Tomasz U. tymczasowo aresztowany. Sąd nakazał tymczasowy areszt. O sprawie poinformował Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Na briefingu prasowym powiedział, że Tomasz U. usłyszał dwa zarzuty. Jeden dotyczy spowodowania wypadku skutkującego ciężkimi obrażeniami ciała realnie zagrażającymi życiu.Zarzut pogłębia fakt, że sprawca uciekł z miejsca wypadku i złamał zakaz prowadzenia pojazdów. Grozi za to od 3 do 16 lat więzienia. Drugi zarzut dotyczy posiadania narkotyków - 2,19 g amfetaminy, za co grozi do 3 lat pozbawienia wolności. Jak dodał rzecznik, wniosek o zastosowanie aresztu wystosowany przez prokuraturę jest następstwem opinii biegłego medycyny sądowej, która potwierdza poważne obrażenia poszkodowanego w wypadku.– Sąd wydał postanowienie o zastosowaniu środka tymczasowego, ustalił, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo ucieczki z kraju i mataczenia. Kara grożąca sprawcy jest wysoka i może motywować do ucieczki – mówił Piotr Skiba.Zarzuty dla Tomasza U. po wypadku na Rondzie TybetuTomasz U. częściowo przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia. – Przyznał się, że kierował pojazdem, że jechał z bezpieczną prędkością, że zachował szczególną uwagę, że zażył narkotyki po całym zdarzeniu – wyliczał Piotr Skiba.– Nie przyznał się do tego, że jechał pod wpływem, że zamierzał uciekać z kraju, nie przyznał się do tego, że był świadomy, iż obowiązuje go zakaz prowadzenia pojazdów – dodał prokurator. Nowe informacje o wypadku autokaru pod Lwowem. Mamy oświadczenie firmy FlixBusŚwiadek zdarzenia, przesłuchany przez prokuraturę powiedział, że sprawca jechał z prędkością ok. 70 km/h, jednak – jak zaznaczył prokurator – okoliczność ta będzie jeszcze dokładnie ustalana. Piotr Skiba dodał, że tezę o próbie ucieczki z kraju prokuratura stawia na podstawie zakupu przez podejrzanego przedpłaconych telefonów komórkowych, których miał używać za granicą.Wypadek na WoliJak pisaliśmy w TVP.Info, Do wypadku na Woli doszło w środę przed godz. 6. Samochód potrącił tam 48-latka. Kierujący uciekł z miejsca zdarzenia. Informację o jego zatrzymaniu podała Komenda Stołeczna Policji w środę wieczorem. Asp. Kamil Sobótka ze stołecznej policji przekazał, że mężczyzna ma zakaz prowadzenia pojazdów. W momencie zatrzymania był pod wpływem narkotyków. Rozbił autobus, wjechał w pieszego. Jak to możliwe, że nie jest w więzieniu?Wypadek autobusu na moście Grota-Roweckiego. Ten sam kierowcaZatrzymany to Tomasz U. – kierowca, który 25 czerwca 2020 roku spowodował wypadek na moście Grota-Roweckiego. Kierowany wówczas przez niego autobus linii 186 z firmy Arriva, którym podróżowało 40 osób, przebił bariery energochłonne i spadł z wiaduktu. W wypadku zginęła jedna pasażerka, ranne zostały 22 osoby, z czego trzy były w stanie ciężkim.Dlaczego Tomasz U. był na wolności? Sąd Okręgowy w Warszawie skazał go na siedem lat więzienia oraz dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Do Sądu Apelacyjnego została skierowana apelacja w tej sprawie. Złożyli ją zarówno oskarżyciel jak i obrońca.Prokuratura zarzuciła Tomaszowi U. naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym oraz „niedostosowanie taktyki i techniki jazdy do zmieniającej się sytuacji drogowej”, co uniemożliwiło mu zahamowanie, a w konsekwencji doprowadziło do katastrofy w ruchu lądowym. W chwili zdarzenia Tomasz U. był pod wpływem amfetaminy i miał porcję narkotyku schowaną w skrytce kabiny kierowcy.Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że oskarżony nieumyślnie spowodował katastrofę w ruchu lądowym oraz umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym i skazał go na 7 lat więzienia oraz dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.Tragiczny wypadek przed remizą. Nie żyje strażak-ochotnikTomasz U. przebywał na wolności, bo od czasu skazania nie ustalono jeszcze terminu rozprawy apelacyjnej.Rzeczniczka prasowa Sądu Apelacyjnego w Warszawie ds. karnych sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak powiedziała, że Sąd Apelacyjny w Warszawie, jak i „większość sądów w Polsce jest w bardzo głębokim kryzysie po latach zarządzania nim w taki, a nie w inny sposób”. – Po prostu staramy się wyjść z zaległości. Jeszcze kilka lat temu wszystkie sprawy terminowaliśmy w ciągu dwóch miesięcy, także przeważnie po trzech, czterech miesiącach sprawa była już na terminie od wpłynięcia. W tej chwili czeka się trzy, cztery lata – zaznaczyła rzecznik prasowa Sądu Apelacyjnego w Warszawie.