Kto stał za mordercami i zlecił zbrodnię? Ksiądz Popiełuszko był duchowym przywódcą „Solidarności”, warszawscy hutnicy mianowali go swoim kapelanem. Był duszpasterzem krajowym ludzi pracy, a także służby zdrowia. Duchowny miał liczne kontakty z opozycjonistami. Jak wspominają świadkowie, w jego mieszkaniu spotykali się ludzie z różnych środowisk: między innymi robotnicy, inteligencja, artyści. Kilkanaście razy w miesiącu odwiedzał związkowców w hucie, jeździł z nimi między innymi do Gdańska, gdzie spotykali się z Lechem Wałęsą. Towarzyszył im też w prywatnych uroczystościach: udzielał ślubów, chrzcił i odprawiał pogrzeby.Po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku Popiełuszko był systematycznie nękany i inwigilowany przez SB i MO. Mimo to organizował pomoc materialną dla osób internowanych i ich rodzin, wspierał różnego rodzaju inicjatywy społeczne. Komunistyczne władze drażniła rosnąca popularność sprawowanych przez niego mszy za ojczyznę, które przyciągały nie tylko wierzących, ale też wszystkich tych, którzy chcieli wyrazić swój sprzeciw wobec reżimu.„Aktywne zainteresowanie”Duchowny był obserwowany przez SB już dwa lata przed śmiercią. W dokumentach SB te działania nazywano „aktywnym zainteresowaniem”. Założono mu podsłuch, próbowano też doprowadzić do wypadku samochodowego. W mieszkaniu przy ulicy Chłodnej w Warszawie funkcjonariusze SB dokonali prowokacji, podrzucając kilkanaście tysięcy ulotek, farbę drukarską, granaty z gazem łzawiącym, naboje i materiał wybuchowy. Miały to być dowody do przygotowywanego procesu sądowego. Starano się za wszelką cenę księdza skompromitować.W grudniu 1983 roku ksiądz Popiełuszko został aresztowany, wszczęto przeciwko niemu śledztwo. Prokuratura Wojewódzka w Warszawie zarzuciła mu „nadużywanie w okresie od 1982 roku wolności sumienia i wyznania na szkodę PRL przy sprawowaniu obrzędów religijnych”. W lipcu 1984 roku, po interwencji sekretarza generalnego Episkopatu Polski abp. Bronisława Dąbrowskiego, postępowanie zostało umorzone i duchowny został zwolniony.Gdy zawiodły próby nacisków, zdecydowano się na bardziej radykalne działania. 13 października 1984 roku miała miejsce pierwsza próba zamordowania księdza Popiełuszki, który wracał samochodem z gdańskiego kościoła św. Brygidy do Warszawy. W okolicach Olsztynka funkcjonariusze MSW, przyszli mordercy księdza, zamierzali spowodować wypadek, rzucając kamieniem w przednią szybę jadącego samochodu.Ostatecznie porwania księdza Popiełuszki dokonali trzej oficerowie SB z IV Departamentu MSW zwalczającego Kościół katolicki: Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski. 19 października 1984 roku wyjechali do Bydgoszczy służbowym fiatem 125p. Na trasie Toruń - Bydgoszcz zatrzymali Volkswagena Golfa, którym jechali duchowny oraz jego kierowca Waldemar Chrostowski. Funkcjonariusze założyli kierowcy na ręce kajdanki i knebel na usta. Księdza, który nie chciał wejść do samochodu, oprawcy pobili do nieprzytomności i zamknęli w bagażniku. Chrostowskiemu w czasie jazdy udało się wyskoczyć z samochodu.„Najdziwniejszym elementem tej historii jest skok kierowcy księdza, Waldemara Chrostowskiego, z pędzącego samochodu. Nie odniósł większych obrażeń. Tymczasem esbecy odjechali, pozostawiając go jako świadka porwania. To zachowanie jest sprzeczne z elementarzem działania służb specjalnych, szczególnie komunistycznej bezpieki. Musimy pamiętać, że porywacze byli specjalistami wyszkolonymi na najlepszych wzorach KGB” – przyznał profesor Wojciech Polak, historyk z UMK w Toruniu i Instytutu Pamięci NarodowejKiedy oprawcy zatrzymali się w okolicy hotelu Kosmos w Toruniu i otworzyli bagażnik, ksiądz zaczął uciekać. Po kilku uderzeniach pałką stracił jednak ponownie przytomność i znów został zamknięty w bagażniku. Podczas dalszej jazdy porywacze, obawiając się blokady dróg, zdecydowali się zabić Popiełuszkę. Przywiązali do jego nóg worek kamieni, usta zakleili plastrem, a następnie wrzucili go do Zalewu Wiślanego w pobliżu Włocławka.30 października 1984 roku w „Dzienniku telewizyjnym” poinformowano o wyłowieniu z Wisły pod Włocławkiem ciała księdza. Zwłoki były tak zmasakrowane, że rodzina identyfikowała je tylko na podstawie znaków szczególnych. Do nóg kapłana przywiązany był 11-kilogramowy worek z kamieniami.Kto naprawdę stał za mordercami? Grzegorz Piotrowski został skazany na 25 lat więzienia, jego przełożony, wiceszef IV departamentu MSW Adam Pietruszka – także na 25 lat; Leszek Pękala – na 15 lat i Waldemar Chmielewski – na 14 lat. Wszyscy wyszli z więzienia przed upływem całej kary.Do dziś nie wiadomo, czy za mordercami i ich bezpośrednim przełożonym z IV departamentu MSW stali wyżej usytuowani mocodawcy. „Bez wątpienia Kiszczak i jego otoczenie musieli wiedzieć o planach wobec Popiełuszki. W ramach struktury MSW porwanie nie było możliwe bez jego wiedzy. Jednak zgodnie ze starą zasadą panującą wówczas w resorcie spraw wewnętrznych w tak poważnych sprawach nikt nie pozostawiał rozkazów na piśmie. Dlatego udowodnienie Jaruzelskiemu i Kiszczakowi, że to oni wydali rozkaz porwania lub zamordowania Popiełuszki, jest i dziś niewykonalne” – ocenia profesor Polak.W pogrzebie duchownego wzięło udział około 800 tysięcy wiernych oraz blisko tysiąc księży. W 1997 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny księdza Popiełuszki. 12 lat później papież Benedykt XVI złożył podpis na dekrecie o męczeństwie księdza Jerzego Popiełuszki, co było równoznaczne z podjęciem decyzji o wyniesieniu go na ołtarze.CZYTAJ TEŻ: Niemcy śladem Polski w sprawie prawa azylowego