Przygotowania do przedterminowych wyborów. Rząd Olafa Scholza nie uzyskał poparcia od parlamentu. Wniosek o wotum zaufania zgłosił sam szef rządu. Dlaczego to zrobił, skoro wiedział, że Bundestag go nie poprze? Jaka kalkulacja polityczna stoi za tym ruchem? Przedterminowe wybory w lutym 2025 roku. Kanclerz Olaf Scholz – zgodnie z przewidywaniami – nie uzyskał poparcia w Bundestagu, co oznacza koniec koalicyjnego rządu „sygnalizacji świetlnej” (jak określano czerwono-zielono-żółte barwy SPD, Zielonych i FDP). Wotum zostało odrzucone w stosunku 349 do 207, przy 116 głosach wstrzymujących się.Wynik zgodny z planemZgodnie z wcześniejszymi wypowiedziami Scholza, polityk chciał, żeby wotum nie przeszło, ponieważ pozwoli to na organizację wcześniejszych wyborów.– Jeśli posłowie podążą ścieżką, którą zasugerowałem (i odrzucą wotum zaufania przyp. red.), w poniedziałek po południu zaproponuję prezydentowi Steinmeierowi rozwiązanie Bundestagu. Jeśli prezydent Niemiec zastosuje się do mojej propozycji, wyborcy będą mogli wybrać nowy Bundestag 23 lutego – to jest mój cel – oznajmił w rozmowie z dziennikarzami, cytowany przez portal EuroActiv.Prezydent Niemiec ma teraz czas do 6 stycznia na podjęcie decyzji o rozwiązaniu Bundestagu i organizację przedterminowych wyborów.Zobacz także: Niemcy w największym kryzysie od lat. „Scholz kompromituje kraj”Polityczne kalkulacje kanclerza NiemiecDlaczego Scholz dąży do przedterminowych wyborów? Krótko mówiąc, po to, żeby wyjść z kryzysu politycznego i wzmocnić stan posiadania w parlamencie. Przygotowania do wotum zaufania pozwoliło partii kanclerza (SPD) między innymi na przedstawienie swoich postulatów wyborczych. A także na zrzucenie odpowiedzialności politycznej na swojego byłego koalicjanta FDP.Scholz zarzucił liberałom, że „tygodniami sabotowali” prace szkodząc nie tylko rządowi, ale i demokracji.Według politycznych kalkulacji Scholza postawienie na tematy wsparcia Ukrainy i inwestycji w gospodarkę oraz wojsko mają dać jego partii wygraną w następnych wyborach, a jemu samemu kolejną kadencję kanclerską – tym razem z silniejszym mandatem.Zwrot Scholza w kierunku UkrainyW tym miała mu pomóc ostatnia, niezapowiedziana wizyta w Kijowie, gdzie ogłosił kolejne pakiety pomocy dla Ukrainy.– Niemcy udzielają Ukrainie największej pomocy w Europie. Chcę, aby nadal tak było. Jeżeli Putin pokona Ukrainę, my także znajdziemy się w permanentnym niebezpieczeństwie. Na Niemcy można liczyć. Mówimy, co zrobimy, i robimy to, co obiecujemy – oświadczył Scholz.Kanclerz wypowiedział się także w sprawie inwestycji w gospodarkę i wojsko. Zadeklarował pełną gotowość wprowadzenia niezbędnych zmian, które dotychczas – jak przekonuje – miały być blokowane przez wspomnianego koalicjanta, FDP.– Kraj potrzebuje inwestycji w gospodarkę i wojsko, a sprzeciw Lindnera (lidera FDP przyp.red.) wobec powiększenia deficytu budżetowego uniemożliwił pozyskanie potrzebnych środków. To brak „moralnej dojrzałości” – grzmiał Scholz.Przeczytaj również: Tajny dokument Bundeswehry. 1000 stron na wypadek wojnyNotowania przed wyboramiCzy kalkulacja kanclerza jest realistyczna? Nie według najnowszych sondaży. Te wskazują na Freidricha Merza, szefa CDU jako faworyta wyborów. Frakcja chadeków CDU/CSU popierana jest obecnie przez 30-34 proc. wyborców, podczas gdy SPD Scholza może liczyć na 17-20 proc.Jakie jest najprawdopodobniejszy scenariusz po wyborach? Eksperci wskazują na powrót tzw. Wielkiej Koalicji, czyli CDU/CSU i SPD. Przy czym warunki dyktowałaby CDU/CSU, która – jako partia z największym wynikiem – wystawiałby swojego kandydata na kanclerza.Zobacz też: Rząd Scholza bez wotum zaufania. Zgodnie z planem