Jeden podpis zmienił ich życie koszmar. Mieszkańcy mają pretensje, że nikt nie powiedział im o dostawach odpadów pozwierzęcych. – Tydzień temu dowiedzieliśmy się, że od zeszłego roku przyjmowana jest padlina. Dlatego nie wiedzieliśmy przed długi czas, dlaczego tak śmierdzi. I ludzie między sobą zaczęli rozmawiać, że śmierdzi – powiedziała Magdalena Bojba, mieszkanka Brzozy.Okazało się, że w czerwcu starosta zmienił zezwolenie na przetwarzanie odpadów w biogazowni. Teraz firma może przerabiać prawie 35 tys. ton takich odpadów rocznie. Kłopot w tym, że pozwolenie zakłada również wylewanie pofermentu, czyli pozostałości z produkcji, na pola. Tereny nie są przeorane, więc cuchnące odpady zalegają tam tygodniami. Władze powiatu tłumaczą, że o problemach mieszkańców dowiedziały się we wrześniu.Inspekcja nie wykazała smroduBiogazownię w Brzozie skontrowali już inspektorzy ochrony środowiska. Nie wykryli oni uciążliwości zapachowych, ale znaleźli inne nieprawidłowości, między innymi wylewanie odpadów w miejscach, których nie obejmowała zgoda. Grozi za to kara finansowa.Właściciel biogazowni w Brzozie zapewnił w rozmowie telefonicznej, że nie ma nic do ukrycia i działa legalnie. Oficjalnie spółka odniesie się do zarzutów w poniedziałek.CZYTAJ TEŻ: Ciechocinek w oparach fekaliów. Wkrótce kolejna smrodliwa inwestycja?