Maszyny nie wymuszają głosowania na Harris. W sieci krąży film, na którym widać rękę osoby próbującej oddać głos na Donalda Trumpa. Na maszynie do głosowania podświetla się jednak nazwisko Kamali Harris. W ostatnich dniach wielu internautów rozsyłało ten film jako rzekomy dowód na wyborcze fałszerstwo. Zaś zdaniem posła Konfederacji Bartłomieja Pejo to przejaw starań „żeby wyborca zagłosował 'prawidłowo'”. Wyjaśniamy tę manipulację. W ostatnich dniach przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych w mediach społecznościowych pojawia się coraz więcej fałszywych informacji i manipulacji o wyborach. Wiele z nich dotyczy maszyn do głosowania. W lokalach wyborczych w USA głosuje się bowiem z pomocą urządzeń z ekranem dotykowym.„Pilne – Maszyny do głosowania w Kentucky odmówiły umożliwienia wyborcom wybrania nazwiska Donalda Trumpa, automatycznie wybierając zamiast niego Kamalę Harris” – ogłosił 31 października jeden z użytkowników serwisu X. Na opublikowanym przez niego filmie widać dłoń osoby próbującej oddać głos na ekranie maszyny.Fałszywe informacje o maszynach „zmieniających głosy” lub „odmawiających” zagłosowania na Donalda Trumpa (X.com)Osoba ta próbuje zaznaczyć palcem kwadracik przy nazwisku kandydata republikanów Donalda Trumpa. Po kilku nieudanych próbach zaznacza się jednak nazwisko Kamali Harris z Partii Demokratycznej. Podobne wpisy, również o maszynie „odmawiającej” zagłosowania na Donalda Trumpa, krążyły w serwisie X 31 października i 1 listopada.Amerykańska demokracja „troszczy się” o „prawidłowe” głosowanie?Ten sam film 3 listopada opublikował na X poseł Konfederacji Bartłomiej Pejo. „Fajna ta demokracja w USA, nawet troszczy się o to, żeby wyborca zagłosował 'prawidłowo” – skomentował.Bartłomiej Pejo: „Fajna ta demokracja w USA, nawet troszczy się o to, żeby wyborca zagłosował 'prawidłowo'” (X.com)Ale maszyny do głosowania w Kentucky ani nie „zmieniają głosów”, ani nie „odmawiają” zagłosowania na żadnego z kandydatów. Internauci powielili popularną fałszywą informację.Pod tę narrację podczepił się Bartłomiej Pejo – nie podał nieprawdy wprost, ale jego post może wprowadzać w błąd. Wyjaśniamy.„Po kilku minutach prób odtworzenia sytuacji, udało się”O sytuacji w Kentucky pisali użytkownicy mediów społecznościowych z wielu krajów świata. Sprawę podjęły również media. 1 listopada agencja AP zwróciła uwagę, że zgłoszonym problemem błyskawicznie zajął się sekretarz hrabstwa Laurel.31 października Tony Brown poinformował o zgłoszeniu na Facebooku. Zapewnił, że maszyna została wyłączona z eksploatacji. Jak przekazał, na miejsce wezwano przedstawiciela Biura Prokuratora Generalnego.W kolejnym poście, opublikowanym kilka godzin później, Brown poinformował, że urządzenie sprawdzono. „Po kilku minutach prób odtworzenia sytuacji, udało się” – napisał. „Osiągnięto to poprzez uderzenie w obszar między okienkami. Następnie przez kilka minut próbowaliśmy zrobić to ponownie, ale bez rezultatu” – dodał.Wyborca ma prawo kilkukrotnie sprawdzić, jak zagłosowałSekretarz poinformował również, że maszyna pokazuje wyborcy, na kogo zagłosował. Przed wydrukowaniem karty do głosowania system dwukrotnie potwierdza, czy wyborca jest zadowolony z dokonanego wyboru. Co więcej, po wydrukowaniu karty i stwierdzeniu błędu, głosujący ma prawo do nawet dwukrotnego otrzymania „czystej” karty i ponowienia całego procesu.Tony Brown poinformował ponadto, że kobieta, która opublikowała nagranie, oddała głos, który według niej był prawidłowy. W kolejnym, trzecim poście Brown wytłumaczył, jak należy oddać głos za pomocą maszyny.AP odsyła również do wpisu na X byłego dyrektora wyborczego w Louisville, w Kentucky. Zapewnił, że film nie jest dowodem na żadne fałszerstwa wyborcze. Zauważył, że osoba próbująca oddać głos cały czas delikatnie naciskała na ramkę okienka do głosowania. Czasem może to prowadzić do zaznaczenia sąsiedniego okienka. „Gdyby wyborca nacisnął środek pola tekstowego, taka sytuacja nie miałaby miejsca” – zauważył.„Maszynowe” manipulacjeJak informuje Fake Hunter, serwis fact–checkingowy Polskiej Agencji Prasowej, najczęściej pojawiającymi się fałszywymi informacjami wokół wyborów w Stanach Zjednoczonych są doniesienia o zamianie głosu przez maszyny. W hrabstwie Shelby w stanie Tennessee rzekomo zamieniały głosy oddane na kandydatkę Demokratów Kamalę Harris na kandydata Republikanów Donalda Trumpa, a w hrabstwie Tarrant w Teksasie – odwrotnie. W tych miejscach wyborcy głosują za pomocą ekranów dotykowych i – zdaniem lokalnych urzędników – część z nich po prostu dotknęła niewłaściwego pola. 2 listopada w portalu TVP Info opisaliśmy inną popularną w internecie manipulację związaną z maszynami do głosowania. Zgodnie z rozpowszechnianym przekazem, maszyny w Kalifornii nie wyświetlały nazwiska Donalda Trumpa. Wyborcy, którzy chcieli oddać na niego głos, musieli dopiero przewinąć listę kandydatów. W rzeczywistości kolejność pojawiania się kandydatów była różna w każdym z 80 okręgów wyborczych w Kalifornii. Wszyscy kandydaci mieli równe szanse pojawienia się na szczycie listy kandydatów.