Reportaż z Anglii. Zygmunt Bauman zmarł 9 stycznia 2017 r., a kilka dni później znana linia lotnicza ogłosiła inaugurację bezpośrednich połączeń z Wrocławia do Leeds. Korzystamy i 21 marca 2025 r. lecimy, żeby obejrzeć to miasto. Przed wejściem do samolotu, spośród wielu rozmów, toczonych po polsku, angielsku czy ukraińsku, dociera do nas przypadkowa fraza „dziadek Hitler”. Dla nacjonalistów – półprawdy i kłamstwa, dla ciekawych świata – busola i kompas, dla nas – okazja, by poznać Leeds. Wypier… Zygmunt Bauman musiał przylecieć samolotem, ale nie bezpośrednimi liniami. Pojawił się w stolicy Dolnego Śląska w czerwcu 2013 r., kiedy nie było jeszcze połączenia między Leeds a Wrocławiem. Jego podróż trwała więc nie 2,5 godz. jak dzisiaj, a co najmniej drugie tyle. Dla osiemdziesięcioośmiolatka to wyzwanie i zapewniono mu dłuższy odpoczynek. W tym czasie szykowali się lokalni nacjonaliści. Cel – zerwać wykład Baumana w budynku prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Namawiali się za pośrednictwem mediów społecznościowych i policji udała się akcja-infiltracja. 22 czerwca 2013 r., kiedy zadymiarze ruszyli stuosobową grupą, kilku policjantów incognito wmieszało się między nich. Pozostali, za zgodą rektora dokonali rewizji przed wejściem na salę. Nie mieli broni ani alkoholu, jedynie szaliki i transparent i nie było podstaw, żeby ich nie wpuścić. Łącznie w środku było pół tysiąca ludzi. Bauman przyszedł w towarzystwie ówczesnego prezydenta Wrocławia, Rafała Dutkiewicza i usiadł na pomarańczowym fotelu. Dutkiewicz wyraźnie zdenerwowany ostrzegł grupę w prawym górnym rogu: „profesor jest gościem Wrocławia i moim”. Wtedy zaczęli buczeć i gwizdać. Reszta próbowała zagłuszyć to oklaskami, ale tamci zaczęli swoje. „Wypier…!” skandowali, potem ryczeli „Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę!” i na zmianę „A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści!”. Rozwinęli transparent NOP, faszyzującego Narodowego Odrodzenia Polski i dawaj: „Armio wyklęta, dziś Wrocław o tobie pamięta”. Trwało to dobre pięć minut, aż na salę weszło kilkunastu policjantów. Tamci darli się w najlepsze. Wtedy pojawili się antyterroryści i wyprowadzili zadymiarzy. Zamieszanie powoli opadało, choć Dutkiewicz czuł się winny. Proszę mnie nie przepraszać – powiedział Bauman – To ja państwa gorąco przepraszam, że posłużyłem jako pretekst, do wystawienia Państwa na to widowisko. Ale z drugiej strony jestem częściowo zadowolony, bo zafundowano nam lekcję poglądową historii. Świeczki o zapachu führera A historia, do której odwoływał się Bauman, dotyczyła dziejów SPD, czyli Socjaldemokratycznej Partii Niemiec. Sto pięćdziesiąt lat wcześniej, 23 maja 1863 r. powołał ją w Lipsku Ferdinand Lassalle. Ten niemiecki Żyd i działacz socjalistyczny urodził się we Wrocławiu, na marginesie – jego nazwisko pochodzi od Loslau, niemieckiej nazwy Wodzisławia Śląskiego. I właśnie z wykładem o tamtych wydarzeniach, kontekstach, konsekwencjach, a także represjach, jakimi hitlerowcy poddawali SPD, miał wystąpić Bauman. Ale rzecz jasna nie to rozsierdziło wrocławskich nacjonalistów. Sprzeciwiali się obecności samego Baumana i protestowali przeciw jego indywidualnej, osobistej historii. Dla nich to „profesor-ktory-byl-stalinowcem” [tu i dalej pisownia oryginalna – przyp. aut.], czytamy w jednym z pierwszych komentarzy pod filmem z zajścia. To „Politruk z Służby Bezpieczeństwa, co ma krew na rękach”, pisał kolejny internauta, a inny nawoływał „bauman na szubienice!!”. Takich i podobnych tekstów pod jednym tylko filmem jest setka i choć minęło prawie 12 lat, wciąż pojawiają się nowe. Przykład sprzed 2 lat: „on zwiał z rodziną przed hOLOKAUSTEM do Związku Radzieckiego, wielu UBków miało tam azyl”. Zaś w najnowszym, sprzed 7 miesięcy, internauta – jak się okazuje, miła pani w słomkowym kapeluszu, specjalizująca się w produkcji świec zapachowych o ironio na austriacki rynek – gloryfikuje rozróbę: „Wspaniały film, aż serce się raduje !!!!”. Czytaj też: Rezydencja nazisty wystawiona na sprzedaż. Tak mieszkał szef LuftwaffeAutorem najlepszej biografii Baumana jest Artur Domosławski i już na drugiej stronie wydanej w 2021 r. książki „Wygnaniec. 21 scen z życia Zygmunta Baumana”, przywołuje rozmowę bynajmniej nie ze stadionowym krzykaczem, a polską „znaną profesor socjologii”. Niewymieniona z nazwiska badaczka kwestionowała znaczenie naukowe Baumana i dodała, że pod koniec II wojny światowej, „kiedy zdobywano Wał Pomorski, to [Bauman] jako oficer polityczny strzelał w plecy żołnierzom, którzy się wycofywali”. Twierdziła, że „na socjologię nasłali go z wojska jako komisarza politycznego”. Był zdolny i pulchny To druga z historii. Z książki Domosławskiego oraz innych tekstów czy wspomnień samego Baumana wyłania się dość klarowny obraz. Bauman urodził się w 1925 r. w Poznaniu w niezamożnej żydowskiej rodzinie. Był zdolny i pulchny, bo rzadko wychodził z domu, aby nie oberwać od kolegów za pochodzenie. W gimnazjum siedział w wydzielonych dla Żydów ławkach. Kiedy wybuchła wojna, Baumanowie uciekli do ZSRR. Tam nastolatek pracował w zakładach kolejowych w miasteczku Szachunja, w tartaku w Gorkim (dziś Niżny Nowogród), a w końcu w Moskwie jako milicjant kierujący ruchem. Wielu mogłoby uznać, że był człowiekiem oddanym radzieckim komunistom i przejawiał zdolności ważne dla służb, jeśli dostał taką pracę. Okazuje się, że stało się inaczej. Był to obowiązek, który miał spełnić przed wstąpieniem do wojska, zaś „Oddział Regulowania Ruchu Ulicznego [tworzyli wtedy w Moskwie] cudzoziemcy z Polski, Litwy, Łotwy” – pisze Domosławski – aby „łatwiej […] egzekwować dyscyplinę społeczną, tłumić rozruchy, gdyby do nich do szło”. Praca w milicji była kilkumiesięcznym epizodem i w 1944 r. Bauman wstąpił do 1 Armii Wojska Polskiego. „Wygadany, mówiący literacką polszczyzną – czytamy w „Wygnańcu…” – szybko zostaje skierowany na trzytygodniowy kurs dla oficerów polityczno-wychowawczych”, a zatem – jak piszą w komentarzach – politruków. Faktem jest też, że brał udział w ważnych bitwach, m.in. we wspomnianej przez „znaną profesor socjologii” bitwie o Kołobrzeg, gdzie został ranny. Nie ma jednak świadectw, by strzelał komuś w plecy. Za to podpisał zobowiązanie do współpracy z polskim kontrwywiadem i sprawował funkcje polityczno-wychowawcze w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego, formacji powołanej do tłumienia „opozycji antykomunistycznej”, czyli także tzw. żołnierzy wyklętych. Z dokumentów IPN wiemy, że pisał wówczas i pamflety, i raporty polityczne. Nie ma zgodności, jak tę pracę oceniano. Świadectwa są dwojakie: był rzekomo doskonałym analitykiem oraz był „bezwartościowy”. Ujawniono też notatkę, zgodnie z którą „przez 20 dni dowodził grupą, która wyróżniła się schwytaniem wielkiej ilości bandytów”. Choć nie wiadomo, czy chodzi o szabrowników, czy partyzantów. Innych dokumentów czy świadectw, z których wynikałoby, że zabijał albo przyczynił się do czyjejś śmierci, nie wykryto. Sam Bauman nie taił zaangażowania w działalność systemu represji. Przyznawał, że były to błędy młodości i tłumaczył się naiwnością i wiarą w możliwość stworzenia lepszego społeczeństwa. Podkreślał, że jego praca ograniczała się do aktywności biurowej, a nie bezpośredniego udziału w represjach. Kto by jednak Baumanowi wierzył, tym bardziej że jego drugą żoną została córka Bieruta? Czytaj też: Największy mit Powstania Warszawskiego? „Armia Czerwona nie wstrzymała ofensywy”Sączy wrogie poglądy w umysły Mimo to nie był ulubieńcem władz i jego kariera w służbach bezpieczeństwa zakończyła się dość szybko, bo w 1953 r. Ze względu na „burżuazyjną na wskroś rodzinę” uznano go za nieprzydatnego „do dalszej służby w wojsku”. W tym czasie finalizował magisterkę z filozofii i dał się poznać, jako student wybitny. Jeszcze przed obroną w 1954 r. rozpoczął pracę jako asystent profesora i wychowawcy grupy polskich socjologów, Juliana Hochfelda. Po dwóch latach uzyskał doktorat na podstawie rozprawy o brytyjskiej Partii Pracy, później wyjechał na stypendium do London School of Economics, a w 1960 r. zrobił habilitację, poświęconą angielskiemu ruchowi robotniczemu. Jego kariera rozwijała się dynamicznie i stanął na czele Katedry Socjologii Ogólnej na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 1964-1965 aktywnie wspierał Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego przy opracowywaniu „Listu otwartego do Partii”, a podczas protestów studenckich w 1968 r. bronił Adama Michnika. I właśnie w trakcie wydarzeń marcowych znalazł się w gronie naukowców oskarżonych o podżeganie studentów do protestów oraz obwiniono go o syjonizm. Władysław Gomułka grzmiał: „Profesorowie Brus, Baczko, Morawski, Kołakowski, Bauman sączyli wrogie poglądy polityczne w umysły powierzonej ich pieczy młodzieży!”. Wyrzucono go z uczelni i zdecydował się z rodziną wyjechać. Wybór padł na Izrael, choć gdy tam dotarł, nie czuł się dobrze. W rozmowie z Domosławskim, opublikowanej w „Polityce” w 2011 r., wyznał: [W Izraelu] wymagano, abym to ja stał się nacjonalistą i uprawiał „politykę tożsamościową”. Z dwojga złego wolę już być ofiarą nacjonalizmu niż jego nosicielem i praktykantem. […] Odpowiadanie nacjonalizmem na nacjonalizm równa się gaszeniu pożaru benzyną. Po trzech latach w Tel Awiwie zrezygnował z pracy na tamtejszym uniwersytecie i całą rodziną przejechali do Anglii. Zaprosił go uniwersytet w Leeds, gdzie w latach 20. XX w. wykładał sam Tolkien i z którym związanych było dwóch noblistów, w tym nigeryjski literat Wole Soyinka. Uczelnia ta w 1971 r. zaproponowała Baumanowi stanowisko profesora, a po roku dodała jeszcze kierownictwo katedry socjologii. I tak zaczyna się trzecia z historii. Ponowoczesność w płynie Historia najciekawsza i dotycząca nas wszystkich. W Leeds Bauman zajął się bowiem opisywaniem współczesności w sposób pionierski i ze względu na te prace uważa się go za jednego z pierwszych badaczy postmodernizmu. W Polsce środowiska konserwatywne mianem postmodernizmu chętnie określają wszystkie dewiacje w kulturze i tłumaczą je odejściem od tradycyjnych wartości, zwłaszcza chrześcijańskich. Wyraził to w 1999 r. ówczesny biskup płocki Stanisław Wielgus: Postmodernizm jest buntem przeciw autorytetowi rozumu i każdej religii, o ile ta ośmiela się stawiać jakieś wymagania, nakazy i zakazy. Akceptuje tylko te religie, które nie głoszą żadnych norm moralnych i żadnych prawd wiary, a odrzucają wiarę w piekło, w istnienie szatana, oraz jakąkolwiek odpowiedzialność człowieka za czyny. Czytaj też: Dzieci z karabinami na poligonie. Huczne urodziny przywódcy BaszkiriiKsiądz profesor, mający w biografii, jak Bauman, epizod współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL, dokonał tu uproszczeń. Postmodernizm, pisał filozof, prof. Andrzej Szahaj, to światopogląd czasów po nowoczesności, czyli po tzw. rewolucji przemysłowej. Nie oferuje jednej spójnej wizji, ale ukazuje złożoność współczesnego świata i w rzeczy samej podważa autorytety i promuje różnorodność interpretacji. Znajdziemy go w kinie, to filmy Quentina Tarantino, w literaturze u Umberto Eco i w architekturze. We Wrocławiu zburzono niedawno dom towarowy Solpol – to był postmodernizm czystej wody. I tak jak ten budynek, postmodernizm odszedł już do historii. Trwa nowa epoka, na którą nie ma jeszcze ustalonej nazwy. Według Baumana postmodernizm opisywał społeczeństwo jako nieustannie zmieniające się. Używał pojęcia płynna ponowoczesność, aby oddać realia, w których – twierdziła Emma Palese, badaczka spuścizny Baumana – trwałość zastępuje tymczasowość, potrzebę – pragnienie, a konieczność – użyteczność. Synonimem postmodernizmu może być społeczeństwo konsumpcyjne, gdzie tożsamość jednostki staje się zadaniem do wykonania, a niekiedy trzeba ją „wyprodukować”. W tym kontekście społeczeństwo nie tworzy spójnych grup, lecz „roje”, czyli luźne, chwilowe grupy wokół zmieniających się celów. Poczucie przynależności zostaje zastąpione iluzją wolności i bezpieczeństwa, jaką dają centra handlowe czy platformy cyfrowe. Brzmi znajomo? Ale Bauman na tym nie poprzestawał, o czym wielu nie chce pamiętać. Uważał, że w świecie ponowoczesnym wartości mogą mieć większe znaczenie niż dawniej. Tylko trzeba je wspólnie wypracować, aby nie były – jak śpiewało Hey – „podróbką szczęścia z fabryki na Tajwanie”. Nie rozumiemy, ale patrzymy Poza tym postmodernizm nie był próbą zajrzenie za kotarę przyszłych zdarzeń. – Sądzę, że Zygmunt Bauman odrzuciłby stwierdzenie, że płynna nowoczesność jest „proroctwem” – mówi nam dr Jack Palmer, kierownik Instytutu Baumana na uniwersytecie w Leeds. Bauman w jednym ze swoich ostatnich wywiadów przekonywał, że „nie możemy i nie powinniśmy nigdy próbować przewidywać przyszłości”. Bezpośrednią inspiracją do jego prac była teraźniejszość, jaką zastał w Anglii oraz przyroda hrabstwa West Yorkshire i zabytki Leeds, a zwłaszcza dwunastowieczny klasztor Kirkstall. Od momentu jego przybycia w 1971 r. – opowiada Palmer – Leeds przechodziło znaczną transformację będącą wynikiem procesów deindustrializacji. Zobaczył, jak miasto przekształca się z ośrodka produkcji, zwłaszcza tekstyliów, reprezentowanego przez takich ludzi jak [Polak] Harris Sumrie i Montague Burton, litewski Żyd – w ośrodek konsumpcjonizmu. Widział degradację i upadek miasta, które charakteryzowały procesy deindustrializacji, zwłaszcza te związane z programami deregulacji, prywatyzacji i ograniczania państwa opiekuńczego, realizowanymi przez konserwatywny rząd Margeret Thatcher w latach 1979-1991. Dodajmy, był też obserwatorem narodzin nowego Leeds: wielokulturowego, nastawionego na zarządzanie globalnymi usługami. Palmer przypomina, że Bauman nie tylko przetwarzał to w swoich tekstach, ale i uwieczniał na taśmie fotograficznej. Przeglądamy te zdjęcia, myślimy o trzech historiach Baumana i układa się to nam w opowieść o naszym wspólnym świecie. W ostatecznym rozrachunku – z człowiekiem na pierwszym planie oraz sieciami powiązań, których układ wymyka się racjonalizacji. Zygmunt Bauman zmarł 9 stycznia 2017 r., a kilka dni później znana linia lotnicza ogłosiła inaugurację bezpośrednich połączeń z Wrocławia do Leeds. Korzystamy i 21 marca 2025 r. lecimy, żeby obejrzeć to miasto. Przed wejściem do samolotu, spośród wielu rozmów, toczonych po polsku, angielsku czy ukraińsku, dociera do nas przypadkowa fraza „dziadek Hitler”. 📚 CZYTAJ WIĘCEJ:• Kandydat na prezydenta: pomoc dla Ukrainy była bezprawna. To nie nasza wojna• Pamięć zbiorowa o Katyniu i Smoleńsku. „Państwo zmarnowało szansꔕ „Dostałem ofertę nauczenia Jarosława Kaczyńskiego mowy ciała”• „Myślałam, że umrę”. Poród na łasce lekarzy, bez znieczulenia• Degradacja i zniewaga. Rosyjski generał wraca na front