Reportaż Piotra Kućmy. Dzień dobry ze Lwowa, po trzech dniach podróży czeka mnie najszczęśliwszy koniec roku – ogłosiła na Facebooku Mariam Berianidze. Na lotnisku Chopina w Warszawie, dokąd dotarła z Turcji, młodą kobietę wyróżniały długie, spięte kruczoczarne włosy, duże migdałowe oczy i jeszcze jeden szczegół. Tym razem Mariam nie wyglądała jak adwokatka z Tbilisi – togę zamieniła na wojskową kurtkę z przypiętym szewronem przedstawiającym czerwony ukraiński trójząb. Mariam jedzie na spotkanie z ojcem, którego nie widziała od trzech lat. W lutym 2022 roku opuścił dom, by walczyć w Ukrainie – za Ukrainę i za Gruzję przeciwko Rosji. To nie jest jego pierwsza wojna z Federacją Rosyjską. W nocy, na lotnisku w Warszawie, Mariam wsiadła do FlixBusa. Lwów był tylko przystankiem na selfie.Po kilkunastu godzinach podróży przekroczyła Dniepr i dotarła do frontowego Zaporoża, gdzie alarmy wyją niemal non-stop, a od bomb lotniczych zrzucanych z rosyjskich myśliwców giną przypadkowi przechodnie, pasażerowie tramwajów czy pracownicy wracający do domów z fabryki Motor Sicz. Tak było 9 stycznia, gdy około 16:00 czasu lokalnego rosyjska bomba zabiła trzynaście osób i raniła sto dziesięć. Mariam wyjechała z Zaporoża kilka dni wcześniej.Do spotkania ojca i córki dojdzie na przełomie roku. Tymczasem na ulicach Tbilisi trwają masowe demonstracje – partia rządząca Gruzińskie Marzenie zawiesiła do 2028 roku negocjacje w sprawie przystąpienia kraju do Unii Europejskiej. Z jednej strony władza kieruje kraj w stronę Rosji Putina, z drugiej opozycja broni demokracji, domagając się nowych wyborów. – Jeśli w Gruzji wybuchnie wojna, nic mnie nie powstrzyma. Moja córka Mariam aktywnie uczestniczy w protestach, jest jedną z liderek młodej gruzińskiej opozycji – opowiada Akaki Berianidze, ochotnik walczący w Ukrainie.Bucza nad Morzem CzarnymMama Mariam, która zmarła na COVID-19 podczas pandemii w Tbilisi, niewiele opowiadała córce o wojnie w Abchazji. Ojciec również niechętnie wspomina swoją pierwszą wojnę, która wybuchła w 1992 roku. – Trwała 13 miesięcy i 13 dni. To moja rodzinna tragedia. Moja Nana, czyli moja żona, oraz nasze rodziny pochodzą z Suchumi, Ochamchire i Gagry – mówi Akaki Berianidze, ojciec Mariam. Miasta te były kiedyś sowieckimi kurortami nad Morzem Czarnym. Dla wielu Gruzinów to raj utracony.Czytaj też: „Myślałem, że to szkolenie”. Północnokoreański jeniec oszukany przez reżimNazwy tych miejsc przywołują również bolesne wspomnienia związane z aktami przemocy: mordami, torturami i gwałtami dokonywanymi przez wspieranych przez Rosję abchaskich separatystów na ludności cywilnej. Zbrodnie te miały miejsce w cieniu palm, niedaleko hoteli i pól mandarynkowych. Abchazja, zamieszkiwana w dużej części przez Gruzinów, była wówczas miejscem niewyobrażalnego cierpienia.Szczególnym okrucieństwem podczas czystek etnicznych wobec Gruzinów wykazywali się ochotnicy z Czeczenii pod dowództwem Szamila Basajewa. – Mama mówiła, że było tam strasznie, toczyły się walki i dochodziło do ludobójstwa, jak w Buczy na Ukrainie – wspomina Mariam. Po