Ma zarzuty po udziale w propalestyńskiej akcji. Czworo aktywistów do 21 kwietnia ma opuścić Niemcy, w przeciwnym razie zostaną deportowani – orzekł Urząd Imigracyjny w Berlinie. W tej grupie znajduje się obywatelka Polski. Cała czwórka usłyszała już zarzuty po udziale w propalestyńskich demonstracjach i m.in. wtargnięcie do budynku uniwersytetu, gdzie grozili pracownikom. Chodzi o wydarzenia, do których doszło 17 października 2024 roku na terenie Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Berlin: sąd zajmie się Polką i grupą aktywistówDwóch obywateli Irlandii, Polka i Amerykanin zostali oskarżeni w sprawie brutalnego wtargnięcia na budynek uniwersytetu, gdzie „zamaskowani grozili pracownikom siekierami, piłami, łomami i pałkami” – uzasadnia decyzję resort spraw wewnętrznych Berlina, cytowany przez Deutsche Welle. Grupie zarzucono spowodowanie znaczących szkód materialnych, w tym także namalowanie propalestyńskiego graffiti. Uczelnia szacuje szkody na ponad 100 tysięcy euro, a sprawa jest już w sądzie. Wyrok jednak dotąd nie zapadł. Mimo to berliński Urząd Imigracyjny wydał decyzję o „zakończeniu pobytu” całej czwórki na terytorium Niemiec. Polka, Irlandczycy i Amerykanin odwołali się od tej decyzji do sądu administracyjnego w Berlinie. Do czasu rozstrzygnięcia wniosku nie muszą opuszczać kraju – wyjaśnia rzecznik sądu – choć w pierwotnym nakazie dostali na to czas do 21 kwietnia. Jeśli sąd odrzuci ich odwołanie, grozi im nawet deportacja. Decyzja władz budzi kontrowersje także wśród polityków. Cytowana przez „Die Welt” posłanka Lewicy Clara Bünger ocenia, że Berlin łamie prawo do wolności zgromadzeń i wolności poglądów. Zobacz także: Cła – jest źle, a może być jeszcze gorzej. „Wracamy do lat 30. XX wieku”