Gość programu „Rozmowy niesymetryczne”. – Nie wierzę, że Kaczyński nie zdaje sobie sprawy, co się w Smoleńsku naprawdę wydarzyło. Ich celem było wywołanie cichej wojny domowej, która się tli. Tak jak Rosja od lat prowadzi wojnę przeciwko Zachodowi, stosując działania informacyjne, tak PiS w przestrzeni komunikacyjnej wlał tyle jadu i nienawiści i tak głęboko podzielił Polaków, że jesteśmy dwoma walczącymi ze sobą plemionami – powiedział Grzegorz Rzeczkowski, dziennikarz śledczy, w programie Doroty Wysockiej-Schnepf „Rozmowy niesymetryczne”. Komisja ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich w Polsce ujawniła pod koniec października, że Antoni Macierewicz jest podejrzany o zdradę dyplomatyczną i celowe osłabianie armii oraz polskich służb specjalnych, a rząd PiS odpowiada za zaniechanie przygotowań Polski na agresję Rosji na Ukrainę oraz finansowanie rosyjskich wpływów w USA przez polskie podmioty.Podobne ustalenia Grzegorz Rzeczkowski zawarł w swojej najnowszej książce „Szpiedzy Putina. Jak ludzie Kremla opanowują Polskę”, która opisuje ślady rosyjskiej działalności w Polsce w ostatnich ośmiu latach oraz bierność polskich służb.Prowadząca program Dorota Wysocka-Schnepf zapytała dziennikarza, na ile ustalenia komisji pokrywają się z tym, do czego dotarł.– To jest istotne uzupełnienie spraw, nad którymi pracuję od dawna. Każda z tych spraw, które ujawniła komisja czy generał Stróżyk, jest bulwersująca, o każdej z tych spraw trochę wiedzieliśmy, ale zostało to wszystko rozwinięte i skierowało naszą uwagę na kwestie, które są dla pewnych ludzi, mam na myśli Macierewicza, ale nie tylko, druzgocące – powiedział Rzeczkowski. Dodał, że „jest głęboko poruszony tym, co ujawnił generał Jarosław Stróżyk”, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego i przewodniczący komisji ds. wpływów. 41 zawiadomień– Komisja wyłożyła na stół dowody – 41 zawiadomień (do prokuratury), w tym połowa dla samego Macierewicza. To robi wrażenie. Być może ja, który analizuje działalność Macierewicza od wielu lat, byłem mniej zaskoczony skalą nadużyć, ale przygnębiła mnie konferencja generała Stróżyka – przyznał. Przeczytaj też: Sondaż prezydencki. Dwie tury, trzy scenariuszePodkreślił, że działalność Macierewicza w podkomisji smoleńskiej „pokazała, że nie ma mowy o żadnym zamachu i sabotażu”.– Katastrofa smoleńska, choć tragiczna, wstrząsająca, bolesna, była niestety katastrofą komunikacyjną. Mówię „niestety”, bo nie chcielibyśmy, żeby to się powtórzyło, a nasi piloci lecieli tak źle przygotowani w tak ważną misję. Jeśli coś dobrego może z tego płynąć, to tylko wniosek, że nie ma żadnego dowodu, mimo że wynajęto za grube miliony ekspertów z połowy świata, różnych dziwnych panów – stwierdził. Świadomość KaczyńskiegoZdaniem dziennikarza, Jarosław Kaczyński zdaje sobie sprawę, co tak naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku.– Nawet gdyby był zatruty nienawiścią do Tuska czy poprzednich władz, to raczej sięgałby po narrację typu „oni wysłali mojego brata na śmierć”, tymczasem cały czas podtrzymują wersję o zamachu. Uważają, że jest to narzędzie walki politycznej – powiedział Rzeczkowski.Dodał, że „celem było wywołanie cichej wojny domowej, która gdzieś się tli”.