Chodzi o okładkę. W Sądzie Okręgowym w Warszawie rozpoczęła się sprawa z powództwa Donalda Tuska przeciwko „Gazecie Polskiej” i Tomaszowi Sakiewiczowi. Wszystko przez okładkę gazety z wizerunkiem premiera z wzniesioną pięścią i hasłem używanym do 1945 roku w armii niemieckiej. – Cena, jaką płacę osobiście i moja rodzina, są w jakimś sensie niewymierne. Może wystarczy jeden z wielu przykładów, jak moje wnuki pytające mnie, czy to prawda, że jestem Niemcem i hitlerowcem, bo takie rzeczy czytały w internecie. Robię to bardzo rzadko, gdy decyduję, że ta granica została przekroczona, ale wówczas podejmuję kroki prawne – mówił premier Tusk, w rozmowie z serwisem onet.pl.Tusk zeznaje przed sądemTusk przekazał, że otrzymuje dużo gróźb karalnych, pozbawienia życia jego i jego bliskich. – Uważam siebie za człowieka bardzo odpornego, taka jest naturalna konsekwencja moich zajęć. Ale byłem w szoku, gdy zobaczyłem tę okładkę. Trudno mi nawet dobrać odpowiednie słowa, co przychodzi mi na myśl, gdy widzę tego typu działania – dodał premier. I podkreślił: – To oczywiście część wieloletniej kampanii, ale działa to tak na wyobraźnię, okładka jest tak spreparowana, że sugeruje, że jestem kolejnym wcieleniem Hitlera.Z najnowszych informacji wynika, że Tusk zażądał wypłaty odszkodowania na konto Polskiej Akcji Humanitarnej. – Nie jestem prawnikiem, nie znam praktyki, nie chcę oceniać, czy 100 tys. zł to za dużo, czy za mało. Nie ukrywam, że wolałbym mieć wewnętrzne przekonanie, że ten pozew będzie miał jakiś skutek, przynajmniej pobudzenia do refleksji – zaznaczył.„Adwokat reprezentujący Sakiewicza wskazywał na inne możliwe skojarzenia wywoływane przez okładkę” – czytamy w Onecie. „Pełnomocnicy redaktora Sakiewicza zwracali uwagę na fragment tekstu zamieszczony na okładce: 'Słowa Donalda Tuska: „Wierzysz w Boga, nie głosujesz na PiS', to odpowiednik pruskiego 'Gott mit uns', obecnego na klamrach niemieckich pasów. Padły, gdy polski rząd wspiera Ukrainę w walce pod innym starym hasłem: 'W imię Boga za naszą i waszą wolność'” – napisano w artykule.Czytaj też: „W sprawie Hołowni nie ma mowy o przecieku”. Siemoniak ucina spekulacje