Bartłomiej C. nie przyznaje się do winy. Bartłomiej C., były wiceminister sprawiedliwości, usłyszał zarzuty przekroczenie uprawnień i popełnienia oszustwa. Grozi mu do 10 lat więzienia. „Bartłomiej C. podejrzany jest o to, że w okresie od 2 czerwca 2024 roku do 28 lipca 2024 roku, będąc funkcjonariuszem państwowym (...) w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, przekroczył swoje uprawnienia wynikające z umowy o zarządzanie zawartej z Instytutem i doprowadził Sieć Badawczą Łukasiewicz PORT do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w łącznej kwocie 4619,82 złotych, poprzez wprowadzenie w błąd co do faktu wykorzystywania samochodu służbowego oraz przypisanej do tego pojazdu karty flotowej do celów służbowych, podczas gdy w rzeczywistości wykorzystywał je do celów prywatnych” – informuje prok. Karolina Stocka-Mycek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.Były wiceminister miał ośmiokrotnie zapłacić służbową kartą za paliwo, a nadto kupić nią płyn do spryskiwaczy. Tak tłumaczy się z zarzutów Bartłomiej C.Jak poinformowała prokuratura, Bartłomiej C. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu „wskazując, że mimo złożonego podpisu na stosownym dokumencie faktycznie nie zapoznał się z zasadami korzystania z pojazdu służbowego i był przekonany, że może z niego korzystać w celach prywatnych”.„Zaprzeczył, jakoby miał zamiar doprowadzenia pracodawcy do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Jednocześnie nie zaprzeczył faktowi korzystania z pojazdu i karty flotowej w celach prywatnych” – przekazała prokuratura.Dymisja po głośnej aferze W maju 2024 roku Bartłomiej C. został zatrudniony w Polskim Ośrodku Rozwoju Technologii (PORT) wchodzącym w skład ogólnopolskiej Sieci Badawczej Łukasiewicz. Dwa miesiące później – 5 lipca został wiceministrem sprawiedliwości, a 13 lipca pojechał na urlop. W tym czasie nie pełnił już żadnej funkcji w PORT, a mimo to – jak ustaliła Wirtualna Polska – wykorzystał do wyjazdu służbowy samochód i kartę płatniczą, płacąc za paliwo do auta. 21 sierpnia br. wiceminister podał się do dymisji, którą premier Donald Tusk natychmiast przyjął. Na konferencji prasowej w Sejmie polityk Lewicy przyznał, że popełnił błąd. – Nie miałem świadomości, nie wiedziałem, że nie mogę tak uczynić. Pozostaje to cały czas błędem, za który muszę ponieść odpowiedzialność. Chcę też zaznaczyć, że środki, które spożytkowałem, tankując, zwróciłem na konto – mówił polityk podczas konferencji prasowej w Sejmie, gdy przepraszał za swoje zachowanie.