Wspomnienie słynnego aktora. Nigdy nie szedł na skróty. Odmawiał Lynchowi i Coppoli, sprawiał problemy, wielu aktorów czy reżyserów zwyczajnie nie lubiło z nim pracować. Val Kilmer wybrał drogę nieoczywistą, ale swoją. Choć robił wiele, by było inaczej, i tak został gwiazdą Hollywood. Robin Williams, Viola Davis, Jessica Chastain czy Adam Driver – to tylko niektórzy z absolwentów prestiżowej Juilliard School w Nowym Jorku. „Harvard dla aktorów”. Rekrutację przechodzi garstka, mniej niż procent chętnych. Val Kilmer trafił tam jako jeden z najmłodszych studentów w historii. W 1983 roku, niedługo przed 24. urodzinami, debiutował na Broadwayu. W sztuce „The Slab Boys”, u boku Seana Penna czy Kevina Bacona, grał jedną z głównych ról. Na wielkim ekranie zadebiutował niedługo później, jako śpiewający gwiazdor rocka w slapstickowej komedii "Top Secret!” (1984). Przełomowa rolaJuż wtedy stał się rozpoznawalny. Życie młodego aktora zmieniło się na dobre po premierze filmu „Top Gun” (1986) z Tomem Cruise’em. Setki tysięcy młodych Amerykanów zamarzyło o tym, by wstąpić do armii i robić to, co główni bohaterowie. Kto nie był Maverickiem, ten był Icemanem. Posypały się propozycje. Dzwonił Coppola, dzwonił Lynch, dzwonili inni wielcy. Ale Kilmer był bardzo wybredny. – Zachowywałem się tak, jakby aktorstwo nie miało nic wspólnego z biznesem – mówił potem. Odrzucał role, które niemal gwarantowały mu miliony i scementowanie statusu gwiazdy. – Nie chciałem iść na skróty.Uchodził za trudnego. Sam dawał z siebie wiele i tego samego oczekiwał od innych. Był, co sam przyznawał, „bardzo konkretny w kwestii oczekiwań artystycznych”. To eufemizm. Wielu współpracowników narzekało, że niekiedy bardzo trudno było go zadowolić. Robert Downey Jr., z którym Kilmer grał w „Kiss Kiss Bang Bang” (2005), opowiadał, że przez pierwszych kilka dni na plan przychodził „jak za karę”. – Nie mogłem go znieść – pisał w swojej biografii. – Na szczęście potem zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi. „Najwyraźniej mam złego bliźniaka” – śmiał się Kilmer, pytany o swoją nieobliczalność. Kierował karierą inaczej, po swojemu, co nie oznacza, że dobrze. W drugiej połowie lat 90. udała mu się właściwie tylko drugoplanowa rola w znakomitej „Gorączce” (1995) Michaela Manna. W tym samym czasie zagrał też Batmana w filmie Joela Schumachera „Batman Forever”, ale ani film, ani jego występ nie zostały uznane za wybitne. Janet Maslin pisała na łamach „New York Times”, że „nie ma tam nic do rozważania poza kiczem i rekwizytami”.W 2014 roku zdiagnozowano u niego raka gardła. Operacja tracheotomii pozbawiła go głosu. Na salonach i ekranie pojawiał się coraz rzadziej. Fanów nie zostawił bez pamiątki. W 2021 roku powstał poruszający dokument „Val”, w którym sam opowiedział swoją historię. Film zdobył uznanie i nagrody, a narratorem był jego syn, Jack. „Chciałem być lepszym człowiekiem. Próbuję to zrozumieć każdego dnia. Że powinienem był kochać bardziej” – mówił w jednym z ostatnich wywiadów.Czytaj też: „Jan Paweł II był budowniczym pomostów między sprzecznościami”Pod koniec pandemii koronawirusa, powrócił na chwilę jako Iceman w „Top Gun: Maverick”. Wzruszająca scena, w której bez słów požgnał się z Maverickiem (Cruise'em), była hołdem nie tylko dla filmu, ale i dla Kilmera samego. „Czas odpuścić” – pisał.Kim był Val Kilmer?Val Edward Kilmer urodził się 31 grudnia 1959 r. w Los Angeles. Jego ojciec był deweloperem, matka gospodynią domową. Młodszy brat, Wesley, utonął w 1977 roku. Kilmer wspominał ten moment jako przełomowy. „Nie wróciłem na ziemię przez dwa, trzy lata” – mówił o żałobie, która wpłynęła m.in. na jego rolę w „The Salton Sea” (2002).Był mężem aktorki Joanne Whalley, z którą ma dwójkę dzieci: Mercedes i Jacka. Po rozwodzie wikłał się w głośne romanse: z Angeliną Jolie, modelką Cindy Crawford, Paris Hilton czy… Polką, Izabelą Miko. Mieszkał na ranczu w Nowym Meksyku i przez moment rozważał start w wyborach na gubernatora tego stanu. Interesował się Markiem Twainem, napisał i wystawił monodram „Citizen Twain”, w którym przez lata wcielał się w postać pisarza.Zmarł 2 kwietnia 2025 roku w Los Angeles z powodu zapalenia płuc. Miał 65 lat. Pozostawił po sobie nie tylko dziesiątki ról filmowych, ale także opowieść o artyście, który, choć nie zawsze doceniany, to zawsze był sobą. „Jak raz zostaniesz gwiazdą, jesteś nią już na zawsze. To tylko kwestia poziomu” – mówił.