„Rozmowy niesymetryczne” w TVP Info. W czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości generałowi Piotrowi Pytlowi zarzucono rzekomą współpracę z rosyjskimi służbami bezpieczeństwa. – To zniszczyło moje szanse na powrót do życia w instytucjach państwowych, ponieważ non stop wałkowano temat mojej współpracy z FSB, pokazywano wierutne kłamstwa. Ta nagonka powodowała, że na stałe przylepiono mi już twarz ruskiego agenta – mówi były szef Kontrwywiadu Wojskowego w programie Doroty Wysockiej-Schnepf „Rozmowy niesymetryczne”. Cała rozmowa w niedzielę o godz. 21.00 w TVP Info. Generał Piotr Pytel został powołany na stanowisko szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego w styczniu 2014 roku. Kiedy PiS przejął władzę w Polsce, został odwołany z tej funkcji przez premier Beatę Szydło. Potem odszedł ze służby. W rozmowie z Dorotą Wysocką-Schepf mówi, że PiS wiele razy próbował go przeciągnąć na swoją stronę. Pierwszy raz doszło do tego w latach 2005-2007, kiedy protegowany partii Jarosława Kaczyńskiego złamał prawo i Piotr Pytel zajmował się tą sprawą. – Zaczęło się od straszenia. Postanowiłem sam z tym pójść do prokuratury. Skończyło się na wysłaniu mnie do dość odległej, peryferycznej jednostki. Warunki kiepskie, bo musiałem spać na zbiorówce – to była taka 16-osobowa sala, kocyk był od koleżanki, które tam była zesłana i mieszkała w innym skrzydle. Też nie chciała pewnych rzeczy wykonać na zamówienie. Dostałem jeszcze dodatkowy koc dodatkowy, więc dało się to jakoś przeżyć – opowiada. „Nie skorzystałem z okazji”Najpierw został tam zesłany na sześć miesięcy, a potem Bogdan Święczkowski przedłużył mu pobyt o kolejne pól roku. – Druga sytuacja to był chyba 2009 rok, kiedy przyszedł do mnie emisariusz PiS, znana postać, który teraz dość dobrze funkcjonuje jako ekspert od spraw rosyjskich, mimo że się na tym nie zna. Ma stałe rubryki w czasopismach branżowych. To nie jest zły człowiek, może trochę oszołom, ale go lubię – powiedział Pytel. Jak relacjonuje generał, znajomy przekonywał go, że bardziej mu się opłaca być z PiS. Po wygranych przez partię Kaczyńskiego wyborach w 2015 roku, Pytel dostał propozycję obciążenia jednego z czołowych polityków opozycji. Chodziło o postępowanie dotyczące kontraktu dla wojska. – Nie skorzystałem z okazji, żeby utopić czy dołożyć swój kamień obciążający – podkreśla. Czytaj także: „Niech uciekają”. Renata Dancewicz o politykach PiS„To kwestia honoru”Na początku grudnia 2017 roku gen. Pytel został zatrzymany przez podległą Antoniemu Macierewiczowi Żandarmerię Wojskową. Zarzuty dotyczyły podjęcia kontaktów z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa. Poprzedniego dnia generał miał stawić się w prokuraturze, ale dostarczył zwolnienie lekarskie. Został przewieziony z Krakowa do warszawskiej prokuratury. – Mieli ze mną duży zgryz, bo wymagałem natychmiastowego kontaktu ze służbą zdrowia, więc powiedziałem chłopakom: „Słuchajcie, dobra, jedziemy do tej Warszawy, tylko powiem wam, że ten, który wydał tę decyzję, ma big cojones”. Przed odstawieniem mnie do Warszawy paliły się łącza, oficer mówił, że mam zwolnienie i koniecznie się muszę stawić w szpitalu na pilne badania – opowiada. Jak dodał, było podejrzenie rozległego zawału serca. W takim stanie został przewieziony z Krakowa do Warszawy. – Na początku wieźli mnie w psiej budzie z tyłu, gdzie jest tylko plastikowa półka i człowiek tam siedzi oparty. Wielokrotnie byłem pytany, czy wnioskuję o pomoc medyczną. Powiedziałem, że nie. To kwestia honoru oficerskiego, przecież nie jesteśmy mięczakami. Skoro nas tak traktują, to musimy w jakiś sposób się postawić i wytrwać – komentuje. Jak opowiada, w pewnym momencie „zaczął odpływać”, więc żandarmi zatrzymali samochód i przenieśli go do ogrzewanej części samochodu. Generał nadal nie chciał wnioskować o przewiezienie do szpitala, bo jak mówi, „byłoby to okazanie słabości”. – To zupełni zniszczyło moje szanse na powrót do życia w instytucjach państwowych, ponieważ non stop wałkowano temat mojej współpracy z FSB, pokazywano kłamstwa wierutne. TVP informowała, że „podejrzany o współpracę z Federalną Służbą Bezpieczeństwa, generał Pytel wydał pozwolenie na produkcję broni przez Fundację Otwartego Dialogu”, co jest bzdurą kuriozalną, ponieważ będąc organem w łańcuchu opiniodawczym, podpisałem się po prostu z brakiem zastrzeżeń pod pismem, które przesłał mi koncesjodawca, czyli MSW. Ta nagonka powodowała, że na stałe przylepiono mi już twarz ruskiego agenta – opowiada. „Żałuję, że nie będę na froncie”Po ośmiu latach, kiedy Koalicja 15 Października przejęła władzę, postępowanie karne zostało umorzone.– Próbowałem wrócić do służb, ale z taką mordą, przepraszam, że tak po gombrowiczowsku to ujmę, nie ma szans. To jest na trwałe i tego się nie da zdjąć. Jeżeli zacząłbym pracować w służbach, nasi partnerzy z Zachodu nie będą rozbierać na części pierwsze, czy współpracowałem z Rosjanami, czy nie. Jest cała masa historii z mchu i paproci na mój temat. Miałem wspaniałe życie, co doceniam, to była wielka przygoda – przyznał gen. Pytel. Dodał, że żałuje bycia poza służbą, bo zna się na sprawach rosyjskich.– Może to jest narcystyczne, ale uważam, że jestem jednym z lepszych ekspertów, jeżeli chodzi o rosyjskie służby specjalne, w ich żywym, rzeczywistym wymiarze, czyli sposobie działania na terenie państw zachodnich. Znam metodologię zwalczania tego typu zagrożeń. Żałuję, że w tak ciekawych czasach nie będę na froncie tego wszystkiego, ale warto było. To, że karku nie ugiąłem, tez mnie buduje wewnętrznie – podkreślił.Czytaj także: Prokurator: Prywatna sprawa Ziobry kosztowała nas niemal milion złotych