30 tys. razy mijał się z prawdą. Dziennik „The Guardian” analizuje w sobotę przedwyborczą sytuację kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. W razie porażki w wyborach, które odbędą się we wtorek, może liczyć na kolejne procesy sądowe, a nawet więzienie. Porażka w wyborach na najwyższe stanowisko w USA jest dotkliwym ciosem, jakiego nie zapomni żaden kandydat. Dla Trumpa tegoroczne głosowanie jest jednak „sądnym dniem”, a w zależności od wyniku może trafić do Białego Domu albo stanąć w obliczu groźby więzienia – uważa szef biura „Guardiana” w Waszyngtonie David Smith. Zawsze spadał na cztery łapyAutor komentarza przypomniał, że Trump przez całą swoją karierę biznesową i telewizyjną balansował na granicy etyki i prawa, mierzył się z niezliczonymi dochodzeniami, bataliami prawnymi i wysokimi grzywnami. Jego życie prywatne i zawodowe było „pełne skandali na gigantyczną skalę”, a jednak zawsze udawało mu się uchylać od odpowiedzialności – napisał Smith.Czytaj także: – Wyrobił sobie opinię faceta, któremu to uchodzi na sucho – powiedziała autorka biografii Trumpa Gwenda Blair.Dziennikarz „Guardiana” wymienił w tym kontekście m.in. procesy o oszustwo i stosowanie reklam wprowadzających w błąd przez firmę Trump University, oferującą kursy w dziedzinie rynku nieruchomości, które kandydat Republikanów zamknął w 2016 r. ugodą opiewającą na 25 mln dol. 30 tys. razy mijał się z prawdąJego fundacja charytatywna była oskarżana o używanie funduszy w celach prywatnych i biznesowych, a w lutym sąd w Nowym Jorku nakazał Trumpowi i jego firmie zapłatę 350 mln dolarów odszkodowania w cywilnej sprawie o oszustwo. Według obliczeń dziennika „Washington Post” w ciągu czterech lat swojej prezydentury Trump 30 tys. razy kłamał lub wypowiadał się w sposób wprowadzający w błąd w szerokim zakresie spraw – od liczby osób na jego zaprzysiężeniu po wyniki przegranych przez niego wyborów w 2020 r. W maju ława przysięgłych w sądzie stanowym na Manhattanie uznała byłego prezydenta za winnego 34 zarzutów fałszowania dokumentacji biznesowej, by ukryć zapłatę za milczenie aktorki porno Stormy Daniels na temat ich rzekomego stosunku seksualnego.Pierwszy taki prezydent Trump stał się pierwszym byłym prezydentem w historii USA skazanym w sprawie karnej. Jednak sprawa, określana początkowo jako proces stulecia, zaczęła już znikać ze świadomości publicznej i odegrała niespodziewanie małą rolę w kampanii wyborczej – ocenił autor komentarza.Czytaj także: Amerykanie przyłapali Rosjan na gorącym uczynku. Tak manipulowali wyborcamiTrump został również oskarżony w wielu innych sprawach, między innymi o spiskowanie w celu unieważnienia wyniku wyborów z 2020 r., po których zwolennicy byłego prezydenta dokonali szturmu na Kapitol. Postawiono mu też zarzuty dotyczące nielegalnego przetrzymywania tajnych dokumentów wywiezionych z Białego Domu. „Z taką liczbą spraw powszechnie zakładano, że Trump spędzi te wybory, kursując pomiędzy wiecami a procesami. Ale ta sądowa kampania nigdy się nie wydarzyła, ponieważ podobnie jak dawniej, znalazł sposoby, by sypnąć piach w tryby wymiaru sprawiedliwości i odłożyć chwilę rozliczenia” – ocenił Smith.Męczennik kontra wrogie siły Jego zdaniem Trumpowi udawało się też odwracać sytuację i przedstawiać stawiane mu zarzuty jako dowód na to, że jest męczennikiem, prześladowanym przez ukryte wrogie siły sterujące rzekomo państwem. W tej narracji to Demokraci, a nie Trump, są zagrożeniem dla amerykańskiej demokracji.Czytaj także: Trump chce przedwcześnie ogłosić zwycięstwo? Tak odpowiedzą Demokraci– Z powodów, których nie rozumiem, ilekroć był oskarżany, jego sondaże rosły (…). Za każdym razem, gdy znów stawiają mu zarzuty, używa tego po prostu jako kolejnego dowodu, że jest prześladowany. To niedorzeczne, ale on to odwrócił. Jak dobry kanciarz – powiedział były doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton.Jeśli Trump wygra wybory, prawdopodobnie sięgnie po wszelkie sposoby, by zdusić toczące się postępowania przeciwko niemu. Jeśli przegra, jego prawne kłopoty znów zbiorą się nad nim jak ciemne chmury – ocenił autor komentarza „Guardiana”. „The Guardian” poparł wcześniej kandydaturę demokratki Kamali Harris w artykule redakcyjnym.