Pamiątka dla wnuka. Krzysztof Zalewski realizuje wspólnie ze swoim ojcem niezwykły projekt. Aktor, reżyser i scenarzysta Stanisław Brejdygant czyta swoje ulubione wiersze, a syn nagrywa jego głos. Nagrania aktor chce pozostawić jako pamiątkę po sobie. Muzyk poznał ojca dopiero jako nastolatek. – Mój tata, który w tym roku skończy 89 lat, cały czas gada o tym, co mamy zrobić, jak umrze. Na początku było to dla mnie trochę makabryczne i przerażające. Ale mój brat przyrodni (Igor Brejdygant, reżyser, scenarzysta - red.), starszy ode mnie o 13 lat, mówi: „Krzychu, wyluzuj się. On tak od czterdziestki gada”. Tata wciąż jest bardzo aktywny. Jeździ autem, wypisuje wściekłe listy dotyczące Trumpa – bardzo mu w tym przyklaskuję – opowiada Krzysztof Zalewski.Rockman wyjawił, że niedawno połączyła ich poezja... – Ostatnio wymyślił sobie, że chciałby zostawić dla potomnych, a przede wszystkim dla wnuka, zbiór audio swoich ulubionych wierszy. Siedział u mnie w studiu, a ja nagrywałem, jak recytował „Zaczarowaną dorożkę”, monolog Hamleta, „Przesłanie pana Cogito”, itd. „Reduta Ordona” była najpiękniejsza. Nagle taki starszy, prawie dziewięćdziesięcioletni pan, wstał i zaczął z emfazą opowiadać, gestykulować – mówi gwiazdor estrady. Wspomniany wnuk to syn muzyka, Lew, który ma 7 lat.Zalewski jest synem Stanisława Brejdyganta z pozamałżeńskiej relacji. Muzyk poznał ojca, gdy miał 13 lat. Gdy mama Zalewskiego zachorowała na raka mózgu, jej przyjaciel nie wiedząc, jak skończy się leczenie, odnalazł Brejdyganta. Jak przyznaje rockman, obecnie mają ze sobą bardzo dobry kontakt.Czytaj też: Jej piosenki zna cały kraj. „Szkoda, że nie było szans na zasięg światowy”