Pisarz gościem programu „Rozmowy (nie)wygodne”. Remigiusz Mróz jest od kilku lat na liście najchętniej czytanych polskich autorów. Pisarz przyznał, że nadal robi to na nim wrażenie. – Badania są publikowane w marcu-kwietniu, więc od lutego zaczynam sobie myśleć, że wcześniej były jakieś błędy statystyczne. To wynika z niewiary w siebie. Dużo książek się sprzedało? Może jakimś przypadkiem akurat była hossa na tego typu rzeczy… Taki syndrom oszusta – przyznał pisarz w programie „Rozmowy (nie)wygodne” TVP Info. Na audycję zapraszamy w niedzielę o godzinie 20 do TVP Info. Remigiusz Mróz to pisarz i prawnik, najpopularniejszy autor w Polsce, najbardziej znany z serii o Joannie Chyłce czy komisarzu Forście. Ile książek napisał?– Wolałbym nie liczyć i staram się tego nie robić. Obowiązująca wersja to 66 (książek), ale nie mam pojęcia jaka jest prawda. Po prostu ich nie liczę, puszczam je w świat i niech się dzieje, co ma się dziać. Poza tym, ja jeszcze musiałbym doliczyć powieści, które w szufladach się chowają, a tam pewnie jest ich, nie przymierzając, około dwadzieścia – przyznał pisarz. Dodał, że łatwiej jest policzyć łączny nakład jego książek. – Przez wiele lat nie miałem pojęcia, jakie są składy, kompletnie byłem nieświadomy. Jak zaczęły się zagraniczne wydania, to w pewnym momencie amerykański wydawca poprosił: „zrób podsumowanie, bo musimy wiedzieć, co napisać na okładkach”. Zrobiłem więc podsumowanie, poprosiłem wprawdzie tylko dwóch wydawców, żeby zebrali wszystko łącznie. Wyszło 11 milionów egzemplarzy do końca grudnia tamtego roku. Teraz już na pewno jest więcej, przestałem na razie liczyć – dodał. Gospodarz programu Mariusz Szczygieł przypomniał, że według badań Bibliotek Narodowej od 2019 roku Mróz jest na liście najchętniej czytanych polskich autorów. Pisarz przyznał, że to nadal robi na nim wrażenie. Mróz o sprzedaży jego książek– Te badania są publikowane jakoś w marcu-kwietniu, więc od lutego zaczynam sobie myśleć: „nie, tym razem już na pewno nie. To były jakieś błędy statystyczne wcześniej i teraz się dopiero okaże". To wynika z niewiary w siebie. To głęboko zakorzenione we mnie uczucie, które jest immanentną cechą jakiejkolwiek pracy twórczej, że się tak trochę niedowierza, tłumaczy to jakimiś błędami statycznymi. Dużo książek się sprzedało? Może jakimś przypadkiem, akurat była hossa na tego typu rzeczy… Taki syndrom oszusta i racjonalizowania sobie sukcesów na gruncie emocjonalnym – przyznał pisarz.Podkreślił, że „mocno wierzy w siebie, kiedy ma poczucie, że napisał dobre zdanie lub dobry rozdział”. – Wtedy jestem szczęśliwy, rzeczywiście wierzę w książkę, wierzę w siebie. (To mija), kiedy wieczorem siadam do pisania i znowu jest pod górkę. Generalnie mam tak, że jak pisze jakąś książkę, to wydaje mi się, że kiedyś umiałem, teraz już kompletnie nie umiem, wcześniej się udało coś zrobić, teraz już na sto procent się nie uda. Cały czas to jest wchodzenie pod górkę z poczuciem, że do tego szczytu nie uda się dotrzeć – stwierdził. Mróz zaczął wydawać swoje książki w 2013 roku. Miał już wtedy ukończonych dziesięć powieści. Czytelników zadziwia szybkość, z jaką autor pisze i wydaje swoje pozycje. Niektórzy twierdzą, że zatrudnia kogoś do pisania. – Staram się pisać dosyć szeroko. Jeżeli jest to kryminał, to jest duża szansa, że potem się wychylę w sferę obyczajową, powieści historycznej, science fiction, horroru albo powieści sportowej, więc siłą rzeczy to spectrum gatunkowe moich książek jest trochę rozstrzelone. Ktoś kiedyś wziął kilka najbardziej się różniących od siebie książek, porównał stylistykę każdej z tych pozycji i starał się wykazać, że jest niemożliwe, że „Świt, który nie nadejdzie” napisał ten sam człowiek, który wydał „Kasację” i „Czarną Madonnę”, bo to zupełnie inne style literackie. To był piękny komplement dla mnie, bo o to chodzi, żeby w ten sposób pisać – wyznał autor. Czytaj także: „Teraz żegluję bez Zamachowskiego”. Malajkat o przyjaźniach z aktorami„Bieganie to dla mnie najlepszy reset”Mróz przyznał, że jest pracoholikiem. – Wstaję przeciętnie o 8.15. Najpierw muszę sprawdzić, co się dzieje na świecie, czy nie ma żadnej apokalipsy, czy jeszcze żyjemy i żyć będziemy przynajmniej do zachodu słońca. Jak stwierdzę, że wszystko jest ok, to staram się już nie wchodzić w nic innego, zjem sobie coś słodkiego i siadam do pisania. I siedzę tak mniej więcej do 14.00 – zdradził pisarz.Jak dodał, śniadanie je zawsze na słodko. – Staram się maili nie sprawdzać, nie wchodzić na komunikatory i inne rzeczy, żeby mieć jeszcze przynajmniej namiastkę czystego umysłu, po tym sprawdzeniu, co się dzieje na świecie – przyznał Mróz.Po pracy pisarz wychodzi, żeby się zresetować. – Najlepszy reset dla mnie to bieganie. Formalnie moje minimum to dziesięć kilometrów, ale jak zrobię tyle, to jestem bardzo niezadowolony. Zresztą z pisaniem jest podobnie, też formalnie staram się dziesięć stron dziennie napisać, a jak je napiszę, to myślę, że coś chyba dzisiaj nie zagrało, skoro opowieść nie popłynęła – podkreślił autor książek.Mróz zdradził, że musi napisać więcej stron i przebiec więcej kilometrów, żeby czuć komfort. – Typowy pracoholik po prostu. Później obiad i odcinek jakiegoś dobrego serialu. Jak czuję się już wypoczęty, to siadam znowu (do pisania). Chociaż staram się ostatnimi czasy już tej drugiej tury pisarskiej nie uskuteczniać. Średnio mi to na razie wychodzi, ale... pracuję nad sobą – zdradził pisarz. Dodał, że wraca do pisania około 18 i pracuje do 22 lub 23.Czytaj także: Tomasz Piątek: Macierewicz i Kaczyński są blisko, bo działają na rzecz Rosji