W przedterminowym głosowaniu już 60 mln wyborców. Jeśli Donald Trump zostanie 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych, zapowiada, że zlikwiduje system przedterminowego głosowania. Tymczasem do tej pory, choć wybory odbędą się dopiero za kilka dni, głos oddało już 60 mln Amerykanów. Co ciekawe, w porównaniu z 2020 rokiem zagłosowało znacznie więcej wyborców Republikanów. Choć do wyborczego wtorku zostały jeszcze cztery dni, w praktyce w większości stanów wybory w USA trwają od dwóch tygodni, a w przypadku niektórych stanów – jak Wirginia – od ponad miesiąca. Statystyki (przed)wyborcze w USA Jak wynika z danych zebranych przez telewizję NBC, do piątku pocztą lub osobiście zagłosowało już ponad 60 mln wyborców. Choć liczba głosujących wcześniej nie osiągnie rekordu z pandemicznego roku 2020 (101 mln), to stanowi jednak prawie 40 proc. liczby wszystkich głosów oddanych cztery lata temu. Czytaj więcej: Pierwszy wtorek po pierwszym poniedziałku, czyli system wyborczy w USA Największą zmianą, którą dotąd zaobserwowano w porównaniu z 2020 r. to znacznie większy udział Republikanów we wczesnym głosowaniu. Rozszerzenie możliwości wczesnego lub korespondencyjnego głosowania podczas pandemii było w 2020 r. jedną z głównych przyczyn zarzutów Donalda Trumpa o rzekome fałszerstwa wyborcze. Trump swoje, jego ludzie swoje Choć Trump wciąż czasami krytykuje tę metodę i zapowiedział, że ją wyeliminuje, kiedy dojdzie do władzy, to jego sztab w tym roku zachęcał sympatyków partii do jak najwcześniejszego oddania głosu. Dane wskazują, że znaczna część wyborców posłuchała. Choć w większości stanów, które publikują dane na temat deklarowanej przy rejestracji przynależności partyjnej, wśród głosujących przeważali Demokraci. Walka o kluczowe stanyW kluczowej Pensylwanii, gdzie w 2020 r. ponad 65 proc. głosów przed dniem wyborczym oddały osoby zarejestrowane jako Demokraci, tym razem stanowią oni 58 proc. wczesnych wyborców, a Republikanie - 32 proc. W Arizonie i Nevadzie, które mają długą tradycję wczesnego głosowania – przed dniem wyborczym głosuje tam większość elektoratu – w większej liczbie głosowali wyborcy zarejestrowani jako Demokraci. W Georgii, która nie podaje przynależności partyjnej wyborców, większą frekwencję odnotowano dotąd w wiejskich hrabstwach głosujących w większości na Trumpa, a dane wskazują na znacznie wyższą frekwencję wyborców białych (w większości sprzyjających Trumpowi) niż czarnoskórych. Podobnie jest w Wisconsin, gdzie stosunkowo mniejszą od średniej aktywność wykazywali dotychczas mieszkańcy Milwaukee, największego miasta stanu i bastionu Demokratów. Trend ten jest jednym z powodów optymizmu czy wręcz triumfalizmu wyrażanego przez sztab Republikanów i sympatyków Donalda Trumpa. Jednym z sygnałów, że sztab Trumpa czuje się pewnie, jest fakt, że w ostatnim tygodniu kampanii organizuje wiece w Nowym Meksyku i Wirginii, stanach, gdzie sondaże nie dają mu szans na zwycięstwo. Sondaże: W tej grupie Kamala Harris lepsza niż Joe Biden i Hillary ClintonLecz również Demokraci znajdują w dotychczasowych danych powody do optymizmu. Głównym z nich jest mobilizacja kobiet, które stanowią do tej pory 54 proc. ogółu wyborców. Proporcja ta jest jeszcze większa w niektórych kluczowych stanach takich jak Pensylwania, Michigan, Karolina Północna i Georgia. • Chcesz dowiedzieć się więcej o wyborach w USA? Zachęcamy do lektury artykułów z serii #Wyjaśniamy StanySondaże wskazują, że kobiety zdecydowanie wolą Kamalę Harris i że kandydatka Demokratów ma pod tym względem większą przewagę (według ostatniego badania Ipsos dla Reutera to 19 p.p.), niż mieli Joe Biden i Hillary Clinton (10 p.p.). Sondaże wskazują też, że Demokraci mają więcej sympatyków wśród osób deklarujących największą pewność udziału w wyborach i wśród tych, którzy głosują w każdych wyborach. Sondaże sugerują ponadto, że dane te mogą być zwodnicze. Według sondażu CNN w Arizonie, gdzie 42 proc. dotychczasowych wyborców to zarejestrowani Republikanie, 34 proc. Demokraci, a 24 proc. - wyborcy niezależni, większość osób, która już oddała głos, oddała go na Kamalę Harris (55 proc.). To samo badanie biorące pod uwagę ogół prawdopodobnych wyborców wskazało, że ma 1 p.p. przewagi nad Trumpem. Eksperci jak co cztery lata ostrzegają, że analiza danych z wczesnego głosowania w dużej mierze przypomina wróżenie z fusów. Co mówi nam to o Stanach? NiewieleJak argumentuje analityk Nate Silver zajmujący się prognozowaniem wyniku wyborów, jednym z powodów są zmieniające się z wyborów na wybory zasady wczesnego głosowania w poszczególnych stanach, zmieniające się schematy zachowań wyborców, jak i niereprezentatywność grupy wyborców oddających głos przed dniem wyborów. „Wyborcy głosujący wcześniej – nawet jeśli wiedzielibyśmy, jak głosują, a nie wiemy – nie są reprezentatywną próbą elektoratu, podczas gdy sondaże przynajmniej teoretycznie powinny takie być” – napisał Silver w najnowszej analizie. „Po prostu powiedz 'nie' analizie wczesnego głosowania. Prawdopodobnie nie pomoże ci to sporządzać lepszych prognoz” – dodał. Zobacz także: Biden nazwał zwolenników Trumpa „śmieciami”. Biały Dom tłumaczy