Plany młodzieży legły w gruzach. Szansą na lepsze, samodzielne życie dla podopiecznych z domów dziecka miały być mieszkania treningowe. Przewidziano je jako nagrodę dla tych, którzy mimo traumy pracują nad sobą. Mają nienaganną opnie, dobre oceny i plan. Dla sześciorga z nich Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie znalazło taką nieruchomość przy ulicy Modrzewiowej w Ostrowcu Świętokrzyskim.Wiktoria Pająk za rok kończy technikum. Marzy, by studiować psychologię. Podkreśla, że ma dobry kontakt z dziećmi. Bartosz Zięba uwielbia grać w piłkę. Jest wolontariuszem. Uczy się w „samochodówce” na mechanika. Potem chce iść na drugi stopień, studia.Bartosz i Wiktoria nie znają się, ale łączy ich jedno. Zostali porzuceni przez rodziców. Od dzieciństwa mieszkają w placówkach opiekuńczych. Bartosz wspomina awantury, interwencje policji, zgłaszane do sądu sprawy. Wiktoria przyznaje, że zerwała kontakt z matką, bo „nie była dobrą osobą”.Protest sąsiadówMłodzież do mieszkań treningowych miała wprowadzić się w kwietniu, pojawiły się jednak nieoczekiwane problemy.Czytaj też: Chcą zapobiec przemocy wobec dzieci. By nie powtórzyła się historia KamilkaNie zgodziła się na to część sąsiadów. Pod petycją z protestem zebrali 100 podpisów. Temat poruszyli też podczas sesji powiatu. Jednym z argumentów był spadek wartości nieruchomości „elitarnego osiedla”. – Na naszym osiedlu mieszkają prawnicy, lekarze, prezesi, dyrektorzy, całe szerokie grono – wymieniał jego mieszkaniec.Mimo sprzeciwu mieszkańców, radni pozytywnie zaopiniowali zakup domu w wybranej lokalizacji.„To przykre”Joanna Pikus, dyrektorka Powiatowego Centrum Rodzinie w Ostrowcu Świętokrzyskim, która od miesięcy starała się pozyskać środki na zakup nieruchomości, nie kryła zaskoczenia tym, co wydarzyło się podczas sesji rady powiatu. – W pewnym momencie trzeba też było poruszyć wątek, że taka sesja jest transmitowana na żywo i nagrywana. To też oglądały dzieci. Dla mnie, dla dyrektora i człowieka jest to przykre – przyznała Joanna Pikus.– To dzieciaki, które są takie same jak inne. Wychodzę z takie założenia, że jedyne co można w życiu segregować, to odpadki do koszy – stwierdziła Anna Gębura, suicydolog, opiekun w domu dziecka w Małachowie.Domu przy ulicy Modrzewiowej ostatecznie nie kupiono. Sprzedawca wycofał ofertę. Teraz cały proces poszukiwania odpowiedniej nieruchomości trzeba powtarzać od nowa. Wiktoria i Bartosz nadal czekają na swój pierwszy prawdziwy dom.Czytaj też: Tragedia we Włocławku. Nie żyje niemowlę z domu dziecka