Szef MON: Macierewicz nie chciał wyjaśnić przyczyn katastrofy. Spotkanie Antoniego Macierewicza z tajemniczym Rosjaninem, przekazany nośnik pamięci z informacjami o katastrofie smoleńskiej, ponad 81 mln zł wydanych na funkcjonowanie podkomisji smoleńskiej i wątpliwej wartości merytorycznej ekspertyzy – to część informacji zawartych w prawie 800-stroniocowym raporcie MON. – Będą sformułowane zawiadomienia do prokuratury – zapowiedział Władysław Kosiniak-Kamysz. A konkretnie 41 zawiadomień. Podczas prezentacji raportu szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przypomniał, że jedną z pierwszych decyzji rządu było zakończenie prac podkomisji do spraw katastrofy smoleńskiej. – 19 stycznia podjęliśmy decyzję zespołu do spraw zbadania i oceny działania komisji. Teraz prezentujemy raport, który liczy 790 stron – dodał.Rozliczenie pracy podkomisji MacierewiczaKosiniak-Kamysz uzupełnił, że zespół nie zajmował się badaniem przyczyn katastrofy smoleńskiej. – Koncentrowaliśmy się na ocenie legalności, gospodarności, celowości i rzetelności – dodał, uzupełniając, że „zespół negatywnie ocenia działalność komisji”.– We wszystkich badanych aspektach wskazaliśmy wszędzie naruszenia – mówił. W jego „przekonaniu to podstawa do wyciągnięcia konsekwencji prawnych”. Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że zostaną przekazane zawiadomienia do prokuratury. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami wiceszefa MON Cezarego Tomczyka w wyniku prac zespołu złożone zostaną zawiadomienie do prokuratury przeciwko Antoniemu Macierewiczowi, Mariuszowi Błaszczakowi oraz Glennowi Jorgensenowi, którzy „poprzez zaniedbania i świadome działania doprowadzili do zniszczenia samolotu TU-154M o numerze bocznym 102”. Chodzi o zniszczenia fragmentów samolotu bliźniaczego do tego, który uległ katastrofie pod Smoleńskiem w 2010 r., a był przedmiotem badania podkomisji.Kosiniak-Kamysz przypomniał, że podkomisja „miała wskazać rozwiązania, aby do takich katastrof więcej nie dochodziło”. Gigantyczne koszty działania podkomisji Macierewicza– To nie zostało osiągnięte, bo podkomisja skupiła się na udowodnieniu, że w Smoleńsku doszło do wybuchu. Inne hipotezy zostały odrzucone – mówił. Jak stwierdził „Antoni Macierewicz jest za to odpowiedzialny od początku do końca”.Szef MON miał także zarzuty co do składu podkomisji. – Nie było tam specjalistów od wypadków lotniczych. Niektórzy mylili podstawowe pojęcia i procedury, a wnioski zaprzeczały prawom fizyki – kontynuował. Jak wskazał, działalność podkomisji kosztowała 34,5 mln złotych. – Do tego trzeba doliczyć bezpowrotne zniszczenie samolotu Tu-154, którego wartość wyceniono na 47 mln zł. Razem to daje ponad 81 mln zł – uzupełnił. Wicepremier zarzucił, że członkowie podkomisji m.in. omijali lub nie stosowali prawa zamówień publicznych, wypłacali „gigantyczne pensje i wynagrodzenia bez nadzoru”, czy zawierali umowy eksperckie z osobami nie mającymi doświadczenia i kompetencji.Podkomisja Macierewicza: Gigantyczne pensje i wynagrodzenie bez nadzoruSzef MON zwracał też uwagę, że podkomisja smoleńska opublikowała swój raport 10 sierpnia 2021 r., a jednak działa do końca rządów PiS. Jak ocenił, legalność działania podkomisji już po publikacji raportu była „żadna”.Przypomniał, że jego poprzednik, Mariusz Błaszczak wydał decyzję o zakończeniu pracy podkomisji, ale po 9 dniach ją wycofał. – Pewnie gdyby nie zmiana rządu, nigdy nie doszłoby do zakończenia działań tej podkomisji – powiedział Kosiniak-Kamysz.Zdaniem szefa MON, potwierdza to tezę, że celem działania podkomisji było osiąganie celów politycznych i dzielenie społeczeństwa, a nie dochodzenie do prawdy.Przeczytaj także: Słowa o „wielkim kłamstwie smoleńskim” rozsierdziły prezesa PiSKosiniak-Kamysz zarzucił też podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza „manipulację”, „brak rzetelności” i „brak wiarygodności”.