Związek ma wyciągnąć konsekwencje. Wyniki osiągane przez polskich skoczków pozostawiały wiele do życzenia. Po zakończeniu sezonu doszło do zmiany na stanowisku pierwszego trenera. Thomasa Thurnbichlera zastąpił Maciej Maciusiak. Po decyzji Adama Małysza nie zabrakło kontrowersyjnych wypowiedzi Biało-Czerwonych, które nie spodobały się zarządowi Polskiego Związku Narciarskiego. – Padły niedopuszczalne i bardzo szkodliwe wypowiedzi – mówił Rafał Kot, członek zarządu PZN, w rozmowie z TVP.Info. Filip Kołodziejski: – Jaką ocenę w szkolnej skali wystawiłby pan skoczkom kilka dni po zakończonym sezonie?Rafał Kot: Dostają trójkę. Nie maskujemy rzeczywistości.Jakie jest najlepsze wspomnienie z udziałem Polaków?Pierwsze podium Pawła Wąska w karierze w Lahti. Można też podciągnąć pod to udane zakończenie sezonu w Planicy.A najgorsze?Wszystkie konkursy, w których Polaków brakowało w czołowej „30-stce”.W trakcie sezonu nie zabrakło też międzynarodowego skandalu, który mimo upływu czasu nadal powoduje niesmak.Norwegowie oszukali wszystkich. Skandal z dopingiem materiałowym to zdecydowanie pierwsze miejsce zestawienia z najgorszymi momentami sezonu.To wydarzenie zmieni dyscyplinę?FIS sama zgotowała sobie ten los. Nie zrobili nic, co mogłoby zapobiec takiej sytuacji. Zapętlono przepisy coraz bardziej. Wszyscy kombinowali. Norwegowie jednak przesadzili. Dopóki FIS nie zrobi porządku z zasadami i regułami gry, takie akcje mogą się niestety powtarzać. Potrzeba prostych, przejrzystych przepisów. Nagle powołali komisję z osób, które do tego doprowadziły. Nieprawdopodobne.Sandro Pertile oraz Christian Kathol powinni zniknąć ze świata skoków?Powinno do tego dojść. Niestety, tam rządzi góra. Jednym wolno więcej. Drugim wolno mniej. Warto prześledzić osoby dyskwalifikowane w trakcie zmagań. Najczęściej zawieszenia dotyczą skoczków z mniej liczących się nacji. Zawodnicy z czołówki dostają dyskwalifikacje, gdy... nie wejdą do serii finałowej. Tak być nie powinno. To, co wyprawia FIS, to śmiech na sali.Dużo osób uważa, że rekord świata w długości skoku Domena Prevca (254,5 metra – przyp. red.) nieco zatuszował te złe momenty. Zgadza się pan z taką opinią?Po części mają rację. Nie zmienia to jednak faktu, że rekord świata czy kapitalna walka o miejsca na podium w konkursie drużynowym pokazują, jak piękna jest to dyscyplina sportu. Nie można dopuścić do tego, by FIS nadal niszczył skoki. Zawodnicy i kibice na to nie zasługują.Wierzy pan w zmiany?Nie. To trwa od lat. Najwięcej do powiedzenia mają Norwegowie, Niemcy oraz Austriacy. Wiedzą, że im zawsze od zawsze wolno więcej. Według mnie, nie zgodzą się, by wyrównać szansę całej stawce. Smutny obraz rzeczywistości.Zmiany nastały jednak w polskiej kadrze. Trener Thomas Thurnbichler zakończył współpracę z kadrą A. Jego miejsce zajął Maciej Maciusiak. To dobra decyzja?Korekta była potrzebna. Czekają nas igrzyska olimpijskie. PZN chciał naprawić sytuację. Przygotowania do najważniejszego sezonu powinny przebiegać w dobrej atmosferze. Kluczowa jest jedność. Decyzja zapadła parę tygodni wcześniej. Widzieliśmy, iż nie dzieje się dobrze.Czytaj też: Tragedia w ringu. Lekarze byli bezradniJak pan zareagował na słowa Dawida Kubackiego i Aleksandra Zniszczoła po ogłoszeniu zwolnienia trenera?PZN ocenia to wydarzenie jednoznacznie – niedopuszczalne i bardzo szkodliwe wypowiedzi. Nawet kibice Dawida i Aleksandra odwrócili się od nich po takich słowach. Thurnbichler pożegnał się z klasą. Nawet Kamil Stoch, który mógł poczuć się urażony, milczał i nie zabierał zdania. Wiedział, iż nie można zejść poniżej pewnego sezonu. Niektórzy chyba nie zdają sobie sprawy, jakie konsekwencje mogą mieć wypowiedziane przez nich słowa.Co ma pan na myśli?Naprawdę chcemy, by Thurnbichler został w Polsce. To bardzo dobry szkoleniowiec. Trafił na polską starszyznę, która nie potrafiła się dogadać i podporządkować, ale to nie przekreśla jego kompetencji. Austriakowi w stu procentach zaufał Wąsek. Dostał nagrodę. Nie ukrywa, że dobrze mu się pracowało.Jest szansa na to, że Thurnbichler zostanie w Polsce i będzie współpracował z młodzieżą?Ma się zastanowić. Jesteśmy z nim umówieni na spotkanie pod koniec tygodnia. Nie będę wróżył z fusów. Musi mieć jednak silną psychikę po wypowiedziach, które padły. Jeśli zrezygnuje, to będzie „zasługa” dwóch wcześniej wymienionych panów. W najgorszym scenariuszu nadal pozostaniemy bez szkolenia juniorów. Dalej będzie przepaść. Dalej będziemy w... czterech literach.Macie plan B?Na tę chwilę nie dopuszczamy możliwości, by Thomas nie został w Polsce. Jeśli tak się jednak stanie, będziemy myśleć.Niektórzy zarzucają Thurnbichlerowi, że nie potrafił „rozkazywać” tak, jak to robił Stefan Horngacher i w tym tkwił jego największy problem. Myśli pan podobnie?Inaczej trenuje się zespół, gdy jest się młodszym od niektórych zawodników. Zabrakło zaufania.A co sądzi pan o wyborze trenera Macieja Maciusiaka?Stwierdziliśmy, że jeżeli robimy zmianę, idziemy w coś innego, nowego. Postawiliśmy na polską szkołę. Był najlepszym wyborem na naszym rynku. Ma bardzo duże doświadczenie. Pierwsze kroki stawiał przy Finie Hannu Lepistoe, który trenował Adama Małysza. Od lat jest z Polakami. To dużo daje.Jak może wyglądać kolejny sezon?Maciej ma olbrzymie zadanie.Mianowicie?Musi na nowo doprowadzić do jedności w kadrze. Zakładam, że do tego dojdzie.Świat nam uciekł?Przez ostatnie dwa lata tak. Mówił nawet o tym Martin Schmitt. Musimy gonić.Na igrzyska olimpijskie w 2026 roku polecimy walczyć o medale?Tego nam życzę. Oby już na początku kolejnego sezonu wyniki byli lepsze niż przez ostatnie dwa lata. Wierzę w medale. Wierzę też, że polska siła skoków się odrodzi. Tylko spokój nas uratuje.Czytaj też: Fortuna za kawałek papieru. Wylicytowano kartę legendy NBA