Radzimir „Jimek” Dębski napisał specjalny utwór na polską prezydencję w UE. W sztuce jest coś niezwykłego – nawet jeśli tworzy ją człowiek niedoskonały, ona sama może osiągnąć poziom doskonałości – mówi portalowi TVP.Info Radzimir „Jimek” Dębski, kompozytor i popularyzator muzyki symfonicznej. Na inauguracji polskiej prezydencji w UE w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej wybrzmi m.in. kompozycja specjalnie napisana na tę okazję: „Ukłon”, czyli osobisty hołd Dębskiego. Jak sam mówi, czuje się „jak sportowiec, reprezentujący swój kraj na międzynarodowej arenie”. W piątek 3 stycznia w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej nastąpi uroczysta inauguracja polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, podczas której głos zabiorą premier Donald Tusk oraz szef Rady Europejskiej Antonio Costa. Za program artystyczny koncertu odpowiada Radzimir „Jimek” Dębski. Koncert poprowadzi Grażyna Torbicka. Transmisja o godz. 20:00 w TVP1 i TVP Polonia. Radzimir Dębski nie ma wątpliwości: „Tradycja muzyczna, podobnie jak architektura czy malarstwo, przypomina nam, skąd pochodzimy, i jednocześnie wskazuje, dokąd zmierzamy”. O koncercie, inspiracjach i wyzwaniach artysta opowiedział w rozmowie z portalem TVP.Info.*** Mateusz Baran: Dziękuję, że znalazłeś czas na tę rozmowę. Spotykamy się w szczególnym momencie – tuż przed uroczystą inauguracją polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Odpowiadasz za program artystyczny koncertu. Jesteśmy po próbie, siedzimy w twojej garderobie. Ciągle pracujesz, wprowadzasz ostatnie poprawki. Jak się czujesz przed takim wydarzeniem? To przecież ogromny prestiż, ale i odpowiedzialność. Radzimir „Jimek” Dębski: Czuję coś, co można by nazwać przerażeniem, ale nie w negatywnym sensie. Być może mam szansę teraz to wyjaśnić i sprostować, bowiem moja szczerość została chyba źle odebrana, kiedy wcześniej już wspomniałem w jednej z rozmów, że jestem nieco przerażony. To raczej mieszanina ekscytacji i odpowiedzialności. Czuję się jak sportowiec reprezentujący swój kraj na międzynarodowej arenie. Wyzwanie polega na tym, by pozostać sobą i skupić się na muzyce, nie ulegając całej otoczce wydarzenia. Z drugiej strony, muszę przyznać, że dla mnie jako kompozytora liczy się przede wszystkim muzyka. Największą trudnością jest zachowanie równowagi między oczekiwaniami publiczności, prestiżem wydarzenia a moim własnym podejściem do sztuki. Pisząc muzykę, staram się oddać różnorodność emocji – od wzniosłości po refleksję. To rodzaj intelektualnego wyzwania, które mnie inspiruje. Mogłem napisać godzinną fanfarę, muzykę, której kod emocjonalny można by opisać: „radujmy się!”. Ale uważam, że nie byłby to dobry ruch w sztuce. Za prosty, za bardzo jednolity emocjonalnie. Chcę zaproponować muzykę zróżnicowaną gatunkowo, może nieco wymagającą, ale reprezentującą szeroką gamę barw i nastrojów. Rozumiem, że ta sytuacja wymaga wyjścia poza strefę komfortu. Wspomniałeś o presji, ale czy wpływa ona na Twoje podejście do komponowania? W pewnym sensie tak. Przy tego typu wydarzeniach zawsze pojawia się presja, by stworzyć coś, co będzie odpowiednie dla kontekstu. Nie chcę jednak tworzyć muzyki, która jest wyłącznie „elegancka” czy „prestiżowa” w tradycyjnym rozumieniu. Dla mnie najważniejsze jest, by była prawdziwa. Moja muzyka musi być wielowymiarowa, nawet jeśli odbiorcy nie zawsze od razu ją zrozumieją. W przypadku muzyki popularnej to może mieć sens, ale w muzyce poważnej uważam, że chodzi o coś więcej. To przestrzeń, w której można eksperymentować, odkrywać nowe formy wyrazu i poszukiwać oryginalności. Właśnie to staram się robić, nawet jeśli oznacza to wyzwania interpretacyjne dla odbiorców. Z drugiej strony Twoja twórczość jest wyjątkowa, umiejętnie balansujesz między różnymi światami muzycznymi. Dość wspomnieć „Historię polskiego hip-hopu na orkiestrę