Boss twierdzi, że padł ofiarą pomówień. Na początku grudnia ma ruszyć proces Mirosława B. ps. Dziobak, jednego z najważniejszych i najbrutalniejszych bossów zachodniopomorskiego podziemia kryminalnego – ustalił portal TVP.Info. 54-letni „Dziobak” (z zawodu kucharz, bezrobotny utrzymujący się z oszczędności) odpowie za przestępstwa z czasów, gdy dynamicznie rozwijał bandycką karierę. W latach 2007-2008 jego gang głównie handlował narkotykami, ale także parał się rozbojami i wymuszeniami haraczu. Aby zminimalizować koszty, grupa ta dokonywała m.in. napadów na producentów i handlarzy narkotykami. Podporządkowywała sobie także dilerów, grożąc im pobiciem i zmuszając do zapłaty „wpisowego”. Gangsterzy szybko zyskali złą sławę, co ułatwiało im dalszą ekspansję w półświatku. Dzięki zeznaniom „skruszonego” członka bandy podległej „Dziobakowi” śledczym z CBŚP i Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie udało się oskarżyć bossa o kilka przestępstw z okresu wrzesień 2007 r. – luty 2008 r. (w marcu 2008 r. Mirosław B. trafił do aresztu). Wraz z nim odpowiedzą jego dwaj kamraci: Piotr D. oraz Zbigniewa R. ps. Słoniu. Wszyscy twierdzą, że niewinni. Akt oskarżenia w tej sprawie, to idealny opis obyczajów panujących od zawsze w polskim półświatku. Zadaje kłam rzekomym zasadom, którymi mieli się kierować gangsterzy. Liczyła się tylko kasa. Czytaj także: Mafijna „Królowa Ożarowa” skazana. Miała zastępować uwięzionego męża Zajazd na laboratorium Wczesną jesienią 2007 r. niejaki „Kaczor” miał donieść „Dziobakowi” oraz jego najbliższym kompanom: Zbigniewowi R. ps. Słoniu i Rafałowi W. ps. Leśniczy, że na terenie ogródków działkowych w Szczecinie produkowana jest amfetamina. Gangsterzy uznali, że to dobra okazja, aby zarobić łatwe pieniądze. – Mało tego, doszli do wniosku, że taki skok przyniesie im także rozgłos w półświatku i skłoni do współpracy innych producentów czy handlarzy narkotykami. Dlatego zrezygnowali z kominiarek czy innych elementów maskowania – opowiadał śledczym „skruszony”. Do ogródków przy ul. Bogumińskiej w Szczecinie pojechali „Dziobak”, „Słoniu” i „Leśniczy” oraz prawdopodobnie „Kaczor”. Drugi z mężczyzn miał przy sobie nóż komandoski, a trzeci pistolet. Gangsterzy wpadli do domku, w którym produkowano amfetaminę. Sterroryzowali właściciela laboratorium – Grzegorza S. oraz znanego w półświatku chemika, a następnie ich pobili, uderzając rękoma i kopiąc po całym ciele. „Słoniu” zdjął z szyi S. złoty łańcuszek Cartier (ok. 200 mg) i kazał mężczyźnie oddać złotą bransoletkę, którą ten miał zapiętą na ręce. Zapowiedział ofierze, że jeżeli nie wykona jego polecenia, to mu obetnie dłoń nożem. Napastnicy przejęli łącznie 20 kg amfetaminy. Na sprzedaży narkotyku mieli zarobić ok. 100 tys. zł. Bandyci byli tak zadowoleni z udanego skoku, że o wszystkim opowiedzieli dwóm innym gangsterom, z których jeden został tzw. małym świadkiem koronnym i opowiedział o wszystkim prokuraturze. Czytaj także: Przemycili kokainę za dziesiątki milionów. Wpadli przez świadka koronnegoFałszywy przyjaciel Gang „Dziobaka” miał też zrobić listę dilerów narkotykowych, których chciała zmusić do pracy dla niego. Jednym z pechowców był, wg. ustaleń śledczych, Paweł K. ps. Kokesz z Wolina. Bandyci zastawili na niego pułapkę. Najpierw Artur G. ps. Kielich (szef podgrupy na usługach „Dziobaka”) umówił się z „Kokeszem” na sprawdzenie jakości