Różnice pomiędzy dwiema największymi partiami. Choć to dzięki Lincolnowi i Partii Republikańskiej w USA zniesiono niewolnictwo, w 2020 roku prawie 90 proc. ciemnoskórych głosowało na Joe Bidena. Z czego wynika aż taka dysproporcja? No i... czym właściwie różnią się obie partie? Zwolennicy Partii Republikańskiej uwielbiają przypominać, że jeszcze w 1900 roku ciemnoskórych przedstawicieli w Kongresie mieli tylko oni. Że Ku Klux Klan to de facto wynalazek Demokratów, a zadeklarowanymi rasistami byli m.in. Woodrow Wilson czy Franklin Delano Roosevelt. To argumenty, które mają obalić pogląd, jakoby jedna z partii była „oświecona i nowoczesna”, a druga „zaciemniona i staroświecka”. W rzeczywistości kolor skóry nie jest dziś szczególnym zagadnieniem w amerykańskiej kulturze. Zagadnieniem jest natomiast fakt, że zdecydowana większość Afroamerykanów (87 proc.) i Latynosów (65 proc.) zagłosowała w ostatnich wyborach na Joe Bidena. I wcale nie chodzi o to, że jego przeciwnikiem był Trump: równie spektakularnie Obama wygrywał z Romneyem (2016) czy McCainem (2012), a Kerry z Bushem (2008). Zwrot akcjiAż do 1960 roku, ciemnoskórzy pamiętali Republikanom walkę o emancypację, stając po ich stronie w kolejnych wyborach. Wtedy „przydarzył się” jednak John F. Kennedy. Młody senator z Massachusetts zapowiedział, że jeśli zostanie prezydentem, rozprawi się z dyskryminacją rasową, religijną, płciową i etniczną w USA, kończąc m.in. z segregacją w barach, restauracjach i szkołach. Mniejszości ostatecznie „kupił” interweniując, już jako kandydat na prezydenta, w sprawie aresztowania Martina Luthera Kinga. Nixon, który wybory przegrał wówczas o ok. 120 tysięcy głosów, przekonywał potem, że to przez „zły makijaż w trakcie debaty telewizyjnej”. Wielu twierdzi jednak, że zdecydował przede wszystkim wspominany zwrot nastrojów.Zwrot, który zacementował ostatecznie prezydent Lyndon Johnson, przepychając w Kongresie Civil Rights Act (ustawę o prawach obywatelskich), wbrew woli kilkudziesięciu Demokratów z południowej, konserwatywnej części kraju, a także swojego republikańskiego rywala - Barry’ego Goldwatera. Kolorowa społeczność Ameryki lgnęła za Demokratami nie tylko ze względu na swobody, jakie im zaoferowali, ale też zapowiedź zmniejszania nierówności społecznych i wyrównywania szans.Republikanie nie mieli (i nie chcieli mieć) na to odpowiedzi, więc ruszyli po tych, którym rewolucja w konkurencyjnej partii niekoniecznie odpowiadała. To przede wszystkim biali reprezentanci klasy średniej z Południa, przeciwnicy desegregacji, marzący o utrzymaniu tradycyjnego modelu rodziny i dawnego „porządku”. Opracowano tzw. Strategię Południową, która miała przekształcić region w bastion Partii Republikańskiej – co do pewnego stopnia się udało. Mapa USA wywróciła się do góry nogami. Wystarczy rzut oka na preferencje z 1956 roku, gdy Eisenhower (Republikanin) wygrywał ze Stevensonem...I porównać z 1964 rokiem, gdy Johnson (Demokrata) zmiażdżył Goldwatera...Zmiany, do których doszło wtedy, bez większego szwanku przetrwały do dziś. I tak, na Republikanów zagłosuje najpewniej mężczyzna, z wysokimi zarobkami, na poziomie 10 tys. dolarów miesięcznie; biały, żonaty, chrześcijanin, po pięćdziesiątce, mieszkający na wsi lub w małej miejscowości, niekoniecznie po studiach. A kto na Demokratów? Młoda kobieta, około 25. roku życia, z średnimi zarobkami, wyższym wykształceniem, niezamężna, ciemnoskóra lub Latynoska, niewierząca homoseksualistka, z wielkiego miasta lub przedmieść.Taki rozkład exit polls z 2020 roku pokrywa się z „encyklopedycznymi” profilami obu partii. Demokraci są liberalni światopoglądowo, otwarci na kwestię aborcji i praw społeczności LGBT, wspierają rozszerzenie opieki zdrowotnej, ochronę klimatu, a także interwencję rządu w gospodarkę w celu zmniejszenia nierówności społecznych. Opowiadają się za wyższymi podatkami dla najbogatszych i inwestowaniem w programy socjalne.Republikanie to z kolei rasowi konserwatyści, obrońcy tradycyjnych wartości, takich jak rodzina czy religia. Skupiają się na ograniczaniu roli rządu w życiu obywateli, wspierają wolność ekonomiczną i są przeciwni rozbudowanym programom socjalnym. Szczególnie istotne jest dla nich prawo do posiadania broni oraz silna polityka obronna.Spolaryzowani jak nigdy Współczesna scena polityczna w USA jest jednak bardziej skomplikowana niż kiedykolwiek. Demokraci i Republikanie – choć różnią się w wielu fundamentalnych kwestiach – zachowali oczywiście pewne obszary współpracy, zwłaszcza jeśli chodzi o politykę gospodarczą i międzynarodową. Jednak osie największych konfliktów są niezmienne: aborcja, prawa LGBTQ+, kontrola broni, imigracja, polityka zdrowotna i to, jak wielki wpływ będzie miał rząd na portfele rodaków.Ale to, co napędza dzisiejszą polaryzację, to nie tylko różnice ideologiczne, ale i percepcja „innego”, najczęściej silnie uproszczona. Dla Demokratów, Republikanin to często fanatyk broni i przeciwnik postępu. Dla Republikanów, Demokrata to socjalista, który chce rozmontować „ich” wielką, wspaniałą Amerykę. Spirala podziałów kręci się coraz szybciej, napędzana przez media, nowe technologie i rosnącą nieufność wobec przeciwnika.Rezultat? Głosowanie w USA coraz bardziej przypomina akt lojalności wobec własnej grupy, a nie świadomy wybór. Nie ma walki na argumenty, jest rywalizacja tożsamości, która... nikomu nie służy.*Poprzednie części: 1. Pierwszy wtorek po pierwszym poniedziałku, czyli system wyborczy w USA2. Demokracja, ale niekoniecznie, czyli o amerykańskich elektorach3. Opłaca się wahać, czyli skąd się biorą „swing states”4. Primaries i caucuses, czyli jak zostać kandydatem na prezydenta*„Wyjaśniamy Stany” to cykl, w którym w krótki, przystępny sposób przybliżymy zawiłości amerykańskiego systemu wyborczego. Dowiecie się czym różnią się Demokraci od Republikanów, czemu zawsze głosuje się w pierwszy wtorek po pierwszym poniedziałku listopada i dlaczego niektóre stany są „niebieskie”, a inne „czerwone”. Kolejne części cyklu będą publikowane na stronie tvp.info do końca października.