Wywiad z Christopherem Protheroe. W mojej ocenie nie było żadnego wybuchu – powiedział o katastrofie smoleńskiej w rozmowie z korespondentem TVP w Wielkiej Brytanii Arturem Kieruzalem brytyjski ekspert ds. wypadków lotniczych i jeden z najważniejszych współpracowników podkomisji Macierewicza Christopher Protheroe. – Z pewnością nie stwierdziłem takiego wybuchu do momentu pierwszego zderzenia z ziemią, a w tym momencie kończy się sekwencja, którą odtworzyłem na podstawie moich badań – powiedział Protheroe.Jak wyjaśnił, nie kontynuował i nie próbował badać dalszych sekwencji katastrofy i tego, co działo się po początkowym zderzeniu. – Według mnie nie miałoby to zbytniego sensu – wskazał. Co wydarzyło się w Smoleńsku?– Nasze badania pokazują, że samolot podczas zniżania się był niżej, niż powinien być i, że leciał pomiędzy drzewami, zanim jeszcze pojawiło się drzewo znane jako brzoza. Zderzenie z brzozą skutkowało oddzieleniem się lewego zewnętrznego skrzydła. W rezultacie samolot całkowicie wymknął się spod kontroli. To była bezpośrednia przyczyna katastrofy. Samolot wszedł w niekontrolowany szybki ruch wirowy w lewym kierunku i uderzył w ziemię w pozycji pół odwróconej. To było zderzenie, którego nikt nie mógł przeżyć – powiedział ekspert pytany o ustalenia jego zespołu. 5 tysięcy euro za „naprawienie błędów”Protheroe został zapytany również o relacje z Antonim Macierewiczem. Jak opisywał, początkowo były szef MON sugerował, że popełnił błędy, które powinny zostać poprawione. – Następnie wysłał mi całą serię dokumentów i materiałów przygotowanych przez jednego ze swoich współpracowników w podkomisji i nalegał, żebym przeanalizował te materiały, które jak utrzymywał, były dowodami – mówił. Ekspert odpowiedział Macierewiczowi, „obalając punkt po punkcie” fałszywe założenia przedstawione w dokumentacji przygotowanej przez współpracownika Macierewicza.– Odmówił przyjęcia odpowiedzi. Nalegał, że powinienem zaakceptować ten materiał. Generalnie uważałem, że ten materiał stanowił opinię. Jego współpracownik był upoważniony do wydania opinii. To była jego opinia na temat tego, co zobaczył w materiałach dowodowych. Ja z tą opinią się nie zgadzałem. Szczegółowo wytłumaczyłem dlaczego – opisywał Protheroe. Przekazano mu również, że nie otrzyma wynagrodzenia za pracę włożoną w przygotowanie raportu. Finalnie sprawa zakończyła się ofertą przekazania przez Macierewicza 5 tys. euro w zamian za „poprawienie błędów”.– Kiedy przerzucaliśmy się korespondencją, zaoferował 5 000 euro, jeśli, jak to ujął, poprawię moje błędy i wprowadzę materiał, który przekazał jego współpracownik – powiedział Protheroe, dodając, że odmówił, zrezygnował z dalszej pracy i poprosił Macierewicza, by się już z nim nie kontaktował. – Chciał, żebym zmienił raport w sposób, który nie odzwierciedlałby mojej prawdziwej opinii i mojej prawdziwej oceny faktów. Do takiego stopnia, że prosił mnie o stworzenie sfabrykowanego raportu – opisywał, dodając, że w Wielkiej Brytanii takie sytuacje się nie zdarzają.Teoria wybuchu na pokładzie Tupolewa? „Nie ma większego sensu”Artur Kieruzal zapytał eksperta o to, co by powiedział tym, którzy nadal wierzą w teorię wybuchu na pokładzie samolotu, w teorię Macierewicza? – To teoria, nic więcej. Nie ma większego sensu. Mam doświadczenie z podobnymi dochodzeniami, które miały miejsce w przeszłości i wiem, że powstały wokół nich liczne polityczne kontrowersje i teorie spiskowe. Jasnym jest dla mnie, że nigdy nie ukrócimy tych teorii spiskowych ani kontrowersji. Jednak zależy mi, by dać ludziom możliwość zapoznania się z opinią opartą o badania, którą sporządziliśmy razem z moim współpracownikami i, by mogli sobie wyrobić własne zdanie – podkreślił.– Starałem się pisać raporty w taki sposób, aby pokazywały dowody, które przeanalizowałem, wyjaśniały, co zinterpretowałem, i pokazywały sytuację, a na koniec przedstawiały moją opinię na temat tego, co się wydarzyło. Tak to powinno być. Jak już mówiłem, można się z tym zgadzać bądź nie. To nie jest żadna wyższa matematyka. Powinny być zrozumiałe dla laika, który je przeczyta – wskazał.