„Co roku badał go psycholog”. W piątek w Prusicach na Dolnym Śląsku po kłótni z żoną funkcjonariusz Służby Więziennej zastrzelił swoją 71-letnią teściową. Następnie miał pójść do pokoju dzieci. I tam najpierw strzelił w głowę 5-letniej córeczka, która zginęła na miejsca. Postrzelił także 9-letniego synka. Dziecko walczy o życie w szpitalu. Po dokonaniu zbrodni mężczyzna strzelił sobie w głowę, ale przeżył i w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala. Według śledczych sprawca był w trakcie rozwodu z żoną. Niewykluczone, że jego atak miał być zemstą na partnerce. Kobieta jest w bardzo ciężkim stanie psychicznym. Czytaj także: Dramat na warszawskim Ursynowie. Znaleziono ciała kobiety i mężczyzny Wzorowa służba zabójcy Do sprawy odnieśli się w sobotę Maria Ejchart, wiceminister sprawiedliwości oraz płk Andrzej Pecka, Dyrektor Generalny Służby Więziennej. – Wczoraj doszło do niewyobrażalnej tragedii. Sprawca jest funkcjonariuszem Służby Więziennej, ale przebywał aktualnie na kilkudniowym urlopie – mówiła Ejchart. – Żona sprawcy, która również jest funkcjonariuszką SW, została objęta opieką psychologiczną – podkreśliła wiceminister. Wiadomo też, że dyrektor okręgowy SW w Opolu powołał specjalny zespół, który ma wyjaśnić „okoliczności, w jakich funkcjonariusz pełnił służbę” przed tragicznym zdarzeniem. – Na ten moment nic nie wskazuje, aby to zdarzenie miało związek ze służbą tego sprawcy czy łączyło się wykonywaniem przez niego czynności służbowych – podkreślił płk Pecka. Czytaj także: Śmierć czterech osób w Ursusie. 50-letni Ukrainiec z zarzutem potrójnego zabójstwa Szef więziennictwa wyjaśnił, że funkcjonariusz, który dopuścił się morderstwa bliskich, pełnił służbę od ok. 17 lat. – Można powiedzieć, że jego służba przebiegała wzorowo. Nie było do niego zastrzeżeń ze strony przełożonych czy podwładnych. Od kilku lat był dowódcą grupy interwencyjnej, ponieważ wyróżniał się w służbie. W związku z tą pracą co roku przechodził badania psychologiczne i niejako był obserwowany na bieżąco – podkreślił płk Pecka. Sprawca masakry zostanie zawieszony i „na pewno nie wróci do służby”. Czytaj także: Pożar nie przykrył zabójstwa. Recydywiści myśleli, że ujdzie im płazem