Paulina Hennig-Kloska była „Gościem Poranka”. Nawet pół miliarda złotych wyprowadzono z Lasów Państwowych za rządów PiS. – Jeden z pracowników biura poselskiego pracował zdalnie z… żubrami – opowiadała w „Gościu Poranka” ministra klimatu i środowiska, Paulina Hennig-Kloska. Zdradziła też, w jaki sposób zarabiał Dariusz Matecki. We wtorek wyszły na jaw liczne nieprawidłowości, do jakich za rządów PiS miało dochodzić w Lasach Państwowych. CBA zatrzymało trzech byłych dyrektorów, a w sprawie Dariusza Mateckiego, posła Prawa i Sprawiedliwości, trwa śledztwo. Miał być on fikcyjnie zatrudniony na stanowisku specjalisty ds. komunikacji w Zespole Komunikacji Społecznej. – Analizując zatrudnienie pana Mateckiego, można by stwierdzić, że musiał się przynieść do Szczecina, żeby zrealizować kampanię, więc na tę potrzebę nagle skończył zatrudnienie w Generalnej Dyrekcji i rozpoczął zatrudnienie, jak uznała prokuratura, fikcyjne właśnie, w Szczecinie. Fikcyjne, bo faktycznie, jeżeli prześledzić całą historię zatrudnienia pana Mateckiego w Lasach Państwowych, to ani razu, 31 miesięcy to było za mało, by choć raz zalogować się do takiego podstawowego systemu obiegu dokumentów w Lasach Państwowych, żeby cokolwiek zrobić – tłumaczyła Paulina Hennig-Kloska. – A zna pani jakąś aktywność posła Mateckiego na tym stanowisku? – dopytywał prowadzący.– Tak, to są jakieś raporty pracy zdalnej, kopiuj-wklej. Można to raz napisać, a potem przeklejać. Bodajże pięć takich raportów się uchowało – wyjaśniła ministra. Za 355 tysięcy pobranego wynagrodzenia, a wcześniej jeszcze 170 tysięcy w dyrekcji generalnej – dodała.Hennig-Kloska twierdzi, że podobnych przypadków, z udziałem innych polityków, było więcej. – Mieliśmy sytuację, w której pracownik biura poselskiego, z biura ministra Wosia, znalazł zatrudnienie – pracę zdalną przy… opiece nad żubrami. To pokazuje kuriozalność sytuacji. Żubry można oglądać na obrazku, ale nie można ich przecież zdalnie nakarmić.Polityka zamiast środowiskaMinistra przyznała, że złożyła ponad 60 zawiadomień do prokuratury w związku z nieprawidłowościami w Lasach Państwowych. – Łączna kwota wątpliwych należności, które przykuły naszą uwagę, które stanowią podstawę zawiadomienia, to jest pół miliarda – zdradziła. I dodała: – Pięćset milionów złotych wydanych niegospodarnie, niecelowo, z naruszeniem przepisów prawa zamówień publicznych. Na fikcyjne zatrudnienia, na promocję poszczególnych osób w kampanii wyborczej. Jeden z takich obszarów, które budzą szczególne wątpliwości, to jest działalność promocyjna Lasów Państwowych, gdzie setki tysięcy złotych szły na różne gale, na których politycy politykom wręczali statuetki. Nie jest to żadna działalność związana z Lasami Państwowymi, a takie imprezy były finansowane z Funduszu Leśnego, z którego pieniądze powinny być przeznaczone na gospodarkę zrównoważoną czy działalność przyrodniczą. Zdaniem ministry, interesujący jest też wzrost wydatków na promocję w roku ostatnich wyborów parlamentarnych. – To były ogromne wydatki, rozbuchane. Wcześniej to było około miliona złotych rocznie. W 2023 ta kwota wyniosła prawie 32 miliony złotych. Widać, jak to rosło, gdy zbliżała się kampania – tłumaczyła.Ustawa coraz bliżejWiele wskazuje na to, że zbliża się szczęśliwy finał w sprawie tzw. ustawy wiatrakowej, która lada moment ma wejść pod obrady rządu. – Liczę, że to może być marzec. Jutro Komitet Stały Rady Ministrów, potem Komisja... Jutro Komitet Stały. (…) Wierzę, że ustawa zostanie przyjęta, bo wszelkie wątpliwości zostały rozwijane. – W jakiej odległości ostatecznie będzie można stawiać nowe turbiny od zabudowań? – dopytywał prowadzący. – 500 metrów od zabudowań. Od dróg krajowych to będzie wysokość jednej turbiny – wyjaśniła ministra. W rozmowie pojawił się też m.in. wątek drugiej elektrowni atomowej w Polsce. – Podpisaliśmy umowę o transferze technologii nuklearnej małych reaktorów jądrowych. I to jest niezwykle ważny proces – cieszyła się Hennig-Kloska. – W momencie, w którym Kanadyjczycy mają mieć pierwsi tą technologię, jeżeli ją opracują, to potem to będzie taki mały modułowy reaktor, który będzie dużo szybciej można postawić na potrzeby konkretnego samorządu, na potrzeby konkretnego regionu, konkretnego dużego zakładu pracy. I my naprawdę musimy patrzeć w kierunku tego, żeby szybko wejść w ten model budowy małych reaktorów jądrowych. (…) Znajdziemy lokalizację i będzie decyzja – zakończyła.