zakończeniu działań wojennych Abchazja uzyskała de facto niepodległość, choć została uznana jedynie przez kilka państw, w tym Rosję. W wyniku konfliktu około 250 tysięcy Gruzinów, w tym rodzina Akakiego, musiało opuścić swoje domy.Pięć dni wojny w Gruzji– 1 sierpnia 2008 roku, o drugiej w nocy, dostałem telefon z informacją, że Rosja rozpoczęła pełnoskalową wojnę przeciwko Gruzji w regionie Cchinwali. Natychmiast, wraz z moim oddziałem rezerwistów i weteranów wojennych, włączyliśmy się w działania bojowe na południowym zachodzie kraju – opowiada Akaki Berianidze.– Pamiętam, że ojciec pracował wtedy dla rządu. Było bardzo późno, zadzwonił telefon, a rano już był na wojnie. Dowiedziałam się o tym z telewizji – dodaje Mariam. – Ta wojna trwała tylko tydzień, ale odcisnęła piętno na naszym życiu – podkreśla.Czytaj też: Pomoc ze strachu. Amerykanie uratowali Rosjan przed UkraińcamiPłonące domy, huk rakiet, przerażeni ludzie – obrazy te łączą wojny w Gruzji i na Ukrainie. Różnice jednak są znaczące. W Gruzji nie było wyraźnej linii frontu, okopów ani nowoczesnych technologii. Wojna w Ukrainie jest bardziej złożona i brutalna.– W Ukrainie wykorzystuję doświadczenie z wojen na Kaukazie Południowym, ale tutaj uczę się nowoczesnych metod, takich jak użycie dronów. To doświadczenie będzie przydatne przeciwko wrogom Gruzji – mówi Berianidze.Zaporoski frontGdy Mariam przekraczała autobusem most na Dnieprze, nie przypuszczała, że w jednym z najbardziej bombardowanych miast Ukrainy ojciec zabierze ją najpierw na sushi do restauracji California. Później pojechali w pobliże frontu, oddalonego zaledwie trzydzieści kilometrów od Zaporoża.– Ojciec pokazał mi poligon, gdzie poznałam jego grupę, a potem bazę, w której stacjonują. Oni naprawdę robią wszystko, by mieć udział w wygraniu wojny na Ukrainie. Uważają, że jeśli Ukraina zwycięży, Gruzja także pokona Rosję – mówi Mariam.Związki między Gruzją a UkrainąLarysa Zadorozhna z Polskiego Radia dla Ukrainy, wcześniej związana z kilkoma ukraińskimi redakcjami, podkreśla szczególne relacje łączące Kijów i Tbilisi od czasu ogłoszenia niepodległości przez oba kraje w 1991 roku.– Szczególnie bliscy byli sobie Wiktor Juszczenko i Micheil Saakaszwili. Wtedy nasze relacje były bardzo bliskie i przyjazne – mówi dziennikarka.Obaj przywódcy byli liderami „kolorowych rewolucji”: Rewolucji Róż w Gruzji (2003) i Pomarańczowej Rewolucji w Ukrainie (2004). Obie te rewolucje wyrażały dążenie do niezależności od wpływów Federacji Rosyjskiej. Prezydent Juszczenko wspierał Gruzję podczas wojny rosyjsko-gruzińskiej, m.in. przekazując systemy obrony przeciwlotniczej BUK. Wspólne wysiłki na rzecz członkostwa w NATO i UE wzmacniały te relacje. Jednak stosunki ukraińsko-gruzińskie zaczęły się psuć po dojściu do władzy partii Gruzińskie Marzenie w 2012 roku. Czytaj też: Putin „gotowy” do rozmów o pokoju? Eksperci nie mają wątpliwości– Ta partia od początku była rosyjskim projektem, kontrolowanym przez rosyjskie służby specjalne. Po dojściu do władzy zawłaszczyli wszystkie sfery życia w Gruzji. To rząd kolaborantów, który działa przeciwko własnemu narodowi – aresztuje, terroryzuje i niszczy ludzi. Zrujnowali demokrację i europejskie aspiracje Gruzji – mówi Akaki Berianidze.Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę wielu gruzińskich ochotników chciało walczyć po stronie Ukraińców. Władze w Tbilisi jednak robiły wszystko, by im to uniemożliwić.– Gruzińska propaganda próbuje osłabić poparcie społeczne dla walczącej Ukrainy. Przekaz rządu jest prosty: jeśli opozycja dojdzie do władzy, Gruzja zostanie wciągnięta do wojny. To nieetyczne, by wykorzystywać wojnę w Ukrainie dla umacniania własnej pozycji – konstatuje Zadorozhna.Zauważa ona również ludzki wymiar tych relacji. W Kijowie i Tbilisi żyje wiele gruzińsko-ukraińskich rodzin. W pierwszych dniach wojny wielu Ukraińców uciekło z Mariupola przez Krym do Gruzji. Z kolei Ukraina od lat była schronieniem dla gruzińskich uchodźców wojennych z Abchazji i Osetii Południowej.– Paradoks polega na tym, że po ucieczce przed wojną, ta znów zawładnęła ich życiem w Ukrainie – zauważa dziennikarka.Żołnierz i urzędnik państwowyAkaki Berianidze, były sekretarz „Zjednoczonego Ruchu Narodowego” w Kaspi i członek partii Micheila Saakaszwilego, po dojściu do władzy Gruzińskiego Marzenia został zdegradowany. Dziś pełni zupełnie inną rolę. Pokazuje mi zdjęcie z akcji na Zaporożu i pyta:– Jak myślisz, czym się teraz zajmuję?Na fotografii widać twarz zakrytą zieloną balaklawą i gogle noktowizyjne.– Jestem członkiem grupy rozpoznawczo-dywersyjnej i jednocześnie wojskowym sanitariuszem – opowiada 53-letni mężczyzna o sylwetce boksera lub zapaśnika.Czytaj też: Zdążyć przed Trumpem. Pół miliarda dla Ukrainy– Na początku wojny byliśmy przy granicy z Białorusią, później pod Kijowem, następnie na froncie zaporoskim, a potem w Charkowie, Łymaniu i Kramatorsku – wymienia jednym tchem. Walczył także pod Welyką Nowosyłką, Starą Makarowką, Urożajne i Chersoniem. Jako dowódca moździerza kalibru 120 mm brał udział w najkrwawszej bitwie w Europie od czasów II wojny światowej – obronie Bachmutu.– Żołnierz na wojnie zawsze myśli, jak wygrać, niezależnie od sytuacji. Obrona Bachmutu nie była wyjątkiem. Gdybyśmy mieli więcej broni, zadalibyśmy wrogowi większe straty – podkreśla.Wyjście na akcjęSetki Gruzinów walczą w Ukrainie, m.in. w Legionie Gruzińskim, który powstał w 2014 roku po nielegalnej aneksji Krymu. Część z nich dołączyła również do Falcon Force – grupy bojowej liczącej 300 żołnierzy, w tym przedstawicieli ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) oraz Sił Operacji Specjalnych.Falcon Force prowadzi szkolenia dla operatorów dronów, działa na froncie w obwodzie kurskim w Rosji i jak zapewnia Mariam - wspiera protesty w Tbilisi.Po kilku dniach spędzonych z ojcem na Zaporożu dziewczyna wraca do Gruzji. Czeka w kolejce na granicy wyjeżdżającego do Polski autobusu, zdenerwowana, bo spóźni się na samolot. Dzwoni tata:– Nie będę się odzywał do poniedziałku – oznajmia.Mariam wie, co to znaczy. Ojciec wyruszył na kolejną akcję. Musi załatwić jeszcze kilka ważnych spraw w Ukrainie, zanim wróci do Gruzji.