Polska chce stosować miny przeciwpiechotne. Polska wraz z Estonią, Litwą i Łotwą zapowiedziano wycofanie się z ratyfikowanej w 2012 roku konwencji ottawskiej. Co to oznacza w praktyce? Wojciech Wójciński, dowódca patroli rozminowania podczas polskich misji wojskowych w Libanie, Afganistanie i Iraku, tłumaczy, kiedy przeprowadza się minowanie, jak przygotowuje się pod to teren, a także kto „sprząta” rozstawione miny, gdy ustają działania zbrojne. Kilka dni temu ministrowie obrony Polski, Litwy, Łotwy i Estonii we wspólnym oświadczeniu rekomendowali rządom swoich państw wypowiedzenie konwencji ottawskiej o produkcji i użyciu min przeciwpiechotnych. Posiadanie min przeciwpiechotnych oraz ich zastosowanie jest szczególnie ważne i potrzebne w czasie działań defensywnych. Opóźnia to ofensywę wroga, a w warunkach wojennych liczy się każda minuta. Ważna informacją jest taka, że zaminowywania terenu czy obiektów nie wolno dokonywać w warunkach pokoju.„Przepisy konwencji ottawskiej doprowadziły do absurdu”– Zacznijmy od tego, że zgodnie z prawem międzynarodowym wszystkie zapory inżynieryjne, które są zabezpieczone minami, powinny być oznakowane. Powinna być pełna informacja dla lokalnego społeczeństwa. Ale, co najważniejsze, nie robi się tego w warunkach pokoju. Wszelkie budowle inżynieryjne, fortyfikacje, węzły zapór projektuje się w taki sposób, żeby zaminowanie ich było możliwe ad hoc. Czy to ręcznie, czy manewrowo. Nie robi się tego zawczasu, przed rozpoczęciem działań zbrojnych – tłumaczy Wojciech Wójciński. Zobacz także: MON chce wycofania Polski z ważnej konwencji. „Za” są też nasi sąsiedziSaper przyznaje, że przyjęcie konwencji ottawskiej wprowadziło sporo zamieszania w szeregach wojska. Żołnierze teoretycznie nie powinni mieć do czynienia z minami przeciwpiechotnymi, skoro armia wyrzekła się ich stosowania. Problem w tym, że np. na misjach takie uzbrojenie można spotkać i należy potrafić z nim postępować. Przepisy konwencji ottawskiej doprowadziły do absurdu, bo nie można było wykorzystywać np. tego typu min nawet do szkoleń. Dopiero z biegiem czasu to się zmieniło.Rosja nie jest sygnatariuszem konwencji ottawskiej– Konwencja ottawska wiąże żołnierzom ręce. Jeśli będziemy w niej tkwić, miny przeciwpiechotne z naszej strony nie powinny się pojawić. Pytanie, czy będzie się do tego stosował nasz potencjalny przeciwnik i czy nie zabezpieczy nimi zajętych terenów. Co tak naprawdę burzy całą wizję konwencji ottawskiej, bo cywile i tak będą narażeni – tłumaczył w rozmowie z Biełsatem Wojciech Wójciński.Rosja nie jest sygnatariuszem konwencji ottawskiej i na Ukrainie używa zakazanego uzbrojenia bez ograniczeń.Zobacz także: Miny na polskiej granicy. Padła ważna deklaracja– Na tym polega właśnie słabość konwencji. Gdy rozpoczynają się działania wojenne, konwencje de facto przestają obowiązywać. Dopiero gdy opadnie wojenny kurz, ludzie sięgają do przepisów i zaczynają rozliczać – stwierdził Wojciech Wójciński, uczestnik wielu misji NATO.Kto usuwa miny?Saper wskazuje, że w trakcie działań zbrojnych „uprzątnięcie” terenu należy do armii. Jednak gdy wojenny kurz opada, tę rolę przejmują inni. – Od Bałkanów po Kambodżę rozminowaniem zajmują się cywilne firmy, które są do tego przygotowane i biorą za to odpowiedzialność. Mają w większości świetnych fachowców, w tym wielu Polaków, Słowaków i Serbów, którzy w rozminowaniu są najlepsi. To nie musi być służba mundurowa, ale taka firma musi być nadzorowana przez państwo i jego struktury – tłumaczy ekspert.