„Rozmowy niesymetryczne” TVP Info – Kontrola CBA mojego oświadczenia majątkowego trwała szesnaście miesięcy. Tak zwane media dzwoniły do mojej byłej żony, żeby zapytać, czy przypadkiem nie byłem w Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej – opowiada sędzia Waldemar Żurek w programie „Rozmowy niesymetryczne” Doroty Wysockiej-Schnepf. Na całą rozmowę zapraszamy w niedzielę o 20.00 do TVP Info. Waldemar Żurek to sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie i zastępca dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Przez dwie kadencje był członkiem Krajowej Rady Sądownictwa, a do marca 2018 roku jej rzecznikiem prasowym. W czasie rządów PiS był zaangażowany w walkę o praworządność, za co miał wiele spraw dyscyplinarnych. Gospodyni programu, Dorota Wysocka-Schnepf, zapytała sędziego, czy niszczenie praworządności przez „dobrą zmianę” powinno być pokazywane młodym adeptom szkoły, w której pracuje. Sędzia przyznał, że to „bardzo dobra lekcja”. – Pewne instytucje zostały absolutnie zabetonowane i tam, niestety, dalej są pogrobowcy władzy autorytarnej, którzy się okopują. Myślę, że dla młodych ludzi w szkole to dobra lekcja. Oczywiście zaobserwowaliśmy też, patrząc na statystyki, że młodych ludzi kiedyś przychodziło do szkoły zdecydowanie więcej. To są proporcje takie, że dwa tysiące osób startowało na egzamin wstępny do szkoły, a teraz zmniejszyło się to do tysiąca. Widać, że znaczna część świetnych młodych prawników nie chciała pójść do instytucji, bo być może obawiała się, że w przyszłości będzie musiała być sędzią i prokuratorem na usługach władzy autorytarnej – stwierdził Żurek. Dziennikarka przypomniała, że sędzia miał ponad 20 spraw dyscyplinarnych. Rozmówca uściślił, wszczętych postępowań miał dwadzieścia trzy. Do tego 16-miesięczną kontrolę CBA z wielokrotnymi przesłuchaniami. – Chodziło o to, żeby mnie dopaść. Kontrola CBA (oświadczenia majątkowego – red.) trwała, jak policzyłem, szesnaście miesięcy. Nagle dowiaduję się w sądzie, że CBA zwraca się do prezesa o moje oświadczenie majątkowe, chociaż mają kopię w urzędzie skarbowym właściwym dla mojego miejsca zamieszkania. Chodziło o to, żebym poczuł ten oddech i żeby inni sędziowie się przestraszyli – powiedział. Jak relacjonuje, doszło nawet do tego, że agenci CBA weszli do KRS, żeby wręczyć mu zawiadomienie o wszczęciu kontroli. – Mogli je wysłać pocztą, zawsze odbierałem całą korespondencję. W KRS jest zamek szyfrowy i jest strefa, która musi być, zgodnie z przepisami, wyłączona z zewnątrz. Agentom wolno wchodzić do budynku tylko w pościgu za kimś bądź zawiadamiając szefa jednostki. Przychodzi CBA, noga w drzwi, trzech agentów wchodzi na naradę szefów KRS z rzecznikami prasowymi. Wcześniej mówią do pani sekretarki: „proszę nam wskazać, gdzie jest sędzia Żurek, bo jak nie, to przeszukamy każdy pokój”. Pani przychodzi do nas i jest zielona ze strachu, bo wchodzi służba specjalna, która ma już określoną reputację, poszukując sędziego Żurka. No wiadomo po co, pewnie, żeby go zatrzymać, bo ich jest trzech. Co jest najlepsze, to wezwanie zostaje położone na stole, bo ja nawet nie muszę go potwierdzić. I wychodzą. Usiłuję to wyprzeć dzisiaj z pamięci, ale to dla nas wszystkich było szokiem. Pamiętam, że po wyjściu agentów, przewodniczący KRS powiedział, że gdybym mu to opowiadał, to by nie uwierzył, że takie zdarzenie miało miejsce. – mówi sędzia. Czytaj także: Marek Belka szczerze o Adamie Glapińskim. Padły zaskakujące słowaTraktor sędziego ŻurkaSędzia dodaje, że później CBA próbowała zrobić aferę z traktorem.– Mam całoroczny domek w Bieszczadach, gdzie miałem stary traktor, chyba rocznik 1977. Mam też uprawnienia na traktor, bo skończyłem technikum leśne. Nikt nie mógł wyjść ze szkoły, zanim nie dostał prawa jazdy na traktor. No i chciałem sobie sam w zimie drogę odśnieżać. Później sprzedałem traktor, więc oni chcieli skontrolować, czy doszło do zakupu i zapłaciłem odpowiednie podatki. Przyjechali do drwala w Bieszczadach po zmroku, gdzie wszyscy o tej godzinie już kładą się spać, żeby go przesłuchać. Proszę sobie wyobrazić, że siedzi pani gdzieś w domu na końcu świata, nagle drzwi się otwierają, wchodzą agenci CBA, pokazują blachy. Drwal, na szczęście, był poukładany, miał wszystkie umowy i dokumenty, bo co by było, gdyby wrzucił je do pieca? – zastanawia się Żurek.Próbowano też znaleźć coś w przeszłości sędziego.– Tak zwane media dzwoniły do mojej byłej żony, wiem to od dzieci, żeby zapytać, czy przypadkiem, nie byłem w Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej. Ja byłem w Konfederacji Polski Niepodległej, nielegalnej wtedy, a oboje rodzice byli w Solidarności, nigdy nie należeli do żadnej partii. Pradziadek zginął w wojnie polsko-bolszewickiej, dziadek był żołnierzem września 1939 roku, wzięty do niewoli, z której uciekł… Miałem nawet takie zdarzenie, że osoba, która mówiła, że jest wysłana od prezesa wszystkich prezesów, zachęcała mnie, „żebym się uspokoił”. Nie chcę teraz ujawniać nazwiska tej osoby. Mówiła: „przecież ty jesteś z naszego pnia, chodź do nas, będziesz miał święty spokój” – relacjonuje. Jak dodaje, gdyby nie ostatnie wybory do Sejmu, w Polsce „mielibyśmy soft-Białoruś”.– Na razie soft, bo byliśmy jeszcze w strukturach Unii, ale widzieliśmy, że wszystko zmierza do tego, żeby nas wyprowadzić albo Unia nas wyrzuciła, jak nie spełnimy wymogów. Byliśmy już na autostradzie w tym kierunku, więc tylko determinacja obywateli i też części środowisk prawniczych spowodowała to, że się udało zatrzymać – uważa gość Doroty Wysockiej-Schnepf.Czytaj także: „Z księdza egzorcysty chcieli zrobić Popiełuszkę”. Maleńczuk ostro o politykach PiS