marihuany, którą chciał mu sprzedać. Diler spróbował „trawki” i uznał, że jest kiepskiej jakości. Wtedy G. wpadł w furię. Zaczął grozić mężczyźnie, że ma się podporządkować i zapłacić „wpisowe”, albo zostanie „dojechany” (napadnięty i pobity). Niedługo po tym spotkaniu, do „Kokesza” zaczęli dzwonić z pogróżkami „Kielich” i „Słoniu”. Domagali się 10 tys. zł haraczu. Diler miał pecha, bo w trudnym dla niego czasie pomagał mu niejaki „Maniek”. Oficjalnie był przyjacielem dilera. W rzeczywistości człowiek ten współpracował z Arturem G. i na bieżąco przekazywał mu informację o tym co robi handlarz i w jakim jest stanie psychicznym. – W pewnym momencie „Kokesz” doszedł do wniosku, że grozi mu tylko „Kielich” i rozważał zwrócenie się do innych gangsterów o pomoc w rozwiązaniu sytuacji. Wtedy to doszło do manifestacji siły bandy. Do domu handlarza pojechali: „Dziobak”, „Słoniu”, „Leśniczy” i „Kielich”. Choć nie dostali się do środka, to jednak udało im się skutecznie zastraszyć Pawła K. – relacjonował „skruszony”. „Kokesz” sprzedał część sprzętu budowlanego, które wcześniej kupił do swojej firmy. Następnie przekazał żądaną sumę grożącym mu bandziorom i zaczął współpracę z nimi. Czytaj także: Narcos po polsku. Ruszył proces rapera „Śledzia”, alias „RS77” W matni Kolejną ofiarą bandy „Dziobaka” miał być Paweł B. ps. Nos, również dilujący w Wolinie. Tym razem bandyci postanowili zastosować metodę dobrego i złego policjanta, choć w tym wypadku mowa była raczej o złych i nieco mniej groźnych gangsterach. Tymi pierwszymi byli „Dziobak”, „Słoniu” i „Leśniczy”. Na czele drugich stał „Kielich”. W listopadzie 2007 r. „Nos” został zwabiony na spotkanie na stacji paliw w Babigoszczy. Tam natknął się na „Leśniczego”, który „poprosił” go wejście do samochodu. Za kierownicą auta siedział „Słoniu”, a obok niego „Dziobak”. Kiedy diler usiadł na tylnej kanapie, „Leśniczy” miał mu przyłożyć do boku pistolet. Gangsterzy zażądali pieniędzy, przekonując, że musi mieć gotówkę, bo niedawno sprzedał samochód. „Nos” zapewniał, że jest bez grosza, ponieważ dopiero co urodził mu się syn i w związku z tym ma bardzo dużo wydatków. Nie przekonał jednak napastników. Pojechał z nimi do domu, skąd wziął 4,8 tys. zł, które przekazał ekipie „Dziobaka”. Ci zabrali mu jeszcze złoty łańcuszek.Następnie napastnicy zawieźli „Nosa” do karczmy w Przybiernowie, gdzie czekał już „Kielich”. Ten „wstawił” się za handlarzem, pod warunkiem kupowania od niego narkotyków. Wówczas Paweł B. miał powiedzieć, że jest gotowy wystawić bandzie niejakiego „Bobika”, u którego zaopatrywał się w towar. W akcie dobrej woli „Słoniu” oddał „Nosowi” złoty łańcuszek. Paweł B. musiał jednak jeszcze zobowiązać się do wpłacania pieniędzy na tzw. wypiskę dla siedzącego w więzieniu „Kisiela” związanego z bandą „Kielicha”. Czytaj także: Wielki gang narkotykowy na Śląsku. Wpadło kolejnych sześć osób Okazało się, że banda „Dziobaka” podjęła działania, aby dopaść wspomnianego „Bobika”, ale im się to jednak nie udało. Zagięła też parol na braci „Włodarów” działających w kryminalnym podziemiu Świnoujścia. Próbowali zwabić ich na spotkanie, aby zastraszyć i podporządkować sobie. W tym celu „Dziobak”, „Słoniu”, „Leśniczy” i niejaki „Kasza” pojechali na parking Jakuba S., znajomego handlarzy. Tam „Słoniu” miał przyłożyć mężczyźnie nóż do gardła i zażądał, aby ten wydzwonił któregoś z „Włodarów”. „Dziobak”, w tym