Wicemarszałek Sejmu był „Gościem poranka” TVP Info. Nie tylko Grzegorz Braun, ale również Krzysztof Stanowski może zagrażać Sławomirowi Mentzenowi w nadchodzących wyborach prezydenckich. – Byłbym bardzo ostrożny z takim prognozowaniem – uspokajał Krzysztof Bosak, wicemarszałek Sejmu i jeden z liderów Konfederacji, który był gościem Mariusza Piekarskiego w programie „Gość poranka”. Jednym z najgorętszych tematów ostatnich dni jest deklaracja złożona przez Grzegorza Brauna, byłego już posła Konfederacji, który zamierza wystartować w wyborach prezydenckich. A wszystko to pomimo że partia wyznaczyła już swojego kandydata – Sławomira Mentzena.Krzysztof Bosak nie obawia się jednak, że rozłam doprowadzi do utraty klubu w sejmie.– Pracujemy z tym samym zapałem, co zawsze. Wczoraj mieliśmy posiedzenie klubu poselskiego, stawili się wszyscy. (…) Pracujemy ze sobą normalnie. Poza usunięciem Grzegorza Brauna po tym, jak postanowił wystartować, mimo że kandydatem Konfederacji jest Sławomir Mentzen, żadnych wewnętrznych rozliczeń już nie będzie – zapewniał Bosak.– A co z posłami Korony Polski? – dopytywał prowadzący rozmowę Mariusz Piekarski. – Każdy z posłów musi się zdecydować, którego kandydata będzie wspierał. Oczywiście ja bym chciał, żeby jak najwięcej kandydatów wspierało kandydata Konfederacji Sławomira Mentzena, ale każdy wie, co powinien zrobić. O konkretnych decyzjach personalnych Bosak mówić nie chciał. – Złą praktyką jest rozmawianie ze sobą przez media – tłumaczył. I dodał: – Grzegorz Braun odłączył swój wagonik od pociągu i postanowił sprawdzić, jak mu pójdzie. W biznesie mówi się o takich sytuacjach, że „poszedł na swoje”.Potrzebne „dobre debaty”Bosak zwrócił uwagę, że w tegorocznych wyborach może wziąć udział rekordowa liczba kandydatów. Wszystko przez wyjątkowo długi czas, jaki dał marszałek Sejmu na zbieranie podpisów. Prowadzący przypomniał, że po stronie Lewicy jest ich już co najmniej czworo: Magdalena Biejat, Adrian Zandberg, Piotr Szumlewicz i niezależna Joanna Senyszyn. Czytaj więcej: Nowa kandydatka w wyborach prezydenckich. „Wiele osób mnie namawiało”– Wolałbym osobiście, żeby było mniej kandydatów lewicowych. No ale zobaczymy, co z tego wyjdzie. To jest sytuacja naprawdę niecodzienna, żeby jedno środowisko polityczne wystawiało więcej niż jednego kandydata. Mógłbym pożartować z Lewicy, gdyby nie to, że sami w tych wyborach mamy podobną sytuację. Dajmy Polakom decydować – uspokajał Bosak, który twierdził, że „klęska urodzaju to dobra sytuacja”.– Ale tylko pod warunkiem, że będą dobre debaty – dodał, prosząc o to, by – na wzór Francji – pozwolić kandydatom rozmawiać, dyskutować, choćby i przez półtorej godziny, a nie tylko „wypowiadać w minutę wyuczone formułki”. – Debaty służą dobremu poinformowaniu społeczeństwa. Ale dobre debaty – spuentował.Komu zaszkodzi Stanowski?W dyskusji nie mogło też zabraknąć wątku Krzysztofa Stanowskiego, który we wtorek wieczorem ogłosił, że zamierza wystartować w wyborach prezydenckich.– Mam przeczucie, że to będzie coś więcej niż tylko happening – mówił wicemarszałek Sejmu. – To takie oskarżenie rzucone w twarz całej klasie politycznej. – Krzysztof Stanowski w swoim expose powiedział mniej więcej to, co my mówimy jako Konfederacja. To znaczy, że establishment z tych starych partii politycznych po prostu nie traktuje polityki poważnie, więc my nie powinniśmy traktować poważnie ich – tłumaczył Bosak.Prowadzący ocenił, że start Stanowskiego najbardziej zaszkodzi… Mentzenowi. – A to zobaczymy – uśmiechał się Bosak. – Ja byłbym bardzo ostrożny z prognozowaniem. Moim zdaniem Konfederacja ma wyborców, którzy wiedzą, czego chcą. Sądzę, że bardziej świadomych niż przeciętny wyborca. Natomiast do kogo trafi ta krytyka, którą artykułuje Stanowski, to my jeszcze zobaczymy.Wina ministra i premieraW dalszej części rozmowy poruszono m.in. wątek subwencji dla PiS. Mariusz Piekarski dopytywał, czy Prawo i Sprawiedliwość w zaistniałej sytuacji „samo jest sobie winne”.– Nie uważam tak. Winny jest minister finansów, który nie wykonuje polskiego prawa i winny jest premier, który na niego nie naciska w tym zakresie – tłumaczył Bosak.– Ludzie w ministerstwie finansów wiedzą doskonale, co mają robić, bo jak my, Konfederacja, byliśmy w analogicznej sytuacji, to wypłacali nam pieniądze cały czas. Jak sprawa była nieprawomocnie rozstrzygnięta przed Sądem Najwyższym, przez wszystkie te lata dostawaliśmy subwencje i zachowanie się w sprawie jednej partii tak, a w sprawie innej partii inaczej, jest wprost sprzeczne z zasadami demokracji, gdzie wszystkie partie należałoby traktować w podobny sposób na podstawie obowiązujących zasad prawa – dodał.