Dr Andrzej Kozłowski z NASK dla portalu tvp.info. Tragiczna powódź, która spowodowała zniszczenia w wielu miejscowościach, wywołała również falę dezinformacji. – Wielkie katastrofy, ale też wszystkie wydarzenia, które mają duży ładunek emocjonalny, przyciągają działania dezinformacyjne. To naturalne. Stoją za tym przesłanki polityczne, ale nie tylko – wskazał w rozmowie z portalem tvp.info dr Andrzej Kozłowski, kierownik Zespołu Analizy Trendów Narracyjnych i Fact-checkingu w Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK). Portal tvp.info: Dlaczego niektórzy podważają oficjalną liczbę ofiar powodzi?Dr Andrzej Kozłowski: Prawdopodobnie może to być spowodowane politycznymi przesłankami. Ci, którzy to robią, mają na celu pokazanie, że rząd nie radzi sobie z kryzysem, że ukrywa informacje na tematu śmierci ludzi. Z drugiej strony jest też kwestia chęci siania chaosu w związku z wielką tragedią, czyli wydarzeniem, które budzi skrajne emocje. Dezinformacja bazuje na emocjach, na wydarzeniach tragicznych, w których informacje są nie do końca jasne i się zmieniają.Mieliśmy przykłady sytuacji, że co innego mówiły władze lokalne, a co innego władzy centralne i wtedy mamy potencjalne pole do działań aktorów dezinformacyjnych.Niedoinformowanie przemienia się twierdzenie, że jest to celowe działanie władz?Ze względu na rozmiar tragedii, dynamikę sytuacji, mamy do czynienia z tym, że niektóre osoby nie mówią wszystkiego w sposób jasny i klarowny, co potem jest wykorzystywane przez aktorów rozpowszechniających dezinformację. Podobna sytuacja występuję w przypadku pytań do poszczególnych mieszkańców, które podczas w emocjach, mogą coś powiedzieć, co jest potem wykorzystywane w dezinformacji.Źródeł informacji jest bardzo dużo. Gdy ktoś coś opublikuje w mediach społecznościowych, może spotkać się z odzewem, komentarzami, taka informacja staje się coraz popularniejsza, a często może być po prostu nieprawdziwa. Nie jest to jednak reguła.Chaos informacyjny kusi siewców chaosu.Zawsze są podmioty, które próbują wykorzystać dezinformację w celach politycznych, chcące zbudować swój polityczny kapitał, krytykując rządzących, osoby i instytucje, które są odpowiedzialne za zarządzanie kryzysowe . Do tego przy każdym kryzysie mamy grupę osób, które chcą siać chaos, pogłębiać go, obwiniać innych.Wielkie katastrofy, ale też wszystkie wydarzenia, które mają duży ładunek emocjonalny przyciągają działania dezinformacyjne. To naturalne. Najlepszym przykładem jest chociażby COVID-19, ale też jest kwestia wprowadzenia technologii 5G, pełnoskalowej rosyjskiej inwazji Rosji na Ukrainę czy ostatnio szczepień przeciwko HPV.Każdy przekaz oparty na emocjach może służyć szerzeniu dezinformacji?Co do zasady, im wydarzenie generuje więcej emocji tym łatwiej może być wykorzystane przez dezinformację. Na przykład części osób w Polsce zależy na tym, żeby doprowadzić do jak najgorszych relacji pomiędzy Polakami a Ukraińcami mieszkającymi w naszym kraju. Wykorzystują do tego powódź. Pojawiły się już oskarżenia, że to Ukraińcy są wśród szabrujących osób, że nie pomagają, mimo że im pomogliśmy, że im udzielano super pomocy, kwaterowano ich w mieszkaniach, a powodzianie musieli spać w salach gimnastycznych .To twierdzenia, które wpisują się w konkretną narrację antyukraińską, która była od bardzo dawna w Polsce, ale w szczególności nasiliła się po 2022 roku.Tę dezinformację rozsiewają obce służby czy tak zwani pożyteczni idioci?Jeżeli chodzi o kwestie antyukraińskie, mamy dowody między innymi w postaci sprawy założonej przez Departament Stanu USA przeciwko rosyjskiej stacji RT (dawniej Russia Today – przyp. red.), że tego typu narracje w Polsce rozsiewała. Są osoby opłacane, może nie bezpośrednio, raczej pośrednio. Ostatnio w Stanach Zjednoczonych ujawniono, że część prawicowych influencerów było opłacanych pośrednio, przez podmiot trzeci. Nawet nie wiedzieli, że pracują dla Kremla. Tego typu mechanizmy na pewno działają również w Europie.Są też pożyteczni idioci, którzy z jakiegoś powodu nakręcają tę narrację kremla. Część z tych osob na przykład jest podatna na teorie spiskowe, część z nich ma jakieś personalne zatargi z Ukraińcami, czy po prostu ich nie lubi. Motywacje są różne, ale trzeba pamiętać, że wyciekły konkretne dane, które pokazują, że za narracją antyukraińską w Polsce stoją służby rosyjskie.Jak się bronić przed dezinformacją w przypadku powodzi? Chyba czym innym jest manipulowanie danymi w związku z nagłym kataklizmem a czym innym drążenie „mitycznych” tematów jak 5G czy COVID-19.Przede wszystkim wiedzę powinniśmy czerpać z oficjalnych komunikatów – służb, władz lokalnych czy przede wszystkim władz centralnych. Przy kancelarii premiera działa strona internetowa poświęcona powodzi i ona powinna być dla nas źródłem informacji. Powinniśmy uważać także na manipulowanie obrazami czy filmami. Widzieliśmy, że pojawiły się filmy z kataklizmów między innymi z Hiszpanii, które próbowano przenieść do polskiej infosfery, żeby pokazać skalę zniszczeń.Trzeba też uważać na wszystko emocjonalne, szokujące wpisy, które mają wywołać u nas silne emocje, silne pobudzenie. Niestety, nie jesteśmy w stanie odpowiadać za to, że na przykład politycy wykorzystują część nieprawdziwych informacji do tego, żeby zbić polityczny kapitał. Przykład to choćby informacja o osobie zmarłej, która miała trzy dni pływać w rzece, co się później okazało nieprawdą. Ten fake news rozniósł się dość szeroko po internecie. Spora liczba osób w to uwierzyła, która nie ma jednoznacznych sympatii politycznych.Ludziom nie zapala się lampka. Jeżeli coś jest zgodne z ich poglądami, to uważają, że jest prawdziwe. Jeżeli jest szczególnie szokujące czy wyraziste to też nie sprawdzają wiarygodności, choćby z lenistwa.Dokładnie. Działają tu konkretne mechanizmy psychologiczne. Do tego bardzo trudno jest kogoś przekonać do zmiany swoich poglądów, racji. Raczej powstaje wtedy efekt odwrotny – taka osoba jeszcze bardziej się opiera, zapiera, że jej poglądy są jedynie prawdziwe.Czytaj więcej: Szabrownicy żerują na nieszczęściu powodzian [REPORTAŻ]