Satrapia w północnej Afryce. Jeden z najbardziej liberalnych arabskich krajów Tunezja wybiera dziś prezydenta. Prawdopodobnie ponownie zostanie nim Kais Saied, który w ciągu ostatnich latach systematycznie umacniał swoją władzę. Przed wyborami jego reżim zamknął w więzieniu najgroźniejszych rywali. Tunezja przez lata była uznawana za jeden z najbardziej demokratycznych krajów arabskich. Właśnie tu w 2010 roku rozpoczęła się tak zwana Arabska Wiosna. Ludzie mieli dość biedy, korupcji i nepotyzmu w kraju rządzonym przez wieloletniego prezydenta Bena Alego.Prezydent Saied doszedł do władzy w 2019 roku na fali niezadowolenia społecznego związanego z kryzysem gospodarczym. Kiedy nie udało mu się wprowadzić reform, rozwiązał parlament i zmienił konstytucję. Opozycja oskarża go o niszczenie demokracji, a organizacje zajmujące się prawami człowieka o autorytaryzm.Wybory w Tunezji: rywale Saieda w więzieniuPrzywódcy większych rywalizujących ze sobą partii zostali uwięzieni lub pozbawieni możliwości kandydowania przez komisję wyborczą, której członkowie zostali starannie wybrani przez Saieda, prawnika konstytucjonalistę. Niezależny sąd został także pozbawiony możliwości rozstrzygania sporów wyborczych na krótko przed głosowaniem.Wybory w Tunezji są istotne z punktu widzenia Unii Europejskiej, ponieważ władze w Tunisie w zamian za wsparcie finansowe zatrzymują migrantów zmierzających do Europy.Czytaj więcej: „Robocop” zapewnia sobie reelekcję. Burzliwa sytuacja za europejską miedzą