Rosyjska propaganda i dezinformacja. Represje i próby zastraszenia. Gruzińska policja finansowa weszła do domów dwóch analityczek ujawniających rosyjską propagandę i dezinformację. W przeddzień wyborów parlamentarnych w Gruzji przyglądamy się, jak Rosja próbuje wpłynąć na ich wynik. Wojciech Wojtasiewicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych opowiada o wspólnych narracjach Rosji i rządzącego Gruzińskiego Marzenia. Niepewność i obawy o fałszerstwa przed zaplanowanymi na 26 października wyborami parlamentarnymi w Gruzji. Opozycja zwraca uwagę na sondaże publikowane w rządowych mediach. Dają Gruzińskiemu Marzeniu, rządzącej partii, nawet 60 proc. poparcia. Ale niezależne sondaże i badania jasno wskazują, że prodemokratyczna opozycja może liczyć na ponad 50 proc. głosów. Gruzini zgodnie twierdzą, że to najważniejsze wybory od lat, a wybór jest prosty – dalsze zbliżenie do Rosji lub zwrot ku Europie i zwycięstwo opozycji. Represje i próby zastraszenia24 października służby finansowe weszły do domów dwóch analityczek zajmujących się m.in. opisywaniem rosyjskich operacji wpływu. Eto Buziashvili i Sopo Gelava pracują dla DFR Lab – zespołu ekspertów przy waszyngtońskim think tanku Atlantic Council.„Służby śledcze Ministerstwa Finansów weszły do mieszkania Eto, a w domu Sopo zajęto urządzenia. 'Śledztwo' toczy się na podstawie trzech artykułów, zaledwie dwa dni przed wyborami parlamentarnymi w Gruzji” – napisała 24 października w serwisie X Katie Shoshiashvili z Transparency International Georgia. – Takie praktyki nie są niczym nowym w Gruzji ani na obszarze postradzieckim – komentuje Wojciech Wojtasiewicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM). W rozmowie z portalem tvp.info zwraca uwagę, że poprzednicy rządzącego teraz Gruzińskiego Marzenia, czyli Zjednoczony Ruch Narodowy Micheila Saakaszwilego, również dopuszczali się podobnych działań.Wojtasiewicz podkreśla, że obecne represje są konsekwencją niedawnego przyjęcia ustawy o tzw. zagranicznych agentach. Mają na celu zastraszenie społeczeństwa obywatelskiego – Chodzi o pokazanie, że wszystkie organizacje zajmujące się demokracją, integracją Gruzji z Zachodem, transparentnością i walką z korupcją tak naprawdę same są korupcjogenne i stanowią piątą kolumnę Zachodu czy opozycji – tłumaczy.„Ustawa rosyjska”Ustawę o tzw. agentach zagranicznych na początku czerwca tego roku podpisał Szalwa Papuaszwili, przewodniczący gruzińskiego parlamentu. Wcześniej posłowie odrzucili weto prezydent Salome Zurabiszwili. Gruzini nazywają nowe prawo „ustawą rosyjską”, bo jest wzorowana na rosyjskim, kontrowersyjnym prawie, które daje Federacji Rosyjskiej szerokie uprawnienia do paraliżowania działalności np. organizacji pozarządowych nagłaśniających korupcję lub niezależnych mediów.Czytaj więcej: Obeszli weto i dopięli swego. Gruzja robi krok w stronę KremlaWojciech Wojtasiewicz przekonuje, że władze Gruzińskiego Marzenia wiedzą, że w kraju nie ma miejsca na jawnie prorosyjską partię. – Żadna z sił politycznych nie może otwarcie powiedzieć, że nie chce integracji z UE i NATO, ale de facto działania tej partii są prorosyjskie – komentuje. Wojtasiewicz zwraca uwagę, że Rządzące Gruzińskie Marzenie nazywa przeciwników politycznych właśnie „agentami zagranicznymi”. Tym samym nawiązuje do tej znanej rosyjskiej narracji.