13. kolejka ekstraklasy. Cracovia wygrała aż 6:2 z Motorem Lublin w meczu 13. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Dla Pasów to już ósma wygrana w tym sezonie. W pozostałych sobotnich meczach Śląsk Wrocław zremisował bezbramkowo z Rakowem Częstochowa, a Lech Poznań pokonał Radomiaka 2:1. Już w pierwszych 8. minutach meczu Cracovii z Motorem padły aż trzy gole. Dwukrotnie powody do radości mieli goście po celnych strzałach Pawła Stolarskiego i Mathieu Scaleta. Ich gole przedzieliła niefortunna interwencja Kacpra Rosy. Po strzale z dystansu Davida Olafssona piłka trafiła w poprzeczkę, odbiła się od jego pleców i wpadła do bramki.PKO BP Ekstraklasa: Cracovia – Motor 6:2Przed przerwą do remisu doprowadził David Olafsson, a po zmianie stron do siatki trafiali już tylko piłkarze Dawida Kroczka. Najpierw jeszcze raz Rosę pokonał Olaffson w 72. minucie, później niespełna dwie minuty na listę strzelców wpisywał się Benjamin Kallman, a wynik meczu ustalił w końcówce Mateusz Bochniak.Cracovia wygrała ostatecznie z Motorem Lublin 6:2. W sobotę również Śląsk Wrocław gra z Rakowem Częstochowa, zaś o godzinie 20.15 Lech Poznań podejmie Radomiaka Radom. Aż tylu emocji nie było w drugim sobotnim meczu, gdzie Śląsk Wrocław zremisował bezbramkowo z Rakowem Częstochowa. PKO BP Ekstraklasa: Śląsk – Raków 0:0Bliżsi zwycięstwa byli goście. W 70. minucie po ogromnym zamieszaniu w polu bramkowym do siatki trafił Jonathan Brunes. Po długiej analizie VAR sędzia Szymon Marciniak zmienił swoją decyzję i uznał gola, bo zanim piłka trafił do Brunesa ręką zagrał ją Patryk Makuch. Śląsk miał dwie dobre szanse na gola, ale skuteczności zabrakło Sebastianowi Musiolikowi. W ostatnim sobotnim meczu Lech pokonał Radomiaka, ale lider ekstraklasy na kolejny komplet punktów musiał mocno się napracować. Dzięki wygranej powiększył przewagę na drugim w tabeli Rakowem do czterech punktów. Goście z dobrej strony pokazali się tylko w drugiej połowie.Lechici szybko przejęli kontrolę nad spotkaniem i już w dziewiątej minucie Bartosz Salamon precyzyjnym strzałem głową mógł otworzyć wynik meczu. Bramkarza Macieja Kikolskiego wyręczył Raphael Rossi, który wybił piłkę na rzut rożny.PKO BP Ekstraklasa: Lech – Radomiak 2:1Golkiper gości był już jednak bezradny, gdy po rzucie wolnym piłka trafiła do Joela Pereiry. Portugalczyk, który przed kilkoma dniami przedłużył kontrakt z Kolejorzem, miał sporo czasu, by dokładnie przymierzyć przy samym słupku.Poznaniacy po strzeleniu gola dostali wiatru w żagle, a radomianie mieli ogromne kłopoty w wyjściem z własnej połowy. Niewiele brakowało by Rahil Mammadow zanotował samobójcze trafienie. W ciemno podawał do swojego bramkarza, który znajdował się w zupełnie innym miejscu pola karnego. Kikolski zdążył jednak wybić piłkę sprzed linii bramkowej.W kolejne akcji wynik mógł podwyższyć Mikael Ishak, lecz golkiper Radomiaka powstrzymał szwedzkiego napastnika.Piłkarze Radomiaka, o ile w defensywie prezentowali się jeszcze w miarę solidnie, tak w ataku byli zupełnie bezbarwni, a Bartosz Mrozek przez pierwsze 45 minut był niemal bezrobotny. Tylko raz obrona Lecha miała trochę szczęścia, bowiem lider klasyfikacji strzelców Leonardo Rocha minimalnie spóźnił się do podania Roberto Alvesa.Po przerwie w szatni gości musiało paść kilka mocnych słów, bowiem radomianie pokazali zupełnie inne oblicze. Lech być może te z poczuł się zbyt pewnie, bo szybko dał sobie strzelić wyrównującego gola. Prawy obrońca Radomiaka Zie Ouattara został trochę „odpuszczony” przez Patrika Walemarka, za rywalem nie zdążył także Michał Gurgul i Iworyjczyk strzałem z ok. 15 metrów pokonał Mrozka.Goście nie zamierzali na tym poprzestawać, bowiem lechici stracili wigor i potrzebowali kilku minut, by uporządkować swoją grę. Mecz nabrał rumieńców i nie był już tak jednostronnym widowiskiem, jak w pierwszej połowie.W 72. minucie indywidualną akcję przeprowadził Afonso Sousa, który idealnie obsłużył Ishaka, a kapitan poznaniaków dostawił tylko nogę. Lider ekstraklasy znów podkręcił tempo i szukał trzeciego gola, ale też Mrozek wykazał się kunsztem broniąc strzał Paulo Henrique. W końcówce radomianie rzucili niemal wszystkie siły pod bramkę gospodarzy, co otwierało poznaniakom okazje do wyprowadzenia kontrataków. Kilka z nich zapowiadało się obiecująco, ale często brakowało dokładnego ostatniego podania.(