Europa wciąż jest na odwyku. Ukraina nie zamierza przedłużać umowy na tranzyt gazu z rosyjskim Gazpromem – wygaśnie z końcem roku. Słowacja, której premier jest Ukrainie raczej niechętny, ma twardy orzech do zgryzienia. Musi zorganizować sobie alternatywę bez radykalnego wzrostu cen dla obywateli. Niektóre państwa Europy wciąż polegają na Rosji. – Ukraina raz jeszcze powtarza, że nie będzie kontynuować umowy o tranzycie gazu z Rosją po tym, jak wygaśnie – mówił w poniedziałek premier Ukrainy Denys Szmyhal na wspólnej konferencji prasowej ze słowackim premierem Robertem Fico.– Naszym celem strategicznym jest pozbawienie Kremla dochodów ze sprzedaży węglowodorów, którymi finansuje wojnę – dodał.Ukraina odcina GazpromSłowacja zabiegała o przedłużenie kontraktu, strasząc niekontrolowanym wzrostem cen w kraju i części Europy.Historyczne referendum w Kazachstanie. Zdecydują, czy chcą elektrowni atomowejSzmyhal powiedział, że rozumie dużą zależność od dostaw gazu z Rosji niektórych krajów, jak Słowacja, liczy jednak na stopniową dywersyfikację źródeł. Decyzja Ukraińców ma szerokie poparcie wśród tamtejszych ekspertów w dziedzinie energetyki. Gazprom w 2023 r. zanotował stratę w wysokości ok 7 mld dol. Pion gazowy przyjął największy cios, dlatego Rosjanom bardzo zależy na eksporcie.Do Europy, m.in. przez Ukrainę, trafia rocznie ok. jedna czwarta całego eksportowanego przez Rosję gazu, którego w tych wolumenach – w przypadku zablokowania tranzytu przez Ukrainę – nie dałaby rady przekierować w całości. To zatem dla niej nie tylko niższe wpływy z eksportu, ale też koszty wynikające z ograniczania wydobycia czy magazynowania. Nowe kierunki dostawUkraina z kolei, choć na tranzycie zarabia, to wielokrotnie mniej niż Rosja na eksporcie, dodatkowo po uwzględnieniu kosztów z tym związanych, jak infrastruktura czy pracownicy do obsługi, ukraińskiemu budżetowi zostaje ok. 20 proc. pierwotnej kwoty.Istotnie, jak wskazał Szmyhal, wciąż część państw Europy jest zależna od rosyjskiego gazu, bardziej, jak Słowacja i Austria lub mniej, jak Słowenia czy Włochy. Słowacy są tu na straconej pozycji, bo decyzję Ukraińców popiera większość państw UE i Komisja Europejska, wpisuje się bowiem w unijny plan energetycznego odwyku od Rosji. Naturalnie, to nie oznacza, że Słowacy będą marznąć zimą, bo istnieją alternatywne sposoby pozyskania gazu. To jednak rodzi komplikacje – cenowe, bo wiąże się z większymi kosztami, a także infrastrukturalne. Europa opleciona jest siecią gazociągów, jednak pomyślane były przede wszystkim na przesył gazu ze wschodu na zachód, po pokonaniu pewnych wyzwań technicznych jest możliwość przesyłu rewersem, w drugą stronę, jednak może dochodzić do utrudnień i tzw. wąskich gardeł.Rosja szykuje energetyczną pułapkę. Po cichu przejmuje kluczowe udziały„Biorąc pod uwagę wszystkie ryzyka, uważam, że tranzyt powinien i musi zostać utrzymany, aby uniknąć sztucznych kosztów w Europie Środkowej” – powiedział pod koniec września Wojtech Ferencz, prezes największej państwowej spółki energetycznej Słowacji SPP, cytowany przez Reutersa.