Miał uzyskiwać korzyści majątkowe. Nie milkną echa sprawy romansu posłanki PS Iwony Arent z Tomaszem J. nazywanym „Casanovą”. Mężczyzna dzięki swojej relacji z posłanką miał uzyskiwać korzyści majątkowe, wchodzić do ministerstw, spółek skarbu państwa i parlamentu. Trwa jego proces. Romans posłanki z Tomaszem J. trwał w latach 2019-2020. Arent, odnosząc się do medialnych doniesień podkreśla, że została oszukana przez mężczyznę podającego się za wpływowego biznesmena. Podkreśliła, że nie miała podstaw, by kwestionować jego intencje. Arent: Zostałam oszukana „Gdy tylko nabrałam wątpliwości co do działań Tomasza J., podjęłam odpowiednie kroki i przekazałam stosowne informacje właściwym służbom. W dalszym kontakcie z Tomaszem J. kierowałam się odpowiedzialnością i koniecznością wyjaśnienia sprawy, współpracując przy tym z odpowiednimi służbami. Stanowczo podkreślam, że nigdy nie pomagałam Tomaszowi J. w żadnych nielegalnych działaniach. Zdecydowanie potępiam wszelkie działania o charakterze korupcyjnym i w pełni wspieram działania organów ścigania mające na celu wyjaśnienie tej sprawy” – napisała w oświadczeniu. „Casanova” wchodził wszędzie jak do siebieCała sprawa to pokłosie informacji podanych przez portal Onet. Wynika z nich, że Tomasz J. wchodził do parlamentu i innych ważnych instytucji publicznych jak do siebie. „W sejmowym hotelu imprezował z członkami rządu i parlamentarzystami. Romans z posłanką PiS wykorzystał do prowadzonej misternie korupcyjnej gry” – czytamy w publikacji. Z opublikowanych informacji wynika, że Arent czynnie wspierała partnera (który w tym samym czasie miał żonę i jeszcze jedną kochankę) w prowadzonej działalności. „W sprawie podmiotów, na rzecz których lobbował Tomasz J., wielokrotnie angażowała się jako posłanka” – podkreślono. Wsparcie posłanki miało umożliwić „Casanovie” zdobycie kontaktów z ministrami, posłami i członkami kluczowych spółek Skarbu Państwa. „Podczas jednej z imprez u ojca Rydzyka w Toruniu miał rozmawiać także z Jarosławem Kaczyńskim” – podkreślono.ZOBACZ TAKŻE: Kaczyński broni Błaszczaka i atakuje Bodnara. „Skandal”Komentarze polityków Przed warszawskim sądem rusza proces mężczyzny. Rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Rafał Bochenek ma nadzieję, że sprawa zostanie wyjaśniona uczciwie, bez politycznych podtekstów. Podobnego zdania jest poseł Łukasz Osmalak z Polski 2050. Polityk przyznaje też, że trudno jest weryfikować ludzi, których parlamentarzyści wprowadzają do Sejmu. – Musi zadziałać mechanizm zaufania – dodaje. Jak zaznacza, Arent „powinna ponieść konsekwencje”. – Działalność Tomasza J. źle świadczy o ówcześnie rządzących, mniej o posłance Iwonie Arent – komentuje senator ludowców Jan Filip Libicki. Zauważa, że na różnych poziomach nieostrożnością wykazało się zarówno polityczne środowisko Arent, ale i przedstawiciele państwowych spółek, z którymi mężczyzna nawiązywał kontakty.Ekspert do spraw bezpieczeństwa Andrzej Mroczek zwraca uwagę, że posłanka dała się złapać metodą „na agenta Tomka”. – Powinna przede wszystkim przejść przeszkolenie – podkreślił Mroczek. Jak dodał, ABW prowadzi takie szkolenia dla parlamentarzystów, by nie byli podatni na oszustwa, czy działania innych służb.