Zbigniew Parafianowicz w rozmowie z portalem TVP.Info. – Przy zabójstwach celowanych potrzebny jest pistolet, trucizna lub ładunek wybuchowy. To jest dość tani sposób, żeby osiągnąć spektakularny rezultat. (...) Program celowanych zabójstw jest perspektywiczny z punktu widzenia Ukrainy – ocenia Zbigniew Parafianowicz, dziennikarz „DGP” i ekspert ds. Ukrainy, w rozmowie z portalem TVP.Info. Portal TVP.Info: W jaki sposób sytuacja na froncie ukraińskim zmieniła się przez ostatni rok? Czy Ukraina ma przed sobą gorszą perspektywę niż przed 2024? Zbigniew Parafianowicz: Ukraina powoli traci Donbas, ale jest to proces dość przewidywalny. Front przesuwa się w stałym tempie, więc ruchy Rosjan można przewidzieć. Wiadomo, gdzie będą nacierali i jaka jest ich logika. Jednak straty terytorialne w ostatnich miesiącach były spore. Rosjanie są siedem kilometrów od południowej granicy obwodu donieckiego. Doszli do miejscowości Wełyka Nowosiłka i są na dobrej drodze do okrążenia miejscowości Kurachowe, która jest bardzo ważnym punktem oporu w południowym Donbasie. Zajęcie tych punktów to częściowa realizacja rosyjskich celów wojennych. Są jakieś pozytywy? Sytuacja stale jest dla Ukraińców niekorzystna, dlatego próbują ją sobie zrekompensować strategią eskalacyjną. Przykładem jest wejście do obwodu kurskiego. Zajęcie rosyjskiego obszaru udowodniło Zachodowi, że Władimir Putin nie użyje broni nuklearnej, gdy jego terytorium zostanie zaatakowane. Wejście do obwodu kurskiego wzmocniło także pozycję negocjacyjną Ukrainy przed ewentualnymi rozmowami pokojowymi? Jeżeli Trump zażądałby zamrożenia linii frontu, to Ukraina zostałaby z kawałkiem Rosji. Wiadomo, że nie jest to duży, ani znaczący teren. Ale dla Putina fakt, że Ukraińcy zajęli kawałek Rosji, jest upokarzający. Widać, że przeszkadza to Rosjanom po tym, jaki wysiłek wkładają, żeby odbić ten region. Niestety, sytuacja w obwodzie kurskim nie wygląda teraz dobrze dla Ukrainy. Ukraińcy stracili już ok. 50 proc. terenu, który zajęli latem (rozmowę przeprowadzono w połowie grudnia – przyp. red.). Rosjanie naciskają i przestali brać jeńców – od razu rozstrzeliwują. Po to, żeby zniechęcić Ukraińców do jakichkolwiek działań. Częściowo się im to udaje. Ukraińcy odwrócili też narrację po nieudanej ofensywie w 2023 roku i udowodnili, że są zdolni do działań ofensywnych. To, co może robić Zełenski na tym etapie, to próbować wywracać stolik. Liniowo nie jest w stanie wygrać z Rosjanami, na czołgi, ludzi i amunicję. Co pan rozumie przez wywracanie stolika? To mogą być np. uderzenia dalekiego zasięgu. Jednak Ukraina nie ma jeszcze takiej broni od Zachodu. Pociski ATACAMS mają zasięg do 165—300 km, to paradoksalnie nie jest duża odległość. Dodatkowo Zachód zgodził się na używanie ich głównie w obwodzie kurskim lub przy granicach z obwodem kurskim. Są też pociski storm shadow. Pamiętajmy jednak, że Ukraińcy mają własne środki uderzenia, które mogą użyć głęboko w Rosji. Dokonywali już takich uderzeń, nawet w Moskwie. Tak, ale głównie przy użyciu dronów. Dzięki takim atakom, Rosjanie przekonują się, że wojna dotyczy ich bezpośrednio. To byłoby pokazanie, że Putin nie jest w stanie dotrzymać umowy społecznej – zabezpieczyć swoich poddanych. Inną metodą są także celowane zabójstwa. To brzmi brutalnie i cynicznie, ale np. Izrael prowadzi je od lat. Egipt, prowadząc program rakietowy po drugiej wojnie światowej, korzystał z pomocy niemieckich naukowców którzy byli następnie zabijani przez Izraelczyków. Dziś giną irańscy naukowcy. Tylko u nas: Czołgi z muzeum i helikoptery z autopilotem. Wojskowe bomby i miny 2024Co innego Mossad, a co innego HUR. Nie mówię o umiejętnościach, ale o zasobach. Przy zabójstwach celowanych, potrzebny jest pistolet, trucizny lub ładunek wybuchowy. To jest dość tani sposób, żeby osiągnąć spektakularny rezultat. Ukraińcy byli w stanie podłożyć ładunek wybuchowy pod