„Myślę, że wszystko jakoś się ułoży, podobnie było w 2019 r., przedłużenie tranzytu zostało podpisane w grudniu. Jest poza tym wiele możliwości” – dodał.Te słowa nie biorą się znikąd. Słowacji nie chodzi tylko o zagwarantowanie dostaw na lokalne potrzeby, ma bowiem własną umowę na tranzyt i zarabia na przesyle części gazu dalej. Mniej niż przed wojną, ale to wciąż źródło budżetowego dochodu. Baku wypełni próżnię?Jednym z takich planów jest umowa z państwową firmą energetyczną Azerbejdżanu – SOCAR przy użyciu ukraińskiej infrastruktury. To wycięłoby z układanki Gazprom. Na taki pomysł przychylnie patrzy zarówno KE, jak i Baku.Ferencz podkreślił jednak, że to tylko opcja i nic nie zostało uzgodnione. W grze pozostają inne możliwości, inni gracze lub zorganizowanie przez sam Gazprom alternatywnych tras. Tak czy inaczej, podkreślił, że słowackie magazyny gazu są niemal pełne, dołączając do tego krótkoterminowe umowy dostaw, dlatego mróz nie sparaliżuje Słowacji.Miał mieć związki z „bankierem Putina”. Urzędnik znaleziony martwySytuacja jest trudna dla każdej ze stron. Trudno się dziwić słowackim politykom, którzy chcą uniknąć szoków cenowych, z którymi mierzyło się już tak wiele krajów UE, popularności im to nie przysporzy. Ukraina, decydując o przyszłości kontraktu z Gazpromem, też wybiera tu między mniejszym i większym złem. Jeśli chodzi o same stosunki Słowacji z Ukrainą, to bywają szorstkie. Słowacja sprzeciwia się pomysłowi włączenia Ukrainy do NATO, a premier Fico zakończył przesyłanie jej pomocy wojskowej. Na konferencji z ukraińskim premierem powtórzył swój pogląd, że dla wojny Ukrainy i Rosji nie ma militarnego rozwiązania. „Pokój musi być trwały, trzeba mieć gwarancje bezpieczeństwa. Przede wszystkim należy szanować suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy. Rozumiemy to wszystko” – mówił Fico na konferencji z ukraińskim premierem. Co z gazem w UE od 2025 r.? ScenariuszeCo stanie się na koniec roku? Jak piszą w analizie autorzy Ośrodka Studiów Wschodnich – Agata Łoskot-Strachota, Sławomir Matuszak i Filip Rudnik, „przerwanie dostaw będzie wprawdzie skutkowało przynajmniej krótkotrwałym wzrostem cen i niepewności na rynku unijnym, lecz zarazem przyczyni się do przyspieszenia odchodzenia UE od zależności od węglowodorów z Rosji oraz zmniejszenia politycznych ryzyk z nim związanych”.Ich zdaniem najbardziej prawdopodobny scenariusz to zamknięcie ukraińskich gazociągów na Rosję. Wskazuje na niego polityczna determinacja Kijowa i Brukseli. „W takim przypadku przez ukraińskie rurociągi przestałby płynąć gaz z FR, niewykluczone natomiast byłoby używanie ich do transportowania na rynki środkowoeuropejskie surowca nierosyjskiego. Realniejsze wydaje się przy tym wykorzystywanie infrastruktury do tranzytu paliwa – np. azerbejdżańskiego czy LNG, najpewniej w relatywnie niewielkich wolumenach” – piszą autorzy OSW. To zapewne skłoniłoby Rosjan do ataków na ukraińską infrastrukturę gazową, by zakłócić przesył. Drugim scenariuszem jest zakręcenie kurka przez samych Rosjan jeszcze przed końcem roku. Gazprom może powołać się na „siłę wyższą”, jak to już robił wcześniej, szantażując gazowo odbiorców. Kosztem własnych strat mogliby spróbować użyć tej dźwigni, by wywrzeć niejako siłowy efekt ustępstw na nabywcach z Europy.Rosja planuje ataki na instalacje nuklearne. „To terroryści”Tak czy inaczej, autorzy OSW zwracają uwagę, że najgorsze już za nami i zawirowania rynkowe nie byłyby tak bolesne, jak ostatnio. „Wydaje się jednak, że te skoki cen i niepewność okazałyby się mniejsze niż w czasie pierwszej zimy po wybuchu wojny, jako że wszystkie państwa i uczestnicy rynku mieli czas na przygotowanie się do ustania tranzytu przez ukraińskie gazociągi i wypracowanie instrumentów przeciwdziałania najgorszym skutkom kryzysu” – kwitują.