„Kto się skusi?”. Na giełdzie ma już doświadczenie – to czwarty raz, kiedy szuka inwestorów. Choć bardziej słynie z turystyki, drogich mieszkań i paragonów grozy, ostatnio jest o nim głośno z innego powodu. Sopot właśnie wypuścił obligacje. Ich łączna wartość to 50 mln zł. Co to oznacza? – Kto się skusi? – pyta ironicznie Małgorzata Tarasiewicz, prezeska Stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu. – Jedna z najbogatszych gmin w Polsce musi emitować obligacje, żeby pokryć dziury w budżecie – komentuje Małgorzata Tarasiewicz.Emisja obligacji to tak naprawdę zaciągnięcie długu. Dzięki sprzedaży obligacji miasto dostaje szybki zastrzyk gotówki. Jednak później musi je od nabywcy odkupić, i to dopłacając odpowiedni procent. Na tym właśnie zarabia inwestor – kupił taniej, a odsprzedał miastu drożej.Dlaczego Sopot – gmina miejska znana z wysokich cen, sięga po takie rozwiązanie? Jak wyjaśnia Mirosław Goślicki, Skarbnik Miasta Sopotu, pieniądze są potrzebne na bieżące wydatki i inwestycje.– To problem wielu samorządów, których finanse były przez ostatnie lata demolowane – opowiada. – Dobrym przykładem jest oświata. W Sopocie, by utrzymać ją na wysokim poziomie, musimy co roku dokładać drugie tyle, ile otrzymujemy od rządu – dodaje Mirosław Goślicki.Czytaj też: „Bankierzy milionerzy”. Tak zarabia się w polskich bankachInne miasta też pożyczająRzeczywiście, pożyczanie to w samorządach powszechna praktyka.– Według naszych wyliczeń tylko 18 największych miast w Polsce w ubiegłym roku zadłużyło się na 3,5 mld zł – wskazuje Krzysztof Jakubowski, Prezes Fundacji Wolności.To mniej więcej tyle, ile uzbierałoby się, gdyby każdy mieszkaniec Polski wrzucił do wspólnej skarbonki po 90 zł.W długach nie ma jednak nic złego, o ile są kontrolowane. Załóżmy, że gmina chce wybudować stadion. – Czy ma czekać 10 lat, aż uzbiera fundusze? – mówi prof. dr hab. Rafał Adamus z Uniwersytetu Opolskiego, zajmujący się problematyką niewypłacalności samorządowej. – A jak za 10 lat uzbiera zakładaną kwotę, a ceny pójdą do góry? Lepiej jest zadłużyć się na budowę stadionu i po roku oddać go do użytku mieszkańców – przekonuje.Sopot był w tym roku pierwszy, ale nie będzie jedyny. Do czerwca na warszawskiej giełdzie zawitać ma jeszcze dwadzieścia samorządów. Obligacje są tańsze i bardziej elastyczne niż tradycyjny kredyt. Warto jednak podchodzić do nich ostrożnie, jeśli, tak jak w Sopocie, mają służyć wypełnieniu luki budżetowej. – Taka sytuacja nie jest pożądana – zauważa Krzysztof Jakubowski. – W kolejnych latach znowu trzeba będzie pokryć deficyt, a ten może być większy, gdy trzeba będzie wykupić obligacje. Dlatego to tylko jednorazowe rozwiązanie – tłumaczy.Mieszkańcy nie muszą się baćNiezależnie od skali i przyczyn złej sytuacji finansowej, to mieszkańcy jako pierwsi odczują jej skutki. Niedostatki budżetowe miasta zwykle widać już na pierwszy rzut oka. – Po ograniczeniu iluminacji w mieście, nienaprawionych chodnikach, czy zapuszczonych parkach miejskich – wymienia prof. Rafał Adamus. W skrajnych przypadkach miastu może zabraknąć środków na wypłaty dla urzędników czy nauczycieli.Bogata gmina to z kolei odnowione budynki, inwestycje, nowoczesne place zabaw, czy dużo wydarzeń kulturalnych. Dlatego, choć gmina nie powinna się nadmiernie zadłużać, przesadne oszczędzanie też nie sprzyja mieszkańcom. – Miasto nie jest po to, żeby robić zapasy. Jeżeli ma 100 km ścieżek rowerowych i 10 tężni, to zawsze zmieści 200 km ścieżek i 20 tężni – zauważa prof. Rafał Adamus.Czytaj też: Cyfrowy złoty zamiast gotówki. „Nie wyemituje go NBP”Kluczowe jest więc odpowiednie planowanie wydatków. Zdaniem Małgorzaty Tarasiewicz gdyby władze Sopotu nie miały z tym problemu, obligacje w ogóle nie byłyby potrzebne.– Mamy jako gmina dostatecznie dużo środków, bo Sopot sprzedaje liczne działki pod budowę deweloperską i ma duże wpływy z podatku PIT ze względu na zamożność mieszkańców. Niestety środki z budżetu miasta są wydawane lekką ręką przy założeniu, że gdyby zabrakło, to możemy wyemitować obligacje – ocenia.Na razie jednak mieszkańcy Sopotu nie mają się czego obawiać. Na osiemnaście największych miast w Polsce tylko Olsztyn ma niższy wskaźnik zadłużenia niż Sopot. Jak podkreśla Skarbnik miasta, finanse Sopotu są stabilne, a roczny poziom obciążenia obligacjami bardzo niski – Za 2024 r. wyniósł on 2,45 proc. dochodów – podaje Mirosław Goślicki. Mieszkańcy natomiast mogą bezpośrednio wpływać na wydatki miasta w ramach budżetu obywatelskiego.