samochód oficera, który odpowiadał za atak rakietowy pod szpital Ohmatdyt. Wojskowy stracił nogi. W tym wypadku kluczowe wydają się być informacje wywiadowcze, tzn. gdzie będzie znajdował się cel i w jakim czasie. Tak, i Ukraińcom wychodzi to świetnie, bo są dwujęzyczni. Ludzie ze wschodu Ukrainy mówią w Moskwie bez akcentu. Program celowanych zabójstw jest perspektywiczny z punktu widzenia Ukrainy. Skutecznym działaniem jest także dywersja, np. podpalenie magazynu lub składu materiałowego. Można też uderzać w rafinerie, jednak temu sprzeciwiali się Amerykanie. Nie chcą, żeby ceny paliwa się wahały. Modus operandi Zełenskiego to strategia eskalacyjna, ale przy ograniczonych zasobach. Wojna w Ukrainie cały czas eskaluje, Ukraińcy użyli pocisków ATACAMS w obwodzie kurskim. A Rosja sprowadziła północnokoreańskich żołnierzy i użyła pocisku Rubież zdolnego przenosić ładunek nuklearny. Jaki może być następny krok eskalacyjny? Ukraina skutecznie przesuwa czerwone linie. Jesienią, Reuters podał, że Amerykanie dopuszczają przekazanie Ukrainie pocisków JASSM, zdolnych razić cele do 700 km. To następna czerwona linia? Tak, to jest następny punkt. Już teraz pociski Strom Shadow i ATACAMS są naprowadzone z użyciem zachodnich map cyfrowych terenu, to bardzo duża pomoc. Niewykluczone, że Kellogg z Trumpem pójdą na to, jeżeli Putin nie będzie chciał siąść do stołu rozmów. A w przypadku Rosji? Rosjanie cały czas eskalują. Nawet niekoniecznie w stosunku do samej Ukrainy, ale do całego Zachodu. 6 grudnia podpisali umowę z Białorusią, zgodnie z którą rozmieszczą Orieszniki na Białorusi do końca 2025 roku. Budują bazy wojskowe pod Grodnem i sprowadzają Białorusinów do obwodu królewieckiego. Mówi pan o spotkaniu Łukaszenki z Putinem na początku grudnia? Tak, podpisano wtedy ważną dwustronną umowę obronną. Dzięki niej Białoruś jest otoczona atomowym parasolem obronnym. To ogromna zmiana jakościowa dla państw graniczących z Białorusią. To rodzaj szantażu atomowego. Wzięcie na cel budynków cywilnych w centrum Kijowa, np. uderzenie w Radę Najwyższą Ukrainy pociskiem typu Oriesznik, jak najbardziej wchodzi w grę, szczególnie przed zaprzysiężeniem Trumpa. Po to, żeby nastraszyć i wykreować wizerunek Putina jako kogoś nieprzewidywalnego, kto może podpalić świat. Czy Trump zakończy wojnę w Ukrainie? Wypowiedzi Trumpa są niemądre, nieprzewidywalne i obniżają wiarygodność sojuszy zawieranych przez USA. Do polityki bezpieczeństwa wprowadził kwestie handlowe. Sugeruje, że USA wycofa się z NATO, jeśli Europa nie spełni pewnych warunków handlowych. Ale łączenie kwestii bezpieczeństwa z handlem jest bardzo niebezpieczne. NATO ma chronić nas przed wschodnimi satrapiami, a nie być forum ekonomicznym. Jak pan ocenia plan gen. Keitha Kellogga specjalnego wysłannika USA ds. Ukrainy i Rosji nominowanego przez Trumpa, żeby stworzyć strefę zdemilitaryzowaną i zamrozić konflikt? Scenariusz jest jak najbardziej realny. Różnica między Demokratami i Republikanami w kwestii Ukrainy jest minimalna. Demokraci też byli zainteresowani mrożeniem konfliktu. Pytanie, czy Trump będzie w stanie postąpić zgodnie z koncepcją Kellogga i w przypadku odmowy zamrożenia konfliktu przez Putina, dostarczyć Ukrainie tyle broni, żeby mogła poprawić swoją pozycję negocjacyjną – siłą. Jaki jest najbardziej prawdopodobny scenariusz na zakończenie tej wojny? Akces Ukrainy do NATO i koncesje terytorialne na rzecz Rosji? Kontynuacja porozumień mińskich i realizacja „turbo Donbasu”. Rozejm będzie oparty na zamrożeniu konfliktu na liniach frontu i czekaniu na nową wojnę. Wojna na pewno wybuchnie, ale może stać się to później, jeśli Zachód obarczy Rosję wysokimi kosztami. Rosja musi poczuć, że popełniła błąd, najeżdżając Ukrainę. To stanie się tylko wtedy, jeśli podniesiemy sankcje i nie pozwolimy wrócić Rosji do świata handlu i dyplomacji.Jeśli te koszty będą niskie, to wojna