symfoniczną”. Jak udaje Ci się łączyć muzykę poważną z elementami kultury popularnej? To kluczowa część mojej filozofii artystycznej. Staram się zaskakiwać i przekraczać granice gatunków. Na przykład wplatam romantyzm muzyki poważnej w surowość hip-hopu. Lubię konfrontować te dwa światy, wnosząc coś świeżego i nowoczesnego. Nie interesuje mnie tworzenie bezpiecznych, przewidywalnych kompozycji. Dla mnie sztuka polega na eksperymentowaniu i tworzeniu czegoś, co wywołuje emocje i prowokuje do myślenia. Kiedy pracuję nad muzyką, próbuję również wprowadzać elementy zaskoczenia. Na przykład wykorzystuję rytmiczność, która jest charakterystyczna dla muzyki hip-hopowej, w kompozycjach poważnych. Ale też pewnego rodzaju „cwaniackość”, „buńczuczność”, taki uliczny swagger, charakterystyczny dla hip-hopu, nadają muzyce poważnej pewnej świeżości. Wpuszczam przeciąg, przewiew. Uważam, że taka fuzja może przynieść coś zupełnie nowego. Bez ryzyka artystycznego sztuka staje się monotonna i przewidywalna, a ja chcę, by moje utwory były pełne życia i energii. W Twojej muzyce często pojawiają się nawiązania do polskości czy może raczej pewnego rodzaju polskiego idiomu muzycznego. Jak definiujesz tę kategorię w kontekście swojej twórczości? Podczas koncertu inauguracyjnego zaprezentujesz specjalnie napisaną na tę okazję kompozycję „Ukłony”, w której oddajesz hołd wielkim polskim kompozytorom. Polskość w muzyce to dla mnie dziedzictwo wielkich kompozytorów, takich jak Chopin, Szymanowski, Lutosławski, Górecki czy Penderecki. Każdy z nich na swój sposób odnosił się do folkloru, co również inspiruje mnie. Moje utwory czerpią z tej tradycji, ale staram się przedstawiać ją w nowoczesnym kontekście. Na przykład w kompozycji na inaugurację włączyłem elementy polskich tańców narodowych i pieśni ludowych. To mój sposób na oddanie hołdu polskiej kulturze i tradycji. Nie chodzi jednak tylko o tradycję. Polskość w mojej muzyce to również emocjonalność, którą uważam za charakterystyczną cechę naszego narodu. To romantyzm, introwertyzm, a czasem także heroizm. W moich utworach staram się oddać te wszystkie elementy w sposób współczesny i uniwersalny. W jaki sposób odwołujesz się w swojej muzyce do dzieła i myśli tych wybitnych kompozytorów? To są kompozytorzy po wielokroć lepsi ode mnie. Nie próbuję z nimi konkurować, nie gramy też ich muzyki. I w tym jest cała trudność. Staram się nawiązać, przypomnieć. Stosuję całą listę odniesień, także tych pozamuzycznych. Czasem gdzieś mignie mazurek, albo element aleatoryczny. Ciekawe, czy ktoś usłyszy gdzieś powidok Chopina, czy ukłon właśnie dla mistrza Pendereckiego. Zresztą, cały ten projekt gdzieś wynika i być może jest bezpośrednią kontynuacją mojego wcześniejszego projektu „Hommage – Krzysztof Penderecki”. Zobacz także: „Nie jesteśmy tylko orkiestrą, jesteśmy rodziną”. Walka o wolną Ukrainę na froncie kultury [WYWIAD]Ale też w „Ukłonie” nie zabraknie nawiązań do Grażyny Bacewicz. To jedna z Twoich ukochanych kompozytorek, której dzieło zyskuje w ostatnich latach uznanie na świecie. Dlaczego uważasz, że jej twórczość powinna być bardziej doceniana? W mojej opinii to najwybitniejsza kompozytorka w historii ludzkości. Powinniśmy o niej trąbić, powinniśmy się nią chwalić na świecie! Bacewicz to wyjątkowa postać. Jej muzyka jest niesamowicie inspirująca, ale niestety wciąż niedostatecznie znana na świecie. Dlatego świadomie włączyłem jej twórczość do programu inauguracji. To dla mnie nie tylko wyraz uznania dla jej talentu, ale także przypomnienie o bogactwie polskiego dziedzictwa muzycznego.Włączenie jej do grona największych polskich kompozytorów to naturalny krok w kierunku szerzenia wiedzy o jej osiągnięciach. Bacewicz była nie tylko wybitną artystką, ale także symbolem wytrwałości i pasji. Jej utwory są pełne energii, a jednocześnie bardzo przemyślane. Uważam, że powinniśmy mówić o niej głośniej, nie