Krzysztof Gawkowski przypomina, co grozi za sianie dezinformacji Już na początku powodzi w mediach społecznościowych pojawiły się nieprawdziwe informacje o liczbie ofiar czy rzekomych planach wysadzenia planach wysadzenia wałów przeciwpowodziowego. Niektóre z tych fałszywek rozpowszechniali prawicowi dziennikarze i politycy. – Nie ma w Polsce świętych krów, które nie mogłyby być pociągnięte do odpowiedzialności za sianie dezinformacji. Oczywiście, niektórzy politycy zasłaniają się tym, że tylko zadają pytanie, ale policja i prokuratura każdy przypadek ocenia indywidulnie – powiedział portalowi tvp.info wicepremier Krzysztof Gawkowski. Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski poinformował w środę w Sejmie, że wraz z pierwszą falą powodziową dezinformacja w sieci nasiliła się o 300 proc. – Taki wzrost dezinformacji jasno wskazywał na adresy IP kont, które były używane podczas pierwszych dni, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę. To te same konta, te same grupy atakowały i siały w Polsce dezinformację. Robiły to w sposób nie tyle nieprzyzwoity, ile mający wywołać jeden efekt – panikę. Nie jest to nic nadzwyczajnego. Walczymy z tym nieustannie. W siłach odpowiedzialnych za walkę z dezinformacją wzmocniliśmy stan kadrowy. Doprowadziliśmy również do sytuacji, w której walka z dezinformacją przy współpracy z platformami cyfrowymi odbywała się 24 godziny na dobę – powiedział. Jak dodał, dezinformujące wpisy, powielali także politycy. Chodziło między innymi o rzekome porwanie dziewczynki przez falę powodziową, czy wysadzanie wałów. Oficjalne dane o liczbie ofiar, które publikowała policja, kwestionował między innymi Bartłomiej Graczak. Obecnie to dziennikarz katolickiego Radia Warszawa, a wcześniej za rządów Prawa i Sprawiedliwościreporter „Wiadomości” TVP . Kiedy w środę policja podała, że jest siedem ofiar powodzi, a jedna jest zaginiona, napisał na X:– Zacząłem weryfikować te dane, już mam potwierdzenie, że liczba zaginionych jest wyższa. Nie mówię o plotkach, ale oficjalnych odpowiedziach na zapytania prasowe. Wciąż czekam na odpowiedzi z wielu samorządów i komend powiatowych, więc skala na pewno jest większa. Czytaj także: Zasiłki powodziowe trafiły do blisko 40 tysięcy gospodarstw domowych„Jedynie siedem ofiar śmiertelnych?”Plotki o większej liczbie ofiar, niż podawała policja, upowszechniał także Rafał Bochenek, rzecznik prasowy PiS. – Policja, na polecenie rządu Tuska próbuje wmówić społeczeństwu, iż w wyniku kataklizmu w 3 województwach dotychczas mamy 7 ofiar śmiertelnych... Zdaniem Policji "jedynie" 7 osób nie zostało w porę ewakuowanych i uratowanych. Jednocześnie protuskowa stacja TVN24 informuje, że tylko w samym Stroniu Śląskim i Lądku Zdroju życie straciło w wyniku powodzi co najmniej 10 osób. Ewidentnie rząd Tuska boi się prawdy, a informacje pojawiające się w mediach to dowód na chaos, jaki panuje w instytucjach państwowych zarządzanych przez ludzi Koalicji13 grudnia – napisał polityk na portalu X. Rzecznik PiS dodał jednak, że to informacja z 17 września, a stacja cytowała wtedy rzeczniczkę starostwa powiatowego w Kłodzku mówiącą o rzekomych 10 ofiarach powodzi tego dnia. Informację tę zdementowała natychmiast policja, podając, że do tego dnia było sześć ofiar śmiertelnych powodzi.Czytaj także: Kosiniak-Kamysz o specustawie powodziowej: Koalicja rządząca jest zgodnaDuże kary za dezinformację– Służby, w tym Centralne Biuro Zwalczania Cyberprzestępczości, cały czas działają i obserwują sytuację. Jeżeli pojawiają się dezinformujące informacje, to jest to sprawdzane i analizowane. Monitoring dezinformacji odbywa się w całej sieci i w wszystkich portalach informacyjnych, CBZC zajmuje się zatrzymywaniem osób, ale wskazywaniem na różnego rodzaju dezinformacje, usuwaniem ich z sieci, my się zajmujemy – mówi portalowi tvp.info minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.Jak dodaje, postępowaniami w tej sprawie zajmuje się policja i prokuratura.– Nie ma w Polsce świętych krów, które nie mogłyby być pociągnięte do odpowiedzialności za sianie dezinformacji. Oczywiście, niektórzy politycy zasłaniają się tym, że tylko zadają pytanie, ale policja i prokuratura każdy przypadek ocenia indywidulnie - podkreśla wicepremier.Jak dodaje, odpowiedzialność za dezinformację reguluje artkuł 130 kodeksu karnego, „który mówi o rozpowszechnianiu nieprawdziwych lub wprowadzających w błąd informacji, mając na celu wywołanie poważnych zakłóceń w ustroju lub gospodarce Rzeczpospolitej”, za co grozi co najmniej osiem lat więzienia.