– Tak jak Rosja od lat prowadzi cichą wojnę przeciwko Zachodowi, stosując różne działania informacyjne, tak PiS w przestrzeni komunikacyjnej wylał tyle jadu i nienawiści, tak głęboko podzielił Polaków, że jesteśmy dwoma walczącymi ze sobą plemionami – powiedział.Wojna domowaPodkreślił, że PiS przedłużał działanie podkomisji smoleńskiej, ponieważ „była przydatna do tego, żeby wojna domowa nigdy się nie skończyła”.Zdaniem Rzeczkowskiego, raport generała Stróżyka „pokazał, jak bardzo nie zależy PiS-owi na bezpieczeństwie Polski”. Przyznał, że najbardziej poruszyła go informacja, że w dokumentach rządowych nie ma śladu o zwołaniu choćby jednego spotkania po tym, jak Amerykanie nas ostrzegli o planowanym ataku Rosji na Ukrainę.Czytaj także: „Kaczyński jak guru i profetyk”. Ardanowski o prezesie i podsłuchiwaniu Pegasusem„PiS był gotowy na ustalanie nowego porządku w Europie”Rzeczkowski stwierdził, że dowodem braku myślenia prawicy o bezpieczeństwie Polski był wywiad z ambasadorem Rosji Siergiejem Andriejewem, który został opublikowany w tygodniku „Sieci” tuż po agresji Moskwy na Ukrainę.– Ówczesne władze zakładały, że Ukraina padnie po kilku dniach, a ten wywiad miał być początkiem tłumaczenia sytuacji, uspakajania Polaków, ale też przeciągania na tamtą już stronę. Moim zdaniem, PiS był gotowy na ustalanie nowego porządku w Europie – powiedział dziennikarz.Jego zdaniem, chodziło o to, żeby „wytłumaczyć opinii publicznej, dlaczego Ukraina padła i jakie Polska może mieć z tego korzyści”.– Przede wszystkim chodziło o przygotowanie ataku na Brukselę, obciążenie Unii Europejskiej winą za to i doprowadzenie do sytuacji, w której siły proputinowskie prawicy europejskiej przejmą władzę w Parlamencie Europejskim. Może w grę wchodziło również, chociaż to się w głowie nie mieści, zagarnięcie Ukrainy? Przecież swoje pretensje do Zakarpacia zgłaszał największy sojusznik tamtej władzy w Europie Środkowej, czyli Viktor Orban. Jarosław Kaczyński mówił o wysłaniu tam jakichś polskich wojsk w celach stabilizacji... Te scenariusze były dopiero rozważane, ale ewidentnie PiS nie przejmował się tym, że Ukraina upadnie. Sięgając po retorykę byłego premiera, chciał to przekłuć w swoje polityczne złoto, wykorzystać do umocnienia władzy i osłabienia Brukseli – stwierdził Rzeczkowski.„Kremlowsko-PiS-owskie porozumienie”Jego zdaniem, „jest podejrzenie, że istnieje jakiś kremlowsko-PiS-owskie ciche porozumienie, sojusz przeciwko Unii Europejskiej, mający na celu rozwalić wspólnotę demokratyczną Zachodu”.– Źródłem tego jest, być może, seria spotkań, które Jarosław Kaczyński odbył ze szpiegiem (Anatolijem) Wasinem w Warszawie w latach 1989-90. Trwały one prawie półtora roku i, jak sam przyznał Kaczyński, dotyczyły między innymi finlandyzacji. Prawdopodobnie Wasin z sukcesem zaszczepił tę myśl o sfinlandyzowaniu Polski – powiedział dziennikarz.Dodał, że wszystko, co robił PiS w latach 2015-2023 było właśnie finlandyzowaniem Polski.– Finlandyzacja polegała na tym, że Finlandia była w politycznym sojuszu ze Związkiem Radzieckim, natomiast gospodarczo rozwijała się tak, jak Zachód. Kaczyńskiemu mogło się to podobać – wyjaśnił Rzeczkowski.Czytaj także: Sędzia Żurek: „Wychodzę bardzo poobijany, ale z nadzieją”