– To jest coś, co się rzuca w oczy w nieprawdopodobny sposób. Cel był jeden: udowodnić tylko i wyłącznie swoją hipotezę wbrew wszystkim dowodom, wbrew faktom, kontynuować tę pracę po to, żeby się też uwłaszczać na działaniach podkomisji, żeby po prostu na tym zarabiać – zaznaczył Kosiniak-Kamysz.Szef MON podkreślił też, że podkomisja smoleńska nie rozliczyła się jeszcze z wielu posiadanych przez nią materiałów. – Wiele materiałów, dowodów, dokumentów zostało zupełnie gdzie indziej ukryte, przeniesione, nie zostało przez członków podkomisji ujawnione – mówił Kosiniak-Kamysz.Wiceminister Tomczyk o wydatkach podkomisjiCezary Tomczyk podał, że podkomisja smoleńska kosztowała Skarb Państwa 81,5 mln zł. Tomczyk wskazał, że 47 mln zł to wartość zniszczonego samolotu Tu-154 nr 102, zaś 34,5 mln zł to kwota wydana na funkcjonowania podkomisji. Jak wyszczególnił, około 2 mln zł przeznaczono na ochronę Antoniego Macierewicza, około 17 mln zł – na ekspertyzy, zaś około 12,5 mln zł – na wydatki osobowe podkomisji. – Jedyny dokument prawidłowo przygotowany przez podkomisję to plan wydatków – powiedział wiceszef MON.„Po 2021 roku podkomisja nie miała prawa funkcjonować”Podkreślił, że po 10 sierpnia 2021 r., a więc już po przyjęciu uchwały i opublikowaniu raportu z prac podkomisji, wydatkowano 4,8 mln zł. – Wydatkowanie środków po przyjęciu uchwały z raportem końcowym było bezpodstawne. Te niemalże 5 mln zł zostało wydatkowane bezprawnie, te środki powinny być zwrócone do budżetu państwa, w tej sprawie pojawi się stosowne zawiadomienie do prokuratury – zapowiedział Tomczyk. Przywołał przy tym rozporządzenie mówiące o tym, że „uchwała w formie pisemnej kończy badanie wypadku lub incydentu lotniczego i jest ostateczna”. – Ta podkomisja nie miała prawa działać po roku 2021 – oświadczył Tomczyk.Zobacz także: Córka zmarłej w Smoleńsku: Tam zginęło 96 rodzin a nie osóbWiceszef MON podał, że „w grudniu 2020 r. uzyskano informację, że z przewodniczącym podkomisji Antonim Macierewiczem nawiązał kontakt obywatel Federacji Rosyjskiej Aleksandr Glaskow”.Tomczyk przekazał, że z ustaleń służb wynika, że ten Rosjanin przekroczył granicę Polski 4 grudnia 2020 r. – wystartował z lotniska w Stambule i wylądował na lotnisku Chopina, a 15 grudnia wysłał wiadomość mailową do podkomisji i wyraził chęć spotkania z Macierewiczem.Tomczyk: Macierewicz kontaktował się z obywatelem RosjiWiceszef MON poinformował, że do bezpośredniego spotkania doszło 16 grudnia 2020 r. w biurze poselskim Antoniego Macierewicza, a nie w oficjalnej siedzibie podkomisji, gdzie na spotkanie potrzebne jest pozwolenie Służby Kontrwywiadu Wojskowego dotyczące obcokrajowców.Według Tomczyka podczas spotkania obywatel Rosji przekazał Macierewiczowi nośnik USB, zawierający materiały dotyczące katastrofy smoleńskiej. Materiały te – zaznaczył wiceminister – zostały wstępnie ocenione przez Macierewicza jako interesujące, a opisany przez obywatela rosyjskiego przebieg zdarzeń z 10 kwietnia 2010 r. miał potwierdzać część dotychczasowych ustaleń tej podkomisji.– Dopiero 21 grudnia – czyli pięć dni później – Antoni Macierewicz o tej sprawie poinformował SKW, co w praktyce uniemożliwiło tej służbie ochronę kontrwywiadowczą – powiedział. Dodał, że analiza materiałów dostarczonych przez Glaskowa wskazywała na ich bardzo niską wiarygodność, a sam Rosjanin opuścił Polskę 26 grudnia 2020 r., przekraczając granicę z Obwodem Królewieckim przez piesze przejście graniczne.Tomczyk zarzucił też, że Macierewicz przez 3 lata (od 2016 do 2019 r.) kontaktował się z pewnym człowiekiem, nie znając jego prawdziwej tożsamości i dopuszczając go do informacji o działalności podkomisji smoleńskiej. Jak mówił, chodzi o obywatela Wielkiej Brytanii, ukrywającego się pod danymi Roman Rostkiewicz.