Indie na ratunek. Apple podjęło szybkie działania, aby zabezpieczyć swoje interesy przed nowymi amerykańskimi taryfami celnymi. W ostatnich dniach marca firma przetransportowała pięć pełnych samolotów z iPhone’ami i innymi urządzeniami z Indii i Chin do Stanów Zjednoczonych. Ten nagły ruch miał na celu uniknięcie 10-procentowego cła, które zaczęło obowiązywać 5 kwietnia. Dzięki wcześniejszemu dostarczeniu towarów, Apple zdążyło wprowadzić je na teren USA jeszcze przed objęciem ich nowym cłem. To oznacza, że produkty znajdujące się już w amerykańskich magazynach były sprowadzone na korzystniejszych warunkach. W praktyce pozwala to firmie utrzymać dotychczasowe ceny, przynajmniej przez kilka najbliższych miesięcy. Taki zapas daje czas na przygotowanie się do dalszych zmian w przepisach.Czytaj również: „Era globalizacji dobiegła końca”. Skutki ceł TrumpaTymczasem władze USA ogłosiły już kolejne, jeszcze wyższe cła w wysokości 26%, które zaczną obowiązywać kilka dni później. Dla Apple oznacza to konieczność dalszej zmiany strategii, szczególnie jeśli chodzi o miejsce produkcji. Różnice w wysokości ceł w zależności od kraju pochodzenia stają się kluczowe w planowaniu dostaw.Indie coraz istotniejszeW tej sytuacji coraz większe znaczenie zyskują Indie, które stają się ważnym punktem w globalnym łańcuchu produkcyjnym Apple. Firma już teraz wytwarza tam iPhone’y i AirPodsy, a koszty produkcji są sporo niższe niż w Chinach. Co więcej, produkty z Indii są objęte niższym cłem – 26 proc. w porównaniu do aż 54 proc. na towary z Chin.Obecnie Apple odpowiada za miażdżącą większość eksportu smartfonów z Indii do USA, którego wartość sięga 9 miliardów dolarów. Choć nie wiadomo jeszcze, jak będą wyglądały kolejne zmiany w handlu międzynarodowym, jedno jest pewne: Indie stają się dla Apple najbardziej opłacalnym miejscem do prowadzenia produkcji.Zobacz także: Cła dla USA jak brexit dla Brytyjczyków. „Amerykanie staną się słabsi”