Reportaż z Leeds. Ready to wear, czyli wchodzisz do sklepu i kupujesz ubranie w swoim rozmiarze. Banał, a jednak nie zawsze tak było. I choć nie uczyliśmy Francuzów jeść sztućcami, to na pewno nasz człowiek zrobił wiele dla światowego przemysłu odzieżowego. Fajnie jest coś samemu odkryć, zwłaszcza gdy można poczuć dumę z Polski. A więc jedźcie na weekend do Leeds w Anglii po odkrycia. Tylko 2,5 godziny lotu tanimi liniami. Hotele są nie droższe niż w Łódzkiem, muzeum darmowe, a spacer bezcenny. KS Stal Głowno gromi Leeds United? Leeds to półmilionowe miasto w Anglii, w hrabstwie West Yorkshier i dziś znane jest przede wszystkim ze swoich drużyn piłkarskich. Leży równych 200 mil, czyli 322 km od Londynu i Edynburga. Do miasteczka Głowno w Łódzkiem jest stąd w linii prostej 1450 km, drogami i przez Kanał La Manche będzie kilkaset kilometrów więcej, jak nic doba jazdy. Ale dziś Leeds bliżej jest Polski niż kiedykolwiek. Dolecimy tam bezpośrednio za dwie i pół godziny z pięciu naszych miast. Nic więc dziwnego, że polska społeczność jest widoczna na ulicach tego ‘gwałtownego’, ‘wrzącego’ miasta, bo tak można tłumaczyć jego celtyckie imię. O mieszkańcach powiemy zaś, zgodnie z etymologią Leeds, że to „ludzie żyjący nad rwącą rzeką”. Jaka różnica w porównaniu z trzynastotysięcznym Głownem, którego nazwę wywodzi się od „gołego, otwartego miejsca", „wzniesienia, szczytu". Cóż więc może łączyć Leeds i Głowno prócz Polaków, którzy w początkach XXI w. wyjeżdżali do Anglii? W kraju nie znajdziemy na ten temat żadnych opracowań ani naukowych, ani popularnych, a przynajmniej nam nie udało się ich wyszukać. Milczy też polska Wikipedia. Wystarczy jednak zajść do miejskiego muzeum w Leeds, a odkryjemy nawet nie nić, a całą bele materiału, wiążącego angielskie miasto z polskim miasteczkiem. Wszystko za sprawą polskiego Żyda Harrisa Sumriego.Harris Sumrie – nasz Hugo Boss Takim imieniem i nazwiskiem posługiwał się w Anglii. Imię Harris oznacza „syn Harrego” i po polsku można je tłumaczyć jako „syn Henryka”, choć nie znaleźliśmy w krajowych archiwach żadnego Henryka Sumrie z Głowna czy okolic, nie było też żadnego innego Sumrie. Zapewne nazwisko zostało zmienione i w Polsce mogłoby brzmieć np. Szumny albo Sumny, ale to tylko hipoteza do dalszej weryfikacji. Na angielskim portalu historycznym, poświęconym Żydom z Leeds przeczytamy za to, że nasz Sumrie urodził się w maju 1866 we wspomnianym już Głownie w „Polsce Kongresowej”. Czytaj też: Szaszłyki na szampurach, menu Stalina i... rosyjskie zbrodnieJuż jako dziecko zajmował się krawiectwem i handlował tekstyliami, a w wieku 20 lat przyjechał do Leeds. Towarzyszyła mu żona, Malka z domu Tulinsky oraz syn. Nietrudno domyślić się, że chodzi tu o Małkę Tulińską. I w rzeczy samej, w spisach ludności Głowna, gdzie w połowie XIX w. 70 proc. mieszkańców było pochodzenia żydowskiego, jest rodzina Tulińskich oraz kilka Małek. Wiadomo z angielskich źródeł, że żona była od Harrisa o sześć lat starsza. To jednak nie ułatwia poszukiwań. Zachowały się księgi metrykalne, w których księża skrupulatnie notowali narodziny i zgony parafian, ale analogiczna dokumentacja dotycząca Żydów jest dziś czymś dużo rzadszym. Nie mieliśmy do niej dostępu i Małki Tulińskiej urodzonej w 1860 r. w Głownie nie zidentyfikowaliśmy. Po co jednak takie skrupulatne dociekania – ktoś zapyta – miejscem dla nich niech będą publikacje naukowe czy blogi dla pasjonatów. Cóż, pewnie byłaby to racja, gdyby nie fakt, że w Anglii Polaka z Głowna przedstawia się jako niekwestionowanego „pioniera [masowej] produkcji męskiej odzieży w Leeds” i całej Wielkiej Brytanii. Przeczytamy też, że nasz rodak „dostarczał jako pierwszy (w Anglii) gotowe męskie ubrania na londyński rynek mody”, a zatem takie, jakie dziś kupujemy w sklepach. Przed nim klientela szła do krawca, a nie do magazynów z odzieżą. Prawda, że nie lada wyczyn? Ziemia obiecana w Yorkshier Dlaczego Sumrie wybrał Leeds? Miasto w XIX w. przeżywało gwałtowny rozwój, mówiło się o nim „miasto inżynierów”. W tamtym czasie oficjalnie przyjęto też herb, na którym widnieją