– Brytyjczyk do 2019 r. posiadał wiedzę o prowadzonych pracach podkomisji, współpracował z ekspertami zagranicznymi, na terenie Londynu spotykał się z Antonim Macierewiczem oraz zobowiązał się do wykonania zadań na rzecz podkomisji– wykazywał wiceszef MON.Zaznaczył, że z późniejszych ustaleń SKW wynikało, że Macierewicz nie znał prawdziwych danych osobowych rozmówcy i jego motywacji. Jak przekazał Tomczyk, SKW ustaliła, że pod fałszywym nazwiskiem Roman Roskiewicz krył się Andriej Bowbelski.Tomczyk przywołał także wypowiedź Antoniego Macierewicza o jego tezie dotyczącej brzozy i wypadku. – Nie było uderzenia skrzydła w brzozę. Nie było takiego wydarzenia – mówi Macierewicz na zaprezentowanym nagraniu.Wiceszef MON: Ze wszystkich dokumentów wynika, że przyczyną katastrofy było uderzenie w brzozęW tym kontekście wiceszef MON przedstawił szczegóły sześciu analiz przygotowanych dla podkomisji smoleńskiej przez ekspertów zagranicznych. Na te dokumenty podkomisja przeznaczyła około 14 mln zł.Były to ekspertyzy przygotowane przez National Institute for Aviation Researach (NIAR), Arnolda Franka Taylora, Görana Lilja, Christophera Protheroe, Christera Magnussona oraz Gregorego Szuladzińskiego. – Byli to jedyni eksperci, którzy legitymowali się badaniem katastrof, więc ich znaczenie jest ogromne – powiedział Tomczyk.Ze wszystkich przedstawionych przez wiceszefa MON dokumentów wynika, że przyczyną katastrofy było uderzenie skrzydła w brzozę; ekspertyzy kwestionują jednocześnie hipotezę o eksplozji na pokładzie.Tomczyk porównywał także raport podkomisji z raportem NIAR (Narodowego Instytutu Badań Lotniczych), które w wielu płaszczyznach miały być ze sobą sprzeczne.Prezentowane przez Tomczyka wnioski dotyczyły takich kwestii jak trajektoria lotu, zniszczenie kadłuba czy uszkodzenie skrzydła samolotu.Ogromna manipulacja przy publikacji raportu?W myśl jednego z wniosków powołującej się na NIAR podkomisji, część lewego skrzydła samolotu miała widoczne cechy wybuchu. Jednakże w raporcie Instytutu – jak informował Tomczyk – nie było wskazań na wybuch.Tomczyk mówił, że zamieszczony w raporcie podkomisji rysunek przedstawiający zniszczenie kadłuba samolotu, który rzekomo pochodzić miał z raportu końcowego NIAR, w rzeczywistości również nie pochodził z tego źródła. Rysunek, którym posługiwała się komisja, miał – zdaniem Tomczyka – udowodnić, że występowała możliwość przeżycia pasażerów samolotu podczas katastrofy. Faktyczny raport końcowy NIAR ma jednak temu przeczyć.Wiceminister powiedział, że przypadek ten stanowi przykład poświadczenia nieprawdy w dokumencie państwowym – zapowiedział w związku z tym złożenie zawiadomienia do prokuratury.Tomczyk podkreślał, że przygotowanie merytoryczne wielu członków podkomisji smoleńskiej nie było stosowne do prowadzonych działań, a jej członkami byli m.in.: muzykolog, akustyk, psycholog oraz Antoni Macierewicz, „który z wykształcenia jest historykiem, a jego praca magisterska dotyczy Inków”. Muzykolog, akustyk i psycholog w podkomisji Macierewicza– Żadna z tych specjalizacji (...) nie jest ujęta w prawie lotniczym jako wymagana do pracy w komisji badania wypadków lotniczych lotnictwa państwowego – zaznaczył.Ocenił, że podkomisja „pracowała w bałaganie i chaosie”.Tomczyk przypomniał ponadto, że „na stan podkomisji, zgodnie z zarządzeniem o udostępnienie materiałów śledztwa, z prokuratury od roku 2016 przesyłano dowody”. – Dowody, czyli części Tupolewa, tego, który roztrzaskał się pod