„Jakby urządzali na nas safari”. – Przetrwaliśmy okupację. Przetrwaliśmy też powódź, ale te ataki dronami są nie do wytrzymania. Jakby urządzali na nas safari – relacjonuje w rozmowie z CNN Natalia, prosząca o anonimowość mieszkanka Antoniwki. Terroryzowanie cywili przez Rosjan w ostatnich miesiącach nasiliło się w Chersoniu i okolicach. Ataku może spodziewać się każdy - mężczyźni, kobiety, dzieci czy seniorzy. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest przechodniem, jedzie na rowerze czy jedzie cywilnym samochodem. We wczorajszy poniedziałek Rosjanie zaatakowali ambulans. Rannych zostało dwóch medyków. CNN przytacza dane miejscowych władz, które mówią o 14 zabitych i 222 rannych, w tym dzieciach, od początku września. W ubiegłym tygodniu w centrum Chersonia w wyniku ataku dronem zginęła 76-letnia kobieta jadąca samochodem. Taki sam los spotkał 69-latkę, pasażerkę autobusu miejskiego w Antoniwce.Droga śmierci– Nie obchodzi ich, do kogo strzelają. Babcia, dziadek, mężczyzna czy kobieta – nic się nie liczy – opowiada amerykańskiej stacji Tetiana Jakowlewa. 47-letnia pracowniczka fabryki i wolontariuszka przeżyła kilka ataków dronem i była kilkukrotnie ranna. Jeden z nich przeprowadzono na punkt pomocy, w którym pracowała. Miejscowi trasę do Antoniwki nazywają „drogą śmierci”.Czytaj także: „Prezent” dla rosyjskich przedszkolaków. Mogą „podziwiać” ruiny Bachmutu– Dron krążył i krążył nad nami przez dłuższy czas, aż pod drzwi zrzucono z niego granat. Byliśmy zaszokowani. To naprawdę straszne. Przed wyjściem z domu obserwujemy niebo. Upewniamy się, że nic nie bzyczy. Kiepska pogoda oznacza dla nas szczęście – mówi Jakowlewa.„Chersoń jest największym ukraińskim miastem na linii frontu i pierwszym dużym, które znalazło się pod rosyjską okupacją na początku marca 2022 r. Pozostawało w rękach wroga aż do wyzwolenia osiem miesięcy później. W czerwcu ubiegłego roku część miasta została zalana, gdy zniszczono tamę w Nowej Kachowce na Dnieprze w części kontrolowanej przez Rosję. Dziś groźba okupacji wciąż czyha tuż za rzeką, gdzie rosyjskie pozycje wojskowe są dosłownie w zasięgu wzroku” – CNN nakreśla krajobraz na swojej stronie internetowej.Cywile bez szans na ucieczkęZ dronami trudno jest walczyć. Są małe, operują na niskich wysokościach, więc obrona przeciwlotnicza nie może ich skutecznie namierzyć, a do tego poruszają się z dużą prędkością. Jeśli jakiś cywil znajdzie się w polu widzenia drona, ucieczka jest praktycznie niemożliwa.Czytaj także: Rosja wyludniła Ukrainę. „Sytuacja znacznie się pogorszyła”Ataki dronami nasiliły się w połowie lipca, kiedy siły ukraińskie opuścił zajmowany przez Rosjan teren na wschodnim brzegu Dniepru przy miejscowości Krynky. To wtedy rosyjscy żołnierze najwyraźniej stwierdzili, że skoro nie ma żołnierzy, to będą terroryzować cywili. Według Kateryny Stepanenko, analityczki ds. Rosji w Instytucie Studiów nad Wojną (ISW), waszyngtońskim think tanku, chodzi też o strach rosyjskich żołnierzy przed przerzuceniem na groźniejszą część frontu.– W jakiejś części te jednostki chcą pokazać, że przynajmniej coś robią, więc nie zostaną przerzucone np. W kierunku Pokrowska. Eksperymentują również z nowo otrzymanymi dronami – tłumaczy Stepanenko dla CNN.Ataki idą w tysiące miesięcznieNagrania z ataków na cywili wokół Chersonia i w samym mieście publikowane są na nieoficjalnych rosyjskich kontach na Telegramie. Jeden z filmów pokazuje zrzucenie ładunku wybuchowego nad kobietą jadącą rowerem. W tej okolicy tylko we wrześniu odnotowano ponad 2700 ataków dronami, a do 17 października policzono ich 1500. Takie dane przekazał szef administracji wojskowej obwodu chersońskiego Ołeksandr Prokudin.Czytaj także: Nagroda za lojalność wobec Putina. „Łupieżcze przedsiębiorstwo” kadyrowcówCelowe kierowanie ataków na infrastrukturę cywilną i cywilów, którzy nie biorą bezpośredniego udziału w działaniach wojennych, jest zbrodnią wojenną na mocy prawa międzynarodowego. „Rosja wielokrotnie zaprzeczała tym oskarżeniom, pomimo wyraźnych dowodów na to, że jest inaczej” – zauważa CNN.