czasie, miał ukraść z kasetki na parkingu 5 tys. zł oraz zabrać złoty łańcuszek S. wart około 15 tys. zł. Żaden z „Włodarów” nie zamierzał przyjechać na parking. To rozeźliło bossa i jego pomagierów, którzy przed odjazdem pobili Jakuba S. Nie wiadomo jak dalej potoczyły się losy braci dilerów. Czytaj także: Gang narkotykowy rozbity. Zatrzymania wśród pseudokibiców [WIDEO]Spirala nienawiści Pod koniec 2012 roku na terenie Szczecina oraz województwa zachodniopomorskiego funkcjonowało co najmniej kilka gangów, zajmujących się przede wszystkim obrotem paliwami, produkcją i obrotem nielegalnymi papierosami oraz narkotykami. Jedna z nich skupiła się wokół m.in. Sylwestra O. ps. Sylwek oraz Marka D. ps. Duduś, a była kiedyś powiązana ze Zbigniewem T. ps. Pastor. Kolejna grupa przestępcza kierowana była przez Marka M. ps. Oczko, Mirosława B. ps. Dziobak, Rafała M. ps. Kulturysta. Po aresztowaniu w grudniu 2014 roku Marka D. ps. Duduś przez Prokuraturę Okręgową w Poznaniu, układ sił w szczecińskim półświatku przestępczym zaczął się zmieniać. W okresie od grudnia 2014 roku do kwietnia 2017 roku na terenie Szczecina doszło do eskalacji konfliktów pomiędzy liderami oraz członkami konkurencyjnych zorganizowanych grup przestępczych kierowanych przez „Dziobaka” i „Kulturystę” z jednej strony i „Sylwka” z „Dudusiem” z drugiej strony. Czytaj także: Powrót królów półświatka. „Słowik”, „Wańka” i „Parasol” znowu przed sądem Bez przebaczenia W lutym 2016 r. w Dąbiu został brutalnie zamordowany Krzysztof S. ps. Skorupa. Zakatowano go jednym z salonów gier m.in. przy użyciu maczety i noży. Za śmiertelne pobicie „Skorupy” skazano Michała W. ps. Tajbo i Tomasza K. ps. Scarface. Brutalnie pobito także jego brata Jacka. Obaj szefowali jednej z lokalnych grup przestępczych. Za śmiertelne pobicie „Skorupy” skazano Michała W. i Tomasza K. Następnie 4 stycznia 2017 r. nieznani sprawcy pobili i okradli Marka D., który zdążył już opuścić areszt. Niedługo potem skatowano jego podwładnych. Miesiąc później, w pobliżu ryneczku „Pogodno”, zniszczono samochód „Pastora”. Na odpowiedź „starych” nie trzeba było długo czekać. 20 marca 2017 r. w centrum Szczecina niezidentyfikowany mężczyzna oblał stężonym kwasem siarkowym idącego na siłownię „Dziobaka”. Gangster doznał poparzeń drugiego i trzeciego stopnia twarzy, klatki piersiowej i ramion. O własnych siłach dotarł do pobliskiej przychodni, gdzie stracił przytomność. Podczas przesłuchania twierdził, że nie ma wrogów i nie wie, dlaczego ktokolwiek miałby go atakować. W 2022 r. za zlecenie zabójstwa „Dziobaka” zarzuty usłyszał Sylwester O. ps. Sylwek vel „Staruch”. W odwecie, w kwietniu 2017 r. na oczach wielu świadków, w szczecińskiej restauracji skatowano „Pastora”. Napastnicy mieli posługiwać się m.in. nożami, siekierą i średniowiecznym kiścieniem. Skatowany mężczyzna nie zgłosił napadu policji. Śledztwo w sprawie oblania kwasem „Dziobaka” trwa. Boss został zatrzymany wraz z 20 osobami 22 listopadzie 2022 r. na polecenie Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie. W tej sprawie zarzuty usłyszeli także osławieni bossowie gangu pruszkowskiego: Andrzej Z. ps. Słowik, Janusz P. ps. Parasol oraz Leszek D. ps. Wańka. Mafiosi zostali niedawno oskarżeni o wprowadzenie do obrotu 35 kg kokainy. Oczywiście nie przyznali się do zarzutów. Czytaj także: Narkotyki warte 30 milionów w sypialni i kuchennych szafkach