Dziennikarz w programie „Rozmowy niesymetryczne” w TVP Info. Najnowsza książka Grzegorza Rzeczkowskiego ukazała się wcześniej, ponieważ wydawnictwo dostało groźby ze strony ludzi związanych z Kremlem. – Komunikat był następujący: „jeśli przez najbliższy czas nie przestaniesz się interesować pewnymi sprawami, to zamkniemy ci usta, doprowadzimy do tego, żebyś zamilkł – opowiada dziennikarz śledczy w programie Doroty Wysockiej-Schnepf „Rozmowy niesymetryczne”. Na program zapraszamy w niedzielę o godz. 20.00 do TVP Info. Książka „Szpiedzy Putina. Jak ludzie Kremla opanowują Polskę” opisuje ślady rosyjskiej działalności w Polsce w ostatnich ośmiu latach oraz bierność służb, które wyłapywały płotki, a zostawiały w spokoju grube ryby. Pojawienie się tej pozycji w księgarniach zostało przyspieszone. – Moja wydawczyni odebrała telefon od pewnej osoby, przedstawiającej się jako reprezentant człowieka, którego opisuję w książce. I ta osoba zaczęła straszyć moją wydawczynię potencjalnymi kosztami, procesami na duże sumy, które mogłyby być wytoczone przeciwko wydawnictwu za ukazanie się tej książki. Jednoznacznie zostało to zinterpretowane jako próba wywarcia nacisku, zastraszenia wydawcy, by wycofał się z tej publikacji – zdradził Grzegorz Rzeczkowski.Jak dodał, wydawczyni poinformowała go o wszystkim „odważnie, z otwartą przyłbicą, w sposób obywatelski”. – Zrobiliśmy szybką burzę mózgów i, obawiając się podjęcia innych kroków, zdecydowaliśmy o przyspieszeniu wydania, aby dać czytelnikom przynajmniej szansę przeczytania książki na samym początku – powiedział. „To nie był jeden sygnał ostrzegawczy”Dziennikarz przyznał, że obawiano się zablokowania wydania książki.– Prawnicy obawiali się różnych działań natury prawnej, które mogłyby utrudnić przekazanie tej książki do sprzedaży, tym bardziej, że to nie był jeden sygnał ostrzegawczy. Już o innych nie chcę mówić... – stwierdził Rzeczkowski.Jak dodał, pojawiła się „próba wyłudzenia rękopisu książki długo przed publikacją”. Wcześniej dziennikarz również otrzymywał groźby.– Zaczęło gdzieś od wakacji, ale kiedy jeszcze pracowałem w „Newsweeku” pojawiły się działania przeciwko mnie natury defamacyjnej. Próby oczerniania mnie, zamknięci mi ust, mówienie, że jestem nierzetelnym, zakłamanym dziennikarzem – powiedział.Przyznał, że nie chce o tym szczegółowo rozmawiać, bo sprawa jest w prokuraturze, a śledczy zbierają materiał dowodowy.Czytaj także: Wałęsa: To ja namówiłem Trumpa, żeby kandydował na prezydenta„Czuję się w miarę bezpieczny”Dziennikarka zapytała Rzeczkowskiego, czy groźby, które otrzymywał, zagrażały jego życiu.– Jednoznacznie tak je zinterpretowałem, zresztą również mój prawnik i osoby, z którymi się konsultowałem. Komunikat był następujący: „jeśli przez najbliższy czas nie przestaniesz się interesować pewnymi sprawami, to zamkniemy ci usta, doprowadzimy do tego, żebyś zamilkł” – przyznał autor książki.Dodał, że „żyjemy w rzeczywistości, w której Rosjanie potrafią nadać tak dobrze przygotowane przesyłki kurierskie, zawierające materiał zapalający, że kontrola profesjonalnych służb nie jest w stanie tego wykryć”.– Dochodzi do samozapłonu i tylko zbiegiem okoliczności te przesyłki nie zapaliły się na pokładach samolotów. Żyjemy w takich czasach, gdzie zagrożone jest życie szefa potężnej firmy, jaką jest Rheinmetall, którą stać na wynajęcie dla ochrony swojego prezesa batalionu wojska czy specjalsów. Mimo to były podejmowane próby zamachu na jego życie – powiedział Rzeczkowski.Kilka miesięcy temu media podały, że Armin Papperger, szef niemieckiego koncernu zbrojeniowego, produkującego amunicję artyleryjską dla Ukrainy, miał być celem udaremnionego rosyjskiego zamachu i od miesięcy korzysta z ochrony.„Ludzie Moskwy lubią wykorzystywać innych”– Mamy takich przykładów mnóstwo. W cywilizowanej Holandii nie tak dawno temu został zamordowany dziennikarz śledczy. Działanie przeciwko dziennikarzowi może doprowadzić do destabilizacji, a wiadomo komu zależy na tym – stwierdził dziennikarz.Na pytanie, czy robią to Rosjanie, czy Polacy, odpowiedział, że „ludzie Moskwy lubią wykorzystywać innych”.Rzeczkowski przyznał, że formalnie prokuratura nie wszczęła jeszcze śledztwa w sprawie gróźb kierowanych wobec niego. Czy ma ochronę?– Nie chciałbym o tym mówić. Czuję się w miarę bezpieczny w tym momencie – dodał.Czytaj także: Kondrat wspomina młodych braci Kaczyńskich: Grali głównie w wojny