten sposób wytrącono administracji USA argument silnego pośrednika dążącego do pokoju za wszelką cenę, po drodze obrażającego Europę i prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Europa dała do zrozumienia: przyszłość obrony Ukrainy nie zależy tylko i wyłącznie od kaprysów Trumpa. Przyszłość Ukrainy zależy w głównej mierze od zjednoczonej Europy.Najbardziej Trumpowi wierzył zwykły RosjaninJak na wyraźną zmianę tej równowagi przy stole zareagował pokojowo – zdaniem Trumpa – nastawiony Władimir Putin? Zbrodniarz wojenny zbombardował barbarzyńsko Sumy w Niedzielę Palmową. Znów zginęli niewinni ludzie.Co ciekawe, najmocniej w przed- i powyborcze deklaracje Trumpa wierzyli… zwykli Rosjanie. Tak przynajmniej można przeczytać w niezależnym rosyjskim serwisie informacyjnym Werstka, który rozmawiał z informatorem zbliżonym do Kremla, a także z jednym z rosyjskich psychologów społecznych Aleksiejem Roszczinem.Według Roszczina zwykły Rosjanin „uwierzył Trumpowi bez oglądania się za siebie”, gdy padały słowa o rychłym końcu wojny. Czar prysł– To typowe dla narodu rosyjskiego: nie ma sensu wierzyć swoim, ale są bardzo skłonni wierzyć w to, co mówi i obiecuje najpotężniejsza osoba na świecie, głowa Stanów Zjednoczonych – przyznał Roszczin. Jego zdaniem liczyły na to „szerokie masy społeczeństwa”, a nie tylko przeciwnicy Putina i wojny.– W powietrzu unosiło się takie uczucie. Co więcej, w rozmowach przeważał standardowy sceptycyzm, ale było oczywiste, że (wiara w możliwość zawieszenia broni) zaczęła się objawiać jako pewnego rodzaju siła materialna: gwałtowny wzrost indeksów, gwałtowne, zupełnie niezrozumiałe wzmocnienie rubla względem dolara. Nie dało się tego wytłumaczyć niczym innym, jak nagłymi zapewnieniami i uczuciami, że wojna się skończyła, nadejdzie pokój, a zatem sytuacja gospodarcza w Rosji się poprawi, sankcje zostaną zniesione, a Rosja będzie rządzić światem razem z Ameryką – powiedział Roszczin.Czytaj także: Z Paryża wyciekła amerykańska oferta dla Putina. Ustępstwo za ustępstwemAle wszystko wskazuje na to, że czar prysł. Teraz fiasko rozmów pokojowych trzeba będzie jakoś „sprzedać” obywatelom. Na Kremlu przekaz dnia mają już gotowy.Telewizor: To nie my, to oni– Od razu było jasne, że pokój do Wielkanocy jest nierealny. Nikt nie był naiwny – powiedział Werstce informator z kręgu polityki wewnętrznej w prezydenckiej administracji. – „Telewizorom” powiedziano, żeby ostrożnie przedstawiali sytuację. Nikt nie twierdził, że sprawa jest już załatwiona, mówili tak głównie Amerykanie. Mimo wszystko udało się stworzyć pewien nastrój. Teraz najważniejsze jest przekazanie, że nie mamy z tym nic wspólnego. To oni (administracja Trumpa) nie osiągnęli porozumienia z Zełenskim – zdradził.Jak wcześniej napisała Werstka, mediom wydano polecenie, aby skupiły się na dialogu jako takim, a nie na obietnicach zakończenia wojny.– Trump musi się po prostu pokazać – stwierdził anonimowo strateg polityczny współpracujący z kręgiem polityki wewnętrznej Kremla. – Różnica między nim a nami jest taka, że ta popisowość musi iść w parze z jakąś akcją, podczas gdy nasi mogą po prostu mówić i nie robi im to żadnej różnicy – dodał. Żądania Putina – nawet czytając wprost, a nie między wierszami – dotyczą w rzeczywistości likwidacji ukraińskiej państwowości. Na to w Ukrainie zgody nigdy nie będzie.Opowiadanie o perspektywach łatwiejsze niż realne perspektywyLew Szlosberg, wiceprzewodniczący partii Jabłoko, jedynej partii w Rosji, która otwarcie sprzeciwia się wojnie, zauważa, że po nadziejach związanych z samym faktem wznowienia dialogu między USA a Rosją „stało się oczywiste, że oświadczenia o perspektywach są o wiele bardziej optymistyczne niż same perspektywy”.Czytaj także: Paszport za „zasługi”. Tak rosyjska propagandystka obchodzi sankcjeA podsumowując sytuację w Rosji, nie pozostawiał rodakom żadnych złudzeń w związku z rozluźnieniem sytuacji w kraju.– Nadzieje, że koniec aktywnej fazy działań wojennych doprowadzi do złagodzenia reżimu politycznego, są iluzją. Władza nie opiera się wyłącznie na czynniku wojennym. Zasadniczo istnieje w oblężonej twierdzy, która potrzebuje zarówno wrogów zewnętrznych, jak i wewnętrznych – ocenił rosyjski polityk.