– To teoria spiskowa, ale trafia do części elektoratu, która nosi w sobie traumę rosyjskiej agresji na Gruzję w 2008 r. – tłumaczy Wojtasiewicz. Przypomina, że rosyjskie wojska okupują około 20 proc. terytorium Gruzji. Według eksperta, cała kampania wyborcza Gruzińskiego Marzenia opiera się na dychotomii wojna-pokój i ryzyku odnowienia konfliktu z Rosją z 2008 r.Narracja o nowej kolorowej rewolucjiW ostatnich tygodniach kilkukrotnie przedstawiciele rosyjskich służb oskarżali USA o przygotowywanie przewrotu w Gruzji. Gruzińskie Marzenie powtarza te zarzuty. Twierdzi, że opozycja będzie organizować demonstracje i dążyć do realizacji scenariusza ulicznego i zamachu stanu. – Ma świadomość, że cieszy się niewielkim poparciem społecznym i nie jest w stanie wygrać wyborów – mówi Wojciech Wojtasiewicz.„Rosja może zapewnić sobie przyjazny rząd w Gruzji tylko przez radykalne fałszerstwa wyborcze, a taki scenariusz nieuchronnie wywoła masowe protesty, które potem zostaną zdławione, podobnie jak na Białorusi w 2020 r.” – powiedział dziennikarz śledczy Christo Grozew litewskiemu portalowi Delfi (tłum. PAP). Jego wypowiedź opublikowano 24 października.„Jeśli plany Rosji zadziałają, to będzie to koniec wolnej Gruzji” – ocenił Grozew, szef działu śledczego portalu The Insider, wcześniej związany z projektem Bellingcat. Dla złagodzenia efektu, jak uważa Grozew, Kreml może „zaproponować” pokojowy wariant oddania Gruzji jej okupowanych od 2008 r. terytoriów – Abchazji i Osetii Południowej.Rosjanie w Gruzji i jej dezinformacja– Gruzińskie władze prowadzą bardzo liberalną politykę wizową wobec Rosjan – ocenia Wojciech Wojtasiewicz. Szacuje się, że po ogłoszeniu przez prezydenta Rosji Władimira Putina częściowej mobilizacji jesienią 2022 r. do Gruzji wpuszczono ponad milion Rosjan, którzy uciekli ze swojego kraju. Rosjanie stanowią ponadto największą grupę turystów przybywających do Gruzji. – Zatem wśród tych ludzi z pewnością są agenci rosyjskich służb. Obecnie w Gruzji przebywa na stałe ok. 70 tys. Rosjan kupując mieszkania i zakładając firmy – mówi Wojtasiewicz.Zwraca uwagę, że w Gruzji działają rosyjskie lub sponsorowane przez Rosjan NGOs i instytucje, które rozpowszechniają rosyjską propagandę i dezinformację.Na konkretne, ujawnione przykłady rozpowszechniania takich treści zwraca uwagę wspomniana wcześniej Eto Buziashvili z DFR Lab i Atlantic Council. W artykule opublikowanym 23 października na stronie Atlantic Council przypomina, jak w sierpniu tego roku Meta usunęła pochodzącą z Rosji sieć kont publikujących posty krytykujące gruzińskie protesty przeciwko ustawie o agentach zagranicznych. W ramach kampanii tworzono fikcyjne witryny informacyjne, by zatrzeć granicę między autentyczną debatą publiczną a zmanipulowanymi narracjami.Buziashvili zauważa ponadto, że rosyjski wywiad jest aktywny na gruzińskim Telegramie. Zarządza m.in. kanałem poświęconym promowaniu narracji o rzekomym organizowanym przez Zachód „zamachu stanu”. „Kanał jest prowadzony przez NewsFront, rosyjską platformę dezinformacyjną powiązaną z rosyjskimi służbami wywiadowczymi, która działa w wielu językach” – podkreśla analityczka.