„Bolesne echa przeszłości”. Wielka Brytania nie rozliczyła się ze swojej kolonialnej przeszłości, a rany wciąż pozostają niezabliźnione. Narody, które doświadczyły niewolnictwa coraz częściej i coraz głośniej domagają się zadośćuczynienia. Brytyjski rząd tematu unika jednak jak ognia. „Nadszedł czas, by rozmawiać o reparacjach za niewolnictwo” – to apel przywódców Wspólnoty Narodów, czyli pozostałości po brytyjskim imperium. W Samoa zakończył się właśnie jej szczyt. Liderzy byłych kolonii przeforsowali to zdanie w komunikacie końcowym. Wbrew stanowisku Londynu.„Potrzebna jest konkretna, szczera i pełna szacunku dyskusja” – czytamy w dokumencie.To nie jest więc apel o wypłatę pieniędzy. W języku dyplomacji to o wiele niższy szczebel. A jednak, Brytyjczycy chcieli uniknąć nawet takiej formy. Lewicowy rząd, podobnie jak konserwatywni poprzednicy, zdecydowanie powtarza: „nie wypłacimy pieniędzy”. ZOBACZ TAKŻE: Wielka Brytania: Nie będzie ani przeprosin ani odszkodowań za niewolnictwoKarol III waży słowaTo delikatna sprawa. Stąd witany uroczyście król Karol III starannie ważył słowa. Mówił o „bolesnych echach przeszłości, które rozbrzmiewają do dziś”. – Ważne byśmy zrozumieli historię, która wskaże nam dobre wybory w przyszłości – podkreślał monarcha. Ale Frederick Mitchell, szef dyplomacji Bahamów uważa, że reparacje w formie kiedyś staną się faktem. I cytuje w rozmowie z BBC słowa Martina Luthera Kinga: „łuk moralnego wszechświata wygina się w kierunku sprawiedliwości”. Brytyjski rząd nie wyklucza jakiejś formy tego, co w języku dyplomacji nazywa się „sprawiedliwością reparacyjną” czy też naprawczą. To własnie określenie pojawia się w komunikacie. Teoretycznie może tu też chodzić o przeprosiny, anulowanie długów czy dofinansowanie muzeów lub programów rozwojowych.