wybuchnie wcześniej. Doktryna Putina nie dopuszcza istnienia Ukrainy, więc Rosja nie zatrzyma się, dopóki jej nie zajmie. Jeżeli Zachód nie zrozumie, że Ukraina musi dostać dużo więcej broni i rozstrzygnąć konflikt siłą na swoją korzyść, to Putin wcześniej czy później przetrąci jej kręgosłup. Najpierw odetnie ją od Zaporoża, Donbasu, a potem oderwie ją od Mikołajowa i Odessy, żeby na końcu dotrzeć do Dniepru i zmienić ją w para-państwo. Czy w sytuacji, gdyby USA zostawiły Ukrainę samą sobie i zgodziły się na rosyjskie ultimatum, które całkowicie uzależniłoby ją od Rosji, to Ukraina mogłaby się zdecydować na prowadzenie wojny tylko przy europejskim wsparciu? Czy porażka Rosji w Syrii, paradoksalnie pogorszy sytuację Ukrainy, z uwagi na to, że Rosji zwolniły się dodatkowe środki? Tak, chociaż jest to porażka wizerunkowa dla Rosji. Tak samo jak Afganistan był przegraną Amerykanów. Kabul był momentem, w którym Rosja stwierdziła, że Zachód jest słaby i można najechać Ukrainę. Uwolnienie rosyjskich zasobów w Syrii, wygoni ją z Bliskiego Wschodu na pewien czas. Teraz sytuacja wygląda źle dla Rosji, ale Rosjanie będą chcieli się dogadać z nowymi władzami i wrócić. Jakie zasoby uwolniła Rosja w związku z wydarzeniami w Syrii? Rosja ma tam trzy fregaty i okręt podwodny. Są to nowe fregaty z 2017 roku, które należą do floty czarnomorskiej. Problem polega na tym, że nie wrócą na Morze Czarne, bo Turcja blokuje cieśniny. Gdzie się udadzą? Na Bałtyk, co grozi nam i państwom bałtyckim. Rosja ma też w Syrii siły lądowe i powietrzne. Gdzie trafią? Na front priorytetowy – ukraiński albo do Afryki. Ostatnio niektóre jednostki ukraińskie zaczęły zezwalać na powrót dezerterom bez ponoszenia przez nich konsekwencji. Według zapowiedzi Zełenskiego rząd ukraiński nie chce zmniejszać wieku poborowego z 25 lat do 18 roku życia. Czy biorąc pod uwagę te czynniki, Ukraina jest w stanie zapełnić luki w armii? Są to decyzje racjonalne, z uwagi na to, że prezydent traci popularność. Musi też zachować tkankę narodową. Najbardziej wartościowa część społeczeństwa ukraińskiego – w dużej mierze – zginęła już na wojnie. Mówię o ludziach najbardziej zmotywowanych i wykazujących największy patriotyzm. Jednym z celów wojennych Putina jest doprowadzenie do katastrofy demograficznej w Ukrainie.W kraju jest już poniżej 30 milionów mieszkańców, co wynika z zajęcia części terenów, migracji i poniesionych ofiar. Obniżenie wieku poboru mogłoby pogłębić tę katastrofę demograficzną. Ludzie w wieku 18-25 lat zapewniają zastępowalność pokoleń. Z drugiej strony, Ukraina nie zapewnia odpowiedniej liczby rekrutów. To wynika z wielu strukturalnych wad państwa ukraińskiego, np. nie są w stanie stworzyć przejrzystego systemu poboru, nie mają też bazy danych ludzi, którzy powinni iść do wojska. Z czego wynika słabnąca pozycja prezydenta Zełenskiego? Ze zmęczenia wojną, które panuje nie tylko na Zachodzie, ale również w Ukrainie. Widać też rozczarowanie tym, że nie ma sukcesów militarnych. Prezydent nie może w nieskończoność generować nowych narracji zachęcających do wojny. On sam jest wyczerpany. Jest jakaś osoba, która mogłaby przejąć pałeczkę? Nie ma wyraźnego lidera. Mimo że Zełenskiemu spadają sondaże, to wciąż ma wysokie poparcie na poziomie 40 proc. Patrząc na warunki panujące w kraju – to wyjątkowo wysokie notowania. Czy Ukraina jest przygotowana na zimę? W ostatnich atakach wyjątkowo mocno ucierpiał sektor energetyczny. Wszystko zależy od temperatury. Jeśli będzie tak jak teraz, na granicy 3-5 stopni to tak. A jeśli będzie po -20, to na pewno wywoła to ruchy migracyjne. Infrastruktura jest w gruzach, i ataki na nią się nasilą. Trzeba jednak pamiętać, że duża część ukraińskiej energetyki opiera się na elektrowniach atomowych, których Rosjanie nie zniszczą. Mogą ewentualnie zniszczyć sieci przesyłowe. Ale daleki jestem od kreślenia apokaliptycznych scenariuszy.