Smoleńskiem, oraz tego Tupolewa, który do dzisiaj, a właściwie jego szczątki, znajdują się w Mińsku Mazowieckim. Dokumenty zdeponowano w zamkniętych kopertach (...) przyjęto je bez żadnego protokołu – powiedział Tomczyk.Podkreślił, że Macierewicz przekonywał, że w sprawie katastrofy smoleńskiej nie zostały zniszczone żadne dokumenty ani materiały dowodowe.Tomczyk: Zniszczony Tupolew, zgubiona korespondencja– Pięć elementów części Tupolewa ze Smoleńska zostało zniszczonych, a 19 z tych elementów bezpowrotnie zagubiono. Pan minister Macierewicz (...) mówi, że to nieprawda, że żadne dowody nie zostały zagubione, żadne dowody nie zostały zniszczone. (...) To jest pismo Antoniego Macierewicza do zastępcy prokuratora generalnego Krzysztofa Urbaniaka z dnia 6 grudnia 2023 roku (...) W tym piśmie Macierewicz przyznaje, że nie tylko zgubił dowody, ale też oskarża Glenna Jorgensena, jednego z członków podkomisji, że ten jest w posiadaniu materiałów dowodowych – powiedział Tomczyk.Wiceszef MON przekazał ponadto, że z korespondencji podkomisji z NIAR (National Institute for Aviation Research) wynika, że dowody w sprawie trafiły do MON – „na Klonową”, a po przeprowadzce „na Kolską” – już ich nie było. Według niego są dowody pokazujące, że „w sposób świadomy przed prokuraturą i przed opinią publiczną starano się ukryć kluczowe fakty, które dotyczyły dowodów, pochodzących wprost z prokuratury”.Według Tomczyka, ówczesny szef MON Mariusz Błaszczak „był przez prokuraturę o wszystkim informowany”, w tym był szczegółowo informowany przez SKW o nieprawidłowościach w działalności komisji.– W związku z tym, co ustalił zespół, w związku z materiałami, które zostały przesłane przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, jako kierownictwo resortu obrony narodowej, mówił o tym (wicepremier, szef MON) Władysław Kosiniak-Kamysz, zdecydowaliśmy się złożyć 41 zawiadomień do prokuratury, które dotyczą działalności podkomisji Antoniego Macierewicza –powiedział Tomczyk.41 zawiadomień do prokuratury w sprawie podkomisji MacierewiczaDodał, że 24 z tych zawiadomień dotyczy byłego przewodniczącego podkomisji Antoniego Macierewicza. Związane są one – jak przekazał Tomczyk – m.in. z przekroczeniem uprawnień w celu osiągnięcia osobistej korzyści, niedopełnieniem obowiązków, przekroczeniem uprawnień, fałszerstwem i łapownictwem oraz dopuszczeniem osób trzecich do prac podkomisji.Kolejne 10 zawiadomień dotyczy byłego szefa MON Mariusza Błaszczaka. Inne zawiadomienia dotyczą: Bartłomieja Misiewicza, Wacława Berczyńskiego, Kazimierza Nowaczyka, Glenna Jorgensena oraz pozostałych członków podkomisji.Wiceszef MON ocenił w czwartek podczas prezentacji raportu zespołu ds. zbadania działalności podkomisji smoleńskiej, że elementy ekspertyz miały pasować do hipotezy szefa podkomisji, jaką miał być wybuch w Tu-154 w Smoleńsku.– Nie chodzi o prawdę. Tu chodzi o przekaz. Tu chodzi o to, żeby te elementy z poszczególnych ekspertyz zgadzały się z hipotezą (...), która została przyjęta na samym początku. Jeżeli przeczyły temu dowody albo fakty, to tym gorzej dla dowodów i faktów – zaznaczył.„Macierewicz samodzielnie zmieniał treść ekspertyz”Tomczyk przedstawił też fragment wiadomości, którą miał napisać ekspert, świadczącą o tym, że podkomisja miała nie zapłacić za ekspertyzy niepasujące do przyjętych założeń. – Wiosną 2020 r. stało się coraz bardziej oczywiste, że Macierewicz nie zapłaci, jeśli nie zgodzimy się na teorię podkomisji o materiałach wybuchowych i nie tylko – odczytał wiceszef MON.Tomczyk dodał, że Macierewicz miał też samodzielnie zmieniać treść ekspertyz, prosząc o ich uznanie przez ekspertów. – Mówiąc wprost, Macierewicz wywierał wpływ na członków podkomisji – zaznaczył.