tylko w Polsce, ale i na arenie międzynarodowej. To jedna z tych postaci, które mogą być wzorem dla przyszłych pokoleń. Hasło tegorocznej polskiej prezydencji brzmi „Culture Sparks Unity”. Czy uważasz, że kultura może nas jednoczyć i być odpowiedzią na wyzwania współczesnego świata? Zdecydowanie tak. Kultura, szczególnie muzyka symfoniczna, to jedno z największych osiągnięć europejskiej cywilizacji. Orkiestry symfoniczne, chóry, filharmonie – to wszystko świadczy o naszym wspólnym dziedzictwie. Muzyka pozwala nam sięgać po piękno i doskonałość, niezależnie od naszych niedoskonałości jako ludzi. Jest uniwersalnym językiem, który łączy ludzi ponad podziałami. To prawdopodobnie najważniejszy drogowskaz dla przyszłych pokoleń. Uważam też, że kultura ma zdolność kształtowania lepszego społeczeństwa. Sztuka pokazuje, że choć jako ludzie jesteśmy niedoskonali, możemy tworzyć coś pięknego i doskonałego. To właśnie w tym tkwi jej siła. Kultura przypomina nam, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, a jednocześnie inspiruje do dążenia do ideałów. Uważam, że wspólną cechą wszystkich Europejczyków, która może nas napawać dumą, jest bogactwo naszej muzycznej tradycji. W każdym kraju naszego kontynentu znajdziemy niezliczoną liczbę wybitnych kompozytorów, a także organizacje, orkiestry symfoniczne, chóry, filharmonie, teatry i opery. Ta spuścizna kulturalna jest naszą chlubą i zarazem odpowiedzialnością – powinniśmy ją pielęgnować, gdyż stanowi istotną część naszej tożsamości. Tradycja ta, podobnie jak architektura czy malarstwo, przypomina nam, skąd pochodzimy, i jednocześnie wskazuje, dokąd zmierzamy. W sztuce jest coś niezwykłego – nawet jeśli tworzy ją człowiek niedoskonały, ona sama może osiągnąć poziom doskonałości. Tym różni się sztuka od człowieka: podczas gdy my, ludzie, jesteśmy pełni wad i niedoskonałości, sztuka potrafi być nieskazitelna. W jej najwspanialszych przejawach kryje się ideał piękna, który, choć różnorodnie definiowany, stanowi dla mnie najwyższy sens życia. Każdy z nas, niezależnie od własnych ograniczeń, ma możliwość dążenia do tego, by pozostawić po sobie coś pięknego lub istotnego. To właśnie sztuka może być najwspanialszym drogowskazem – zarówno dla nas, jak i dla naszych dzieci. W niej tkwi pewna uniwersalna prawda i głęboki sens, które prowadzą nas ku czemuś wyższemu. Być może brzmi to górnolotnie, może nawet banalnie, ale wierzę, że sztuka jest zdolna nas zbawić. Jest najczystszym wyrazem człowieczeństwa i najpiękniejszym świadectwem naszej istoty. Piękne i humanistyczne przesłanie. Myślę, że nie powinniśmy się bać górnolotnych słów. Być może właśnie teraz bardzo ich potrzebujemy. Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia podczas inauguracji. Też tak uważam. Dziękuję bardzo. Trzymajcie kciuki! ROZMAWIAŁ: MATEUSZ BARAN ***Radzimir Dębski - polski kompozytor, dyrygent, producent muzyczny i multiinstrumentalista, znany również pod pseudonimem JIMEK. Syn znanego kompozytora Krzesimira Dębskiego i wokalistki Anny Jurksztowicz. Jego twórczość łączy klasykę, jazz, hip-hop oraz muzykę filmową. Światową rozpoznawalność przyniósł mu utwór „Hip-Hop History Orchestrated by JIMEK”, który zdobył uznanie dzięki oryginalnej aranżacji muzyki hip-hopowej na orkiestrę symfoniczną. Dębski komponuje również muzykę filmową, m.in. do takich produkcji jak „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” czy „Atak paniki”. Współpracował z artystami światowego formatu, takimi jak Kendrick Lamar czy Miuosh, a jego koncerty zyskują uznanie zarówno w Polsce, jak i za granicą. Absolwent Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie oraz University of California, Los Angeles (UCLA), gdzie studiował kompozycję filmową. Jest laureatem wielu nagród, w tym Polskich Nagród Filmowych Orły oraz Fryderyków, a także aktywnym popularyzatorem muzyki symfonicznej wśród młodszych pokoleń.