Wybory w USA wcale nie muszą być wyrównane. To może być zwrot akcji, jakiego nikt się nie spodziewał. Lub… spektakularna pomyłka, która okryje złą sławą prestiżowe badania Ann Selzer i „Des Moines Register”. W najnowszym, ostatnim przedwyborczym sondażu, Kamala Harris sensacyjnie „odzyskała” Iowa z rąk Donalda Trumpa. Jakie to może mieć znaczenie dla wyniku wyborów? Teoretycznie - to tylko jeden stan, w dodatku ze stosunkowo niewielką liczbą elektorów (6). Demokraci wierzą jednak, że badanie Ann Selzer i „Des Moines Register” pokazuje coś, co dzieje się w całym kraju, a czego inne sondaże nie były w stanie uchwycić. Jeśli mają rację, Kamala Harris lada moment zostanie prezydentem USA. Reputacja na szaliPrzypomnijmy, jak działają sondaże. Ankieterzy kontaktują się z różnymi osobami, setkami z nich, na badanym obszarze (w tym przypadku w stanie Iowa). Niemal niemożliwe jest jednak uzyskanie idealnie reprezentatywnej próby odpowiedzi, czyli puli respondentów, którzy wyglądają dokładnie tak, jak populacja docelowa pod względem płci, wieku, rasy i wykształcenia. Ankieterzy „ważą” więc swoje wyniki, nadając odpowiedziom respondentów większe lub mniejsze znaczenie. Tu bierze się pod uwagę rozmaite czynniki: analiza na ile ktoś w ogóle jest chętny, by pójść na wybory, na ile „jemu podobni” zagłosowaliby tak samo i tak dalej, i tak dalej. Sporo w tym loterii, hazardu, stawiania na szali własnej reputacji. Ann Selzer i „Des Moines Register” od 2012 roku dość dokładnie określają preferencje w Iowa, myląc się o mniej więcej 2 pp. (raz na niekorzyść Obamy, potem dwukrotnie nie doszacowali Trumpa). Biorąc pod uwagę, że Trump o 9 pp. wygrywał nawet w 2016 r. z Obamą, a na początku trwającej kampanii jego przewaga nad Harris była nawet dwucyfrowa, stan już dawno „odhaczono” jako czerwony, republikański. Dlatego opublikowane w niedzielę wyniki były takim szokiem.Jeśli wierzyć najnowszym badaniom, Harris nawiąże do sukcesów Obamy i odzyska Iowa dla Demokratów. Sondaż Selzer daje jej wygraną w stosunku 47 do 44. To z jednej strony spory szok. Z drugiej: kontynuacja trendu, w ramach którego Trump regularnie, od kilku miesięcy, traci tam poparcie. Z Bidenem było nawet 50 do 32. Potem, we wrześniu, już tylko 46 do 44.To, co najbardziej szokujące, to jednak fakt, jak bardzo wyniki Selzera różnią się od opublikowanych w tym samym czasie rezultatów Emersona. Ktoś się myli – i to bardzo.Przyjmijmy, że myli się Selzer. Jeśli okaże się, że w Iowa jednak wygrał Trump, zrzucą wszystko na granicę dopuszczalnego błędu statystycznego. Skandalu nie będzie. Będzie dopiero wtedy, jeśli wygra tak, jak prognozuje to Emerson – różnicą 9 pp. To jednak mało prawdopodobne.Ale jeśli to nie pomyłka, jeśli w dość konserwatywnym Iowa trend się odwrócił, to czy nie odwróci się również w innych stanach? Skoro Kamala Harris może wygrać tam, to może wygrać również w wielu innych stanach, które Republikanie już dawno zapisali na swoim koncie. Dlaczego nie? Analitycy zwracają uwagę, że temat aborcji może popchnąć do urn wiele kobiet. Zwłaszcza tych starszych. Same najczęściej nie mogą lub nie chcą mieć już dzieci, ale doskonale pamiętają „mroczne” czasy sprzed Roe vs. Wade, gdy aborcja, w każdym wymiarze, była nielegalna. Chcą uchronić swoje córki i wnuczki. Takie kobiety żyją nie tylko w Iowa. Żyją w całych Stanach Zjednoczonych. Nate Cohn, analityk polityczny „New York Times”, twierdzi, że wynik Trumpa w sondażach jest tak dobry, bo firmy… boją się, że znów go nie doszacują. W 2016 i 2020 r. wiele z nich skompromitowało się oceną szans kontrowersyjnego biznesmena, więc teraz, na wszelki wypadek, dodają mu kilka punktów procentowych. Niewykluczone, że Selzer się nie boi i może być najbardziej wiarygodnym papierkiem lakmusowym.