trzy sowy ze złotym runem. Nie bez kozery, bowiem jedną z najdynamiczniej rozwijających się gałęzi tamtejszego przemysłu był przemysł tekstylny. Dlatego też i dzisiejsze oblicze miasta kojarzyć się może np. z Łodzią czy nawet Białymstokiem, gdzie również wznoszono takie zakłady. Wielkie budynki z czerwonej cegły z szarymi kominami, a obok obowiązkowe pałace przemysłowców. Z tym że w Polsce taka architektura powstawała pod koniec XIX w.; akcja „Ziemi obiecanej” rozgrywa się w ósmej dekadzie „wieku pary i elektryczności”. Zaś w Leeds działo się to co najmniej 30 lat wcześniej. Oprócz tego wizytówką miasta stały się ulokowane w centrum galerie handlowe z przeszklonymi dachami. Pierwsze powstały pod koniec XIX w. za sprawą budowniczego, specjalizującego się w projektowaniu teatrów i może dlatego są tak spektakularne i zdobne. Czytaj też: Wybierasz się do Wielkiej Brytanii? Bez tego dokumentu nie wjedzieszWszystkie te przeobrażania sprawiły, że miasto potrzebowało rąk do pracy i zaczęli tam migrować robotnicy. W tym czasie leżące na wschód portowe Hull było punktem przesiadkowym dla migrantów z Europy Środkowowschodniej, którzy w połowie XIX w. ruszyli falą do Stanów Zjednoczonych. Na marginesie powiedzmy, że Hull już w dwudziestym stuleciu zasłynęło z budek telefonicznych, które w odróżnieniu od kanonicznych czerwonych, są kremowe. I z portowego Hull przybysze udawali się koleją do Liverpoolu, skąd płynęli za ocean. Po drodze było Leeds, które stawało się coraz ważniejszym ośrodkiem włókienniczym. Wśród migrantów, zwłaszcza pochodzenia żydowskiego, wielu było krawców i kusiło ich, by tam a nie w Stanach próbować szczęścia. Jak pisał badacz tej tematyki, Nigel Grizzard w artykule „Demografia: żydowska populacja w Leeds”, do roku 1840 w mieście było ledwie 60 Żydów. Skądinąd wiadomo, że pochodzili z Prus i byli społecznością mobilną, gotową z dnia na dzień ruszać gdzie indziej. Zmiana nastąpiła po 1860, kiedy [od strony Hull] napłynęła fala imigrantów z Imperium Rosyjskiego”, a więc także z Polski, czytamy u Grizzarda, i ok. 1890 r. w stusześćdziesięciotysięcznym Leeds było już 8 tys. Żydów. Większość osiadła w dzielnicy Leylands i trudniła się tym, czym zajmowała w starej ojczyźnie, czyli krawiectwem albo handlem tkaninami. Bez wątpienia tak też było w przypadku Sumriego i jego rodziny, która w Anglii powiększyła się o trzech synów i córkę, a więc przyszłych kontynuatorów ojcowskiego odzieżowo-modowego biznesu. Australijskim orzechem i tungumem Sumrie od początku dał się poznać jako osoba wielu talentów. Wzorem innych Żydów zajął się krawiectwem, ale jego zakład szybko zyskał renomę i cieszyły się opinią miejsca, oferującego produkty eleganckie i dobrej jakości. Równocześnie handlował wyprodukowanymi w Leeds materiałami i na tej płaszczyźnie także odnosił sukcesy. Cezurą w jego biografii zawodowej był wybuch pierwszej wojny światowej. Jak wynika ze źródeł w 1911 r. prowadził wraz z synami oprócz klasycznego zakładu krawieckiego też przydomową fabryczkę męskich płaszczy i zatrudniał łącznie 35 osób. Dopiero olbrzymie zamówienia dla armii, które trafiły do fabryk włókienniczych Leeds, zainspirowały Sumriego do zmiany modelu biznesowego i w 1921 r. przeniósł się z produkcją do nowej, dwukondygnacyjnej siedziby. W tym czasie liczba pracowników wzrosła do 250. Po roku firma zarejestrowała znak towarowy całej linii odzieżowej „Welcut”. Co ciekawe dziś pod tą nazwą znajdziemy chińską fabrykę produkującą „szyte na miarę” roboty przemysłowe, intersującym byłoby prześledzić historię wędrówki nazwy Welcut i powiązań kapitałowych. Wracając zaś do Sumriego wiadomo, że w 1924 r. otworzył kolejny zakład, zwany Stamford Works w Leeds przy Cross Stamford Street i zatrudnił dodatkowe 300 osób. Minęła dekada i w maju 1934 r. następną fabrykę Sumriego otwierał sam burmistrz Leeds A. E. Wilkinson. „Architektura [nowego budynku – przyp. aut.] wyróżniała się dostojnym wyglądem, z południową fasadą z cegły o piaskowej fakturze i poziomymi liniami, kolorowymi stalowymi ramami okiennymi, holem wejściowym wyłożonym marmurem oraz przestronnymi, dobrze oświetlonymi i jaskrawymi, kolorowymi wnętrzami” – pisała gazeta „Yorkshire Post and Leeds Intelligencer”. Zdaniem redakcji nowoczesna architektura symbolizowała transformację przemysłu, od „tradycyjnych, zadymionych i zatłoczonych fabryk” do „nowoczesnych, czystych zakładów produkcyjnych”. Czytaj też: Apel kardiologa. „Lepiej iść do lekarza trzy razy za dużo, niż raz za mało”W budynku znajdowała się również stołówka wyposażona w urządzenia parowe, gazowe i elektryczne, a także innowacyjny system telefoniczny łączący poszczególne działy. Magazyn na tkaniny i gotowe ubrania został zaprojektowany tak, aby ułatwiać przechowywanie i transport. Sumrie i tu okazał się nowatorem i zatroszczył się o optymalne, ani za wąskie, ani za szerokie alejki między regałami. Salon wystawowy, który był elementem budynku, wykończono zaś australijskim orzechem i tungumem, wynalezionym w Wielkiej Brytanii w początkach lat 30. XX w. stopem miedzi, który – zgodnie z zamysłem twórcy – po wypolerowaniu wygląda jak złoto. To my uczyliśmy Francuzów w prêt-à-porter Zapewne nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie odzieżowo-modowa innowacja Sumriego, której ideę, kto wie, może nawet przywiózł ze sobą z Polski. Okazała się ona strzałem w dziesiątkę i z tej perspektywy Żyda spod Głowna można nazwać prekursorem odzieży prêt-à-porter lub, z angielska, ready to wear. Idea wyda się dziś mało odkrywcza – sprzedawać hurtowo gotowe ubrania w różnych rozmiarach. Klient wchodzi do sklepu, wybiera coś pasującego do jego sylwetki, przymierza, płaci i wychodzi. Nie potrzebny krawiec, modystka ani inny pośrednik. Dla nas współczesnych to oczywista oczywistość, ale przypomnijmy sobie naszych ojców czy dziadków, którzy po garnitur szli do zaufanego krawca, a co dopiero sto lat temu? Przy czym może nieco wcześniej niż Sumrie coś podobnego wprowadzono w Stanach Zjednoczonych, które mimo wszystko uważa się za kolebkę odzieży gotowej do noszenia. Amerykańska wersja ready to wear charakteryzowała się większą powszechnością, co jednak uzyskiwało się kosztem jakości. Po prostu ubrania były słabe. Za to Sumrie od początku stawiał na trzy wyznaczniki: wysoką jakość, dużą ilość oraz zróżnicowany rozmiar; docelowo jego produkty sprzedawano aż w 70 rozmiarach. Stąd też hasło reklamowe, przyznajmy, obecnie niezbyt sexy, „Sumrie clothes are good” czyli „Ubrania Sumriego są dobre”. I w tym celu w Sumrie House zatrudnił cały zespół projektantów, którzy nie tylko dbali o precyzję kroju, ale także o estetykę odzieży. Zatem powiedzielibyśmy, że było to prêt-à-porter z elementami haute couture, czyli luksusowego krawiectwa. Jego męska odzież, bo w niej się wyspecjalizował, trafiała na rynki lokalne, zwłaszcza cieszyła się popularnością w Londynie oraz zagranicę, do Australii, Południowej Afryki i innych krajów Europy. Zakład Stamford Works produkował też odzież chłopięcą, w mniejszej liczbie damską oraz wprowadzano na rynek różne innowacje, np. flanelowe spodnie Sumgrip, zapinane na biodrach, niczym szkocka spódniczka. Czytaj też: Najbardziej skomplikowany mechaniczny zegarek. Szwajcarskie arcydziełoI to dopiero początek przygody z Leeds Harris Sumire umarł w 1951 r., gdy jego firma była u szczytu, niczym Głowno, którego nazwę, jak już pisaliśmy, można wywieść od „wzniesienia” i „szczytu”. Sumriego pochowano na cmentarzu żydowskim w Leeds, a firmę poprowadzili synowie. Był to czas, kiedy model biznesowy przyjęty przez założyciela, przewartościowywał się. Świat zachodu szukał rozwiązań tańszych, bardziej masowych, kosztem jakości i w latach 80., w czasach taczeryzmu, firma Sumriego zakończyła działalność. Przegrała z ceną, jaką oferowała Ameryka i kraje Azji. Więc dziś pozostaje nam tylko lecieć do Leeds. Chodząc ulicami miasta, w mijanych budynkach dostrzeżmy ślady naszego rodaka. Oto prawdziwy pomnik historii… Choć zaraz, czekajcie, przecież w Leeds inny Polak właśnie w czasach Sumriego założył sieć sklepów, w której pewnie choć raz kupowaliście swoje ubrania. Więc może historia wcale się nie zakończyła? Ale o tym – niebawem.