Reakcja przed wyborami. Władze Mołdawii zablokowały dostęp do rosyjskiej wyszukiwarki Yandex i do serwisu Rutube, który w zamyśle Rosji ma być alternatywą dla YouTube. Przed wyborami prezydenckimi 20 października władze mołdawskie ostrzegają, że w kraju nasila się prokremlowska kampania dezinformacyjna. Mołdawska Służba Bezpieczeństwa i Wywiadu (SIS) nakazała zablokowanie dostępu do kolejnych pięciu rosyjskich stron internetowych. Wśród nich jest wyszukiwarka Yandex oraz serwis hostingu wideo Rutube – informuje portal Newsmaker.md.Służby zobowiązały dostawców internetu do zablokowania także dwóch stron, które transmitowały telewizję internetową MD24, powiązaną ze ściganym w Mołdawii prokremlowskim oligarchą Ilanem Sorem.To kolejne prorosyjskie zasoby internetowe, które blokują mołdawskie władze. Wcześniej na liście znalazły się m.in. kluczowe portale rosyjskich mediów państwowych oraz Promswiazbank, który zapowiedział wypłacanie „dotacji” dla mieszkańców autonomicznej Gagauzji.Wybory prezydenckie i referendum20 października w Mołdawii odbędą się wybory prezydenckie, w których prezydentka Maia Sandu, opowiadająca się za integracją kraju z UE, będzie ubiegać się o reelekcję w rywalizacji z dziesięcioma innymi kandydatami. Sandu jest faworytką wyborów z poparciem sondażowym na poziomie 27 proc. Kolejni według poparcia kandydaci to umiarkowanie prorosyjski Renato Usatii i były prokurator generalny Alexandr Stoianoglo, którzy w sondażach dostali po około 12 proc. głosów.Równolegle z wyborami odbędzie się zainicjowane przez Sandu referendum, w którym Mołdawianie odpowiedzą na pytanie, czy eurointegracja powinna zostać wpisana do konstytucji jako cel strategiczny państwa.15 mln dolarów na „kupowanie głosów” Według władz w Kiszyniowie przed wyborami jeszcze intensywniejsze niż dotychczas stały się rosyjskie działania hybrydowe, mające na celu torpedowanie polityki prozachodniego rządu. Wśród nich wymieniane są kampanie informacyjne oraz nielegalne przesyłanie do kraju pieniędzy dla prorosyjskich aktywistów, polityków oraz na „kupowanie głosów” wyborców. Mołdawska policja podała, że we wrześniu z Rosji nielegalnie przesłano do Mołdawii ponad 15 mln dolarów na kupowanie głosów. Pieniądze trafiały do kraju przez pośredników, z rachunków bankowych w Rosji, a koordynacja działań odbywała się przez boty na Telegramie.Według policji ludzie związani z Șorem oferowali obywatelom pieniądze za głosowanie na opozycyjnych kandydatów i przeciwko referendum, dotyczącym przyszłej akcesji do UE. W przekupywanie wyborców miało być zaangażowanych 130 regionalnych liderów, którzy za wynagrodzenie pełnili funkcję koordynatorów, zbierali dane zwerbowanych osób i wysyłali je do Rosji, by tam zakładano rachunki bankowe w Promswiazbanku.Około dwóch tysięcy „kierowników” na niższych szczeblach miało werbować aktywistów, a ci z kolei zwerbowali kolejnych 70 tys. osób, którym zapłacono za odpowiednie głosowanie podczas wyborów. W sumie władze wykryły ok. 130 tys. ludzi zaangażowanych w nielegalne działania.