Anna Seniuk w programie „Rozmowy (nie)wygodne” Anna Seniuk jest teraz coraz częściej angażowana do ról, ponieważ – jak powiedział Mariusz Szczygieł – jako jedna z niewielu aktorek nie boi się scenicznej starości. – Zupełnie się nie boję. Wręcz przeciwnie, odkrywam nowe pola dla siebie, które są mi zupełnie nieznane. Ostatnio nawet wkroczyłam w rejon zupełnie dziewiczy, którego nie dotykałam przez całe swoje życie zawodowe, a właśnie obchodzę 60 lat nieprzerwanej pracy w teatrze. I po osiemdziesiątce dostałam propozycję zagrania w monodramie. Powiedziałam: „Absolutnie! Nigdy w życiu tego nie robiłam, nie będę robić, bo do tego trzeba mieć specjalne predyspozycje, utrzymać widownię w ryzach przez półtorej godziny albo dwie” – przyznała.Na to reżyser, którym był jej syn, Grzegorz Małecki, stwierdził, że najwyższa pora, aby spróbowała.– A jak się nie uda? „No to co?” – powiedział. Myślę: „No rzeczywiście, co mi się stanie? Złamię sobie karierę czy co?” Powiedziałam: „Ale jestem za stara już na te monodramy”. Reżyser: „Bohaterka ma 102 lata!”. No, jak jestem tyle młodsza od bohaterki, dwadzieścia parę lat, to wskoczyłam w ten interes – zażartowała.Chodzi o monodram „Życie Pani Pomsel”, który Seniuk zagrała w Teatrze Polonia Krystyny Jandy. To monolog na podstawie pamiętników sekretarki Goebbelsa, Brunhildy Pomsel, która żyła 106 lat.– Została odkryta w wieku 102 lat, że była sekretarką Goebbelsa. Udzieliła wywiadu, który w sumie trwał kilkanaście godzin. Trafił na niego Christopher Hampton, wspaniały dramaturg i scenarzysta angielski, który zdramatyzował ten monodram – powiedziała Seniuk.„Ciągle czuję się młoda”Czy trudno było obronić tę postać?– Ona jest bardzo sympatyczna. Niech ludzie się nie boją, że to będzie jakiś Goebbels. To sympatyczna babcia, która opowiada o swojej młodości. Nie jest pozbawiona poczucia humoru na swój własny temat, jest pełna wigoru jeszcze. To jest tak skonstruowane, żeby nie epatować straszliwym nastrojem niemieckich lat trzydziestych, on wyłazi gdzieś ze szpar jej opowieści. Ludzie z przyjemnością siedzą i dopiero po spektaklu zadają sobie pytania: „Czy miała rację, że nie widziała tego (co się działo), czy rzeczywiście nie widziała? Czy człowiek jest odpowiedzialny za coś, o czym nie wie? Dlaczego nie wie? Czy sam nie chce, żeby wiedział? – wyznała Seniuk.Czy aktorka pożegnała się z młodością?– Ja się nie pożegnałam z młodością. Czuję się młoda, tylko ciało mi nie nadąża. Ciągle usiłuję podbiec do tramwaju i potem mnie coś łamie, strzyka albo się potykam. Zapominam, ponieważ całe życie byłam dosyć aktywna, wysportowana – jazda konna, narciarstwo, żeglarstwo…– stwierdziła.Mało kto wie, że Anna Seniuk przepłynęła całą Wisłę żaglówką. – To jest bardzo trudne, duże wyzwanie – przyznała.Czytaj także: Zanussi: Były na mnie nagonki. Nie jestem niewrażliwy na kopniaki, zostaje śladPodwójne życie aktorkiCo wybiera: przyjaźń czy miłość?– Dobrze by było, żeby miłość również była związana z przyjaźnią, bo wtedy jest długotrwała i wyrozumiała. Miłość i przyjaźń to dwa różne pojęcia. Jeżeli od początku założymy, że przyjaźnimy się z kimś, to nasza miłość może przetrwać najgorsze wyzwania może być długowieczna – uważa Seniuk.Jej zdaniem, towarzysza życia należy akceptować takim, jaki jest.– Jest takie przysłowie, chyba hinduskie: „Jeżeli wybrałeś sobie kota, to nie staraj się zrobić z niego psa”, bo to się nie uda. Jeżeli wziąłeś takiego człowieka, to można go formować leciutko, starać się zrozumieć, ale nie da się zmieniać. Każdy z nas jest obdarzony jakimś charakterem, ja na przykład jestem introwertykiem. Musimy to przyjąć, bo nie da się zmienić charakteru – stwierdziła.Seniuk przyznała, że ma „podwójne życie”.– W człowieku jest taka kontra, żeby nie pokazywać siebie. Ja to miałam. W szkole byłam bardzo nieśmiała, cicha, spokojna, trudno było ze mnie wydobyć jakiś cień temperamentu. Teraz ludzie nie wierzą w to, że to walka przeciwko sobie, a ja wychodząc na scenę muszę pokazać kogoś innego, bo nikt nie chce oglądać takiego człowieka jak ja – smutnego, melancholijnego zamartwiacza, skrytusa. To jest ciągła walka ze sobą. I to daje energię – wyznała aktorka.„Jestem milczkiem z natury”Jaki jest sens życia?– Trzeba po prostu tylko przeżyć to życie. Nie mieć żadnych roszczeń do niego. Przeżyć je z odrobioną godności. (Dramatopisarz) Rafał Wojasiński mówi, że spotykają nas w zwykłym życiu dramaty, które są na miarę tragedii antycznej. To, że ktoś nie może zawiązać buta, to dla niego tragedia życiowa. Polecam jego książki – powiedziała.Aktorka przyznała, że ma w domu ksywę „skrytus”– Jestem milczkiem z natury. Jak komuś o tym mówię, to ludzie się śmieją, zadziwiają się, chichoczą, że ja taka dowcipna jestem. Naprawdę jestem introwertykiem i to, że tu jestem, to mnie bardzo dużo kosztuje. Robię to tylko dla pana – podsumowała Seniuk. Czytaj także: Alicja Majewska przez lata opiekowała się chorą mamą. „Najtrudniejsza jest bezsilność”