Mężczyzna ma wpłacić 100 tys. zł poręczenia. Podejrzany o spowodowanie katastrofy drogowej na S7 w Borkowie k. Gdańska pozostanie pod dozorem policyjnym – postanowił Sąd Okręgowy w Gdańsku, utrzymując w mocy decyzję sądu pierwszej instancji. Dodatkowo kierowca ma wpłacić 100 tys. zł poręczenia majątkowego. Prokuratura złożyła zażalenie ws. decyzji sądu rejonowego o niestosowaniu aresztu wobec podejrzanego o spowodowanie katastrofy drogowej na S7.Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku Mariusz Kaźmierczak poinformował, ze w czwartek sąd „utrzymał w mocy postanowienie sądu pierwszej instancji i nie zastosował aresztu, ale zwiększył środki zapobiegawcze w ten sposób, że orzekł dodatkowo wobec podejrzanego poręczenie majątkowe w wysokości 100 tys. zł w ciągu 10 dni”. – Decyzja sądu jest prawomocna i podlega natychmiast wykonaniu – dodał sędzia Kaźmierczak.Zobacz także: Karambol pod Gdańskiem na trasie S7. Zginęły cztery osoby20 października br. sąd pierwszej instancji zdecydował, że podejrzany 37-latek będzie pod dozorem policji i zobowiązał go do stawiennictwa siedem razy w tygodniu we właściwej jednostce policji.Poważne zarzutyPo katastrofie na S7 w Borkowie k. Gdańska 37-letni kierowca tira usłyszał zarzuty ws. spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów, w wyniku której zginęło czworo dzieci w wieku 7,9,10 i 12 lat., a piętnaście osób zostało rannych. Za to przestępstwo grozi do 15 lat więzienia.Do karambolu doszło na S7 – między wjazdem Lipce a Gdańsk Południe, na remontowanym odcinku trasy. W katastrofie uczestniczyło 21 pojazdów: 18 osobowych i 3 ciężarówki. Pojazdami poruszało się łącznie 56 osób.Śledczy ustalili, że w miejscu, w którym doszło do katastrofy, ograniczenie prędkości wynosiło 50 km/h. „Oznacza to, że podejrzany znacznie przekroczył dozwoloną prędkość na tym odcinku drogi, bo przekroczył ją o 39 km/h” – podawała prokuratura.Kierowca w chwili zdarzenia był trzeźwy i nie znajdował się pod wpływem środków psychoaktywnych. Badania telefonu podejrzanego wykazały, że nie był używany w trakcie wypadku.