Agnieszka Holland o wojnie – Myślę, że musi przyjść mesjasz, któremu ludzie naprawdę uwierzą. Teraz mamy mnóstwo fałszywych proroków, ale musi przyjść ktoś, kto uruchomi potencjał dobra, które w ludzkości również drzemie – powiedziała Agnieszka Holland w programie „Rozmowy niesymetryczne” na antenie TVP Info. Agnieszka Holland w rozmowie z Dorotą Wysocką-Schnepf stwierdziła, że musi nastąpić wojna, „żeby ludzie sobie uświadomili do czego prowadzi budowanie na nienawiści i pogardzie”. – Wojna już jest, na razie na skraju Europy, ale dlaczego ma się tam zatrzymać? NATO już nie daje gwarancji, artykuł piąty nie jest żadną gwarancją, a przez te lata, kiedy można było zbudować w Europie siłę obronną, nie zrobiono tego – podkreśliła reżyser.Dodała, że „potrzebujemy mesjasza”. – Musi przyjść mesjasz, któremu ludzie naprawdę uwierzą. Teraz mamy mnóstwo fałszywych proroków, ale musi przyjść ktoś, kto uruchomi potencjał dobra, które jednak w ludzkości również drzemie – podkreśliła.Czy widzi odpowiedniego kandydata? – Nie, Jarosław Kaczyński, który mówił, że chce być emerytowanym zbawcą narodu, raczej nie zbawi świata – stwierdziła. Jej zdaniem, ostatnie wybory w Europie, są wygrywane przez demokratów „rzutem na taśmę”. – Po prostu mówimy: „musimy się zmobilizować, nie możemy dopuścić do tego, żeby wygrała skrajna prawica”. I wygrywamy. Nawet teraz, przy przyspieszonych wyborach, które nagle ogłosił Macron, okazało się, że jednak nie wygrała skrajna prawica. Ale druga strona nie jest w stanie zawiązać żadnej sensownej koalicji i tak naprawdę nie mogą rządzić – przypomniała.Nowi liderzyHolland przyznała, że liczy też na przebudzenie opozycji w Stanach Zjednoczonych.– Na razie jest tam paraliż i strach. Moim hero jest senator (Cory Booker - red.), który przemawiał przez 25 godzin. I to bardzo sensownie. Muszą się wyłonić nowi liderzy, bo cała wierchuszka Partii Demokratycznej to tłuste koty. To nie są ludzie, którzy byliby w stanie podjąć prawdziwe wyzwania i pójść na ryzyko – stwierdziła.Holland ma jednak obawy, że Amerykanie są uzależnieni od pieniędzy i kredytów.– Nie widziałam tak przestraszonych i tak skonformizowanych ludzi nigdy w PRL-u, jak zobaczyłam w Ameryce. Ten strach przed stratą elementarnego czy większego luksusu lub komfortu jest paraliżujący – wyznała. Czytaj także: Maja Komorowska przeżyła napad w windzie. „Całe